Euro 2012. Pepe. Niespotykanie spokojny człowiek

Portugalczyk obraża sędziów, depcze rywali, bije się z kolegami z zespołu, Wayne Rooney na Twitterze nazywa go ?idiotą?. Ale José Mourinho powierza Pepe najtrudniejsze zadania

Ma wielkie serce. Gdy mówię o tym znajomym, pytają: w takim razie co w niego wstępuje, gdy wychodzi na boisko? - mówi o 29-letnim obrońcy Realu były bramkarz madrytczyków Jerzy Dudek.

W kwietniu 2009 r. Pepe wpadł w szał w meczu z Getafe. Skopał plecy pomocnika rywali Javiera Casquero i przyłożył w twarz jego koledze Juanowi Angelowi Albinowi. Został zawieszony na dziesięć kolejek, a Iker Casillas nazwał go "szaleńcem". Sam agresor mówił potem, że nie pamięta, co się działo, a całe zajście to dla niego "biała plama". W telewizyjnych powtórkach widać furię.

W ubiegłym sezonie w meczu Ligi Mistrzów przeciw Lyonowi wskoczył na kark napastnikowi Lisandro Lopezowi i kopnął w głowę obrońcę Aly'ego Cissokho. Czerwoną kartkę dostał jednak dopiero w półfinale, gdy wyprostowaną nogą zaatakował obrońcę Barcelony Daniego Alvesa. Gdyby Brazylijczyk nie cofnął swojej, mogłoby się skończyć złamaniem. W styczniowym ćwierćfinale Pucharu Króla Pepe nadepnął dłoń leżącego na murawie Leo Messiego, co wywołało gigantyczną burzę. Pepe publicznie przeprosił i uniknął kary. W marcu obrzucił wyzwiskami sędziego meczu z Villarrealem, który Real kończył w dziewiątkę. Zawieszono go na dwa mecze.

Przez pięć lat gry na Santiago Bernabeu dorobił się opinii jednego z największych brutali w historii klubu, a kibice na poważne zastanawiają się na forach internetowych, czy zasługuje na to, by nosić koszulkę "Królewskich".

- Nie chcę go usprawiedliwiać, przekonując, jak wspaniałą jest osobą i jak dużym profesjonalistą. To było brzydkie - skomentował zdeptanie Messiego Berndt Schuster, były piłkarz Barcelony, Realu i trener, który w 2007 r. sprowadził Pepe do Realu. - Ale w dzisiejszych czasach widzimy wszystko, co dzieje się na boisku. Kiedyś Miguel, Hierro czy Ayala też robili takie rzeczy - dodał.

Gdy Real płacił za niego Porto 30 mln euro, wszyscy łapali się za głowę. Do dziś Pepe jest czwartym najdroższym obrońcą w historii. Więcej zapłacił tylko Juventus za Liliana Thurama (36 mln), Manchester United za Rio Ferdinanda (42 mln), Barcelona za Daniego Alvesa (35).

A Pepe był znany głównie w Portugalii. W 2001 r. z prowincjonalnego brazylijskiego Corinthians Algolano przeniósł się do równie prowincjonalnego portugalskiego Maritimo. Klub z Madery jeszcze nie wiedział, jak dobry zbije interes na 18-letnim Brazylijczyku, bo gdy ten odchodził trzy lata później do FC Porto, Maritimo zagwarantowało sobie 20 proc. sumy przyszłego transferu.

Schuster, wskazując na jego pracowitość, nie przesadza, bo Pepe w każdym klubie ciężko pracował, zanim przebił się do składu. W Maritimo zaczynał od drużyny B, w pierwszym sezonie w Porto był zaledwie rezerwowym. W debiucie na Santiago Bernabeu (3:5 z Sevillą w Superpucharze Hiszpanii) zawalił trzy gole i został wyrzucony z boiska. Kilka miesięcy później był już najlepszym piłkarzem wygranego przez Real 1:0 El Clasico - ostatniego do czasu sobotniej wygranej 2:1 zwycięstwa madrytczyków w Barcelonie. Bo jeśli Pepe nikogo nie kopie, to w meczach z Barceloną błyszczy. Po sobotniej wygranej "As" napisał, że Real triumf zawdzięcza dwóm stoperom - Sergio Ramosowi i właśnie jemu.

