Hiszpania na Euro u siebie? A skąd! "Chcecie meczu w Bilbao? To będziecie mieć czołgi na ulicy!"

Jest wiele powodów, by polska kadra bała się Hiszpanii, ale na pewno nie ten, że rywal wszystkie mecze grupowe Euro 2020 zagra u siebie. Hiszpania nie będzie w Bilbao u siebie. To nie jest jej dom i nie zostałaby tam wpuszczona w innych okolicznościach.

Walencja. Gijon. Kadyks. Madryt. Tam grała Hiszpania w eliminacjach Euro 2020. Na wschodnim północnym i południowym wybrzeżu, na obu madryckich stadionach. Na żadnym dwa razy. Ta reprezentacja ma od kilkunastu lat swój dom zgrupowań, czyli centrum Las Rozas pod Madrytem, gdzie są ośrodek treningowy, siedziba federacji, muzeum hiszpańskiej piłki. Ale nigdy nie miała domu meczowego. Stadionu, który byłby jej twierdzą, jak Narodowy jest twierdzą polskiej kadry. Hiszpania jest drużyną wędrowną, zdarza jej się latać na mecze na Baleary, a nawet na Kanary. I są też takie miejsca, w których jest bardzo niemile widziana: Kraj Basków i Katalonia.

Ostatni mecz Hiszpanii w Kraju Basków udało się rozegrać ponad pół wieku temu

W Katalonii Hiszpania nie zagrała żadnego meczu od 15 lat, a ten ostatni, w 2004 roku z Peru, był na Stadionie Olimpijskim, a nie na Camp Nou, gdzie nastroje antyhiszpańskie są najsilniejsze. Na Camp Nou Hiszpania ostatni raz grała w 1992: reprezentacja olimpijska w finale z Polską. Bo nie dało się tego uniknąć. Poprzednie mecze igrzysk w Barcelonie kadra grała w Walencji (gdyby gospodarzem Euro 2020 była Walencja, Madryt, czy któreś z andaluzyjskich miast, wtedy można by napisać z przekonaniem – Hiszpania gra u siebie), ale finał już musiała na Camp Nou. Były ogromne obawy, jak zostanie przyjęta, ale euforia wokół sukcesu drużyny okazała się silniejsza niż podziały, tłum skandował nawet „Jordi Puyol nos engana, Barcelona es Espana!”. Czyli: „Jordi Puyol (szef Generalitat de Catalunya, lider katalońskich nacjonalistów) nas oszukuje, Barcelona to też Hiszpania”.

Ale w Kraju  Basków, gdzie teraz Hiszpania ma zagrać niby jako gospodarz, trzeba będzie dużo więcej wysiłku, by wznieść się ponad podziały. Tam reprezentacja Hiszpanii nie grała od ponad pół wieku. Od 1967 roku, od meczu z Turcją w eliminacjach ME 1968. Nawet finał Pucharu Króla, podczas którego odgrywany jest hymn Hiszpanii, nie gościł w Bilbao od 1921 roku. Gdy Athletic Bilbao gra w finale tego pucharu, jego kibice wygwizdują hymn. A gdy w finale Athletic spotyka się z Barceloną, gwizdy kibiców obu drużyn czasem zagłuszają hymn. Choć nie zawