"Nic się jednak nie zmieniło: bohaterem Polaków został człowiek spomiędzy słupków. Szczęsny długo chronił drużynę od utraty gola w sytuacjach nieprawdopodobnych i do ostatniej sekundy był pokonany tylko z karnego. Wcześniej odbijał piłkę rękami, stopami i kolanami. Rozpaczliwie rzucał się pod nogi rywali. W 40. minucie obronił w sytuacji sam na sam z Podolskim, a dobitkę Klose już leżąc. Przymiotnik fantastyczny nie ma stopnia wyższego i najwyższego, którym można by określić jego występ."
"W centrum Gdańska nad Motławą od kilku dni wisi wielki poster - Szczęsny, Lewandowski, Błaszczykowski i Obraniak: Spisani na straty. Podwójnie groźni. Wczoraj w Gdańsku nasi piłkarze momentami wyglądali, jakby uwierzyli w ten slogan."
"Niemcy wydarli nam pewne - wydawało się - zwycięstwo, w sposób, w jaki tylko oni potrafią to zrobić. (...) Niestety potem zdarzyło się to co zwykle: Niemcy nacierali do końca i dobili biało-czerwonych."
"Mieliśmy wielkiego bohatera - Wojciecha Szczęsnego. Gdyby nie ten niesamowity chłopak, spotkanie na PGE Arena zakończyłoby się pogromem. Niestety, mieliśmy też Sławomira Peszkę, który w pierwszej połowie zmarnował trzy wyborne sytuacje, i Arkadiusza Głowackiego."
"Na wygrywanie z najlepszymi na świecie reprezentacja Polski nie jest jeszcze gotowa. Dlaczego? Bo w najważniejszych momentach meczu najbardziej doświadczony zawodnik w drużynie nie może jej bezsensownie osłabiać, bo kiedy sędzia zabiera się do gwizdnięcia po raz ostatni, inny z obrońców może się pośliznąć i pozwolić rywalom na przeprowadzenie decydującej akcji."