Ultranacjonaliści zagrożą Euro 2012?

Serbscy bojówkarze przerwali wtorkowy mecz Włochów z Serbami w Genui. - Grupy ultranacjonalistów rosną w siłę na stadionach od Serbii po Rosję, od Polski po Węgry. Czy tak będzie wyglądać Euro 2012? - pyta włoski dziennik "La Repubblica". Trener Azzurrich Cesare Prandelli dodaje, że przed meczem serbski bramkarz Vladimir Stojković, którego chcieli pobić własni kibice, "drżał jak liść, blady i śmiertelnie przerażony".

Zobacz całe zdarzenie na Z czuba.tv ?

Jednak opozycyjna Partia Demokratyczna nie zadowoliła się ubolewaniem nad nacjonalizmem w Europie środkowo-wschodniej i zażądała w środę od szefa MSW Roberta Maroniego, by jak najszybciej wytłumaczył się przed parlamentem ze "skandalicznych błędów" swych podwładnych, którzy dopuścili agresywnych pseudokibiców na stadion w Genui. - Dlaczego nie zatrzymano ich już na granicy? Dlaczego policja nie aresztowała bandytów, gdy już przed meczem rozbijali się po moim mieście? - pytała burmistrz Genui Marta Vincenzi.

Włoscy piłkarze opowiadają gazetom, jak przed wtorkowym meczem eliminacyjnym do mistrzostw Europy zastali w swej szatni serbskiego bramkarza Vladimira Stojkovicia. - Drżał jak liść na wietrze. Blady i śmiertelnie przerażony - relacjonuje Cesare Prandelli. Włosi sprowadzili tłumacza, przy pomocy którego Stojković wytłumaczył im, że za nic w życiu nie wyjdzie na stadion, gdzie serbscy kibice szykują rozbój.

Zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej serbscy bojówkarze zatrzymali bus serbskiej drużyny w drodze z hotelu na stadion, bo chcieli wywlec z niego bramkarza. Stojković "zawinił" im podwójnie. Po pierwsze, w niedawnym meczu Serbii z Estonią puścił aż trzy gole. Po drugie, przeszedł do belgradzkiego Partizana z - także stołecznej - Crvenej Zvezdy, której zwolennicy (nazywani w Belgradzie " delije", czyli szaleńcy) chcieli pomścić w Genui tę zdradę. Dowodził im w Genui Ivan Bogdanov, który na kilka chwili przed meczem wspiął się na barierę między trybuną oraz boiskiem i nożem przeciął siatkę ochronną. To pozwoliło Serbom zarzucić boisko petardami, a nawet niewielkimi ładunkami wybuchowymi domowej roboty. Rzucali je też w stronę włoskich kibiców.

Kiedy strażacy usiłowali gasić ogień wzniecony na trybunie, Bogdanov podpalił na stadionie flagę Albanii, serbscy kibice skandowali "Kosowo to serce naszej ojczyzny". Policja odnalazła go w środę w kryjówce pod maską autokaru i aresztowała . Rozpoznano go po wytatuowanej na ramieniu liczbie 1389, czyli dacie bitwy na Kosowskim Polu, która jest mitem narodowym Serbów i jednocześnie nie pozwala im pogodzić się z utratą Kosowa na rzecz albańskojęzycznych Kosowian.

Kto wpuścił na stadion bojówkarzy z nożami, metalowymi prętami i petardami? Kto zdecydował, by próbować rozegrać mecz pomimo trwającej bitwy? Nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności. Mecz postanowiono przesunąć o zaledwie pół godziny, a za "uspakajanie" serbskich trybun wzięło się kilku piłkarzy z Serbii. Wymachiwali w stronę trybun dłońmi z trzema wyciągniętymi palcami - po meczu we włoskich i serbskich mediach toczono spory, co dokładnie zamierzali. Trzy palce to w Serbii symbol "Boga, ojczyzny i cara", który w ostatnich dekadach zawłaszczyli nacjonaliści. Tak zagrzewali się m.in. do walk w Bośni w latach 90.

- Pokazywałem tylko kibicom, że jeśli nie przestaną, to mecz zostanie skończy się walkowerem 3:0 dla Włochów - tak serbski kapitan Dejan Stanković tłumaczył się po meczu w telewizji RAI z zarzutów, że podgrzewał nacjonalistyczne nastroje na trybunach.

Serbscy kibole przerwali mecz (galeria)

 

Na trybunach wrzało coraz bardziej. Kiedy szkocki sędzia Craig Thomson wreszcie postanowił przerwać opóźniony mecz w siódmej minucie, bitwa kibiców przeniosła się na ulice Genui. Tym razem Serbom nie pozostali dłużni włoscy "ultras", którzy jednak zostali dość szybko otoczeni kordonem policyjnym. Centrum miasta i tak opustoszało już dobre kilka godzin wcześniej, kiedy przed meczem serbscy chuligani rzucali pustymi butelkami w sklepowe witryny.

Policja, która ściągnęła posiłki z Mediolanu i Turynu, zdołała spacyfikować ich dopiero w środę nad ranem. Bilans nocnych starć w Genui to 16 rannych, w tym 2 karabinierów i 17 aresztowanych (w tym jeden Włoch). - To hańba. Przepraszam Włochów. Uwierzcie, że oni nie reprezentują prawdziwej Serbii - ogłosiła w środę serbska ambasador w Rzymie Sanda Rasković-Ivić. Belgradzka policja zarzekała się jednak, że już w poniedziałek wysłała do włoskiego MSW ostrzeżenie, iż do Włoch wybiera się 300-400 ultraprawicowych bojówkarzy, którzy zamierzają wmieszać się w grupę ok. półtora tysiąca kibiców wybierających się na mecz do Genui. Swe zdolności te same bojówki pokazały w ub. niedzielę, kiedy obrzuciły kamieniami i koktajlami Mołotowa policję ochraniającą legalny marsz na rzecz praw gejów w centrum Belgradu.

Dlaczego Włosi zlekceważyli tę wiadomość? Tłumaczyli się po meczu, że faks z Belgradu nie był dość alarmistyczny i nie zrozumieli, że jest to aż tak groźne. - Wszyscy przegraliśmy w Genui! - podsumowywał w środę policyjne błędy dziennik "Il Messagero".

Bitwa w Genui po meczu Włochy - Serbia ?

"Zakapturzony Ivan zawładnął Stadio Marassi" - pisze włoska prasa ?

"Przyczyną był konflikt prezesa z kibicami" - uważa serbska prasa ?

"To mógł być sabotaż polityczny" - ocenia serbski rząd ?

UEFA czeka na raport sędziego i delegata z meczu Włochy - Serbia ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.