José Mourinho przyznaje, że dla niego to piłkarz kluczowy. W zeszłym sezonie na mecze z Barceloną ustawiał Pepe w pomocy, by w razie potrzeby walczył wręcz z rywalami. Mierzący 187 cm Pepe do takiej gry nadaje się idealnie. Gdy trzeba natchnąć drużynę do walki, lepszego nie ma. - Jak zakłada koszulkę Realu, przechodzi transformację. Poza boiskiem jest cichy, ale na murawie to się zmienia i chce zostać zauważony. Podoba mi się to - mówi były obrońca Realu Roberto Carlos.

Jest Brazylijczykiem, ale gdy w sierpniu 2007 r. dostał portugalskie obywatelstwo, Luiz Felipe Scolari natychmiast powołał go do reprezentacji.

Jerzy Dudek (były bramkarz Realu, ambasador marki Castrol) dla Sport.pl"

 

To piłkarz wybitny. Kiedy w 2007 roku przyszedł do Realu, miał kłopoty z aklimatyzacją. 30 milionów euro, które zapłacili za niego "Królewscy", bardzo mu ciążyło, miał fatalne pół roku, ale w klubie od początku nikt nie miał wątpliwości, że będzie następcą legendarnego Fernando Hierro. I jest. Swoją wartość pokazuje niemal w każdym meczu. Dopiero pod wodzą José Mourinho zaczął grać, nie chcę mówić, że agresywnie, ale bardzo umotywowany futbol. W meczach o wielką stawkę raz czy dwa traci kontrolę nad sobą i to zaburza cały obraz jego występu. Moim zdaniem on ma 98 procent skutecznych interwencji w meczu, ale zdarza mu się, niestety, nadepnąć rywala. Prywatnie to przemiły gość, nigdy nie zapomina, kim jest i skąd pochodzi. To Brazylijczyk z portugalskim paszportem. Piłka była dla niego jedyną szansą, by trafić do Europy. Cały czas to podkreśla, udziela się w akcjach charytatywnych. Pomagał mi przy Szlachetnej Paczce, swojego dobrego zdania o nim nie zmienię. Takiego agresywnego obrońcę chciałby każdy trener. Pepe nie umie zaakceptować, że ktoś go oszukuje. Mecze z Barceloną to wielka próba dla Realu. Obie drużyny mają swoją taktykę. Kiedy Katalończykom się nie układa, zaczynają prowokować i robią to na tyle skutecznie i sugestywnie, że sędziowie dają się nabierać na sztuczki. Gdy Barcelona nie ma problemów, udaje jej się bawić z Realem w kotka i myszkę, wtedy wszystko jest fajnie. Są uśmiechnięci, grają fair. Ale kiedy im nie idzie, prowokują. Ronaldo, Marcelo czy Pepe nie akceptują tego, że są oszukiwani, bo nie czują się gorszymi piłkarzami. Z tego wynika ich frustracja. Nie potrafią utrzymać temperamentu, wdają się w taką samą grę jak Barca. Moim zdaniem powinni się wycofać. Napastnicy i pomocnicy rywali wiedzą, jak gra Pepe, dlatego często specjalnie symulują po starciach z nim. Niedawno Pepe wyskoczył do główki, a napastnik Sportingu Gijon nadział się na jego łokieć. Padł jak nieżywy, choć Portugalczyk nic nie zrobił. To samo było z Danim Alvesem - Pepe kopnął piłkę, a obrońca Barcelony zaczął się zwijać z bólu, choć nie było między nimi kontaktu. Takie zachowania rywali doprowadzają go do kresu wytrzymałości i wtedy nerwy puszczają. (not. rb)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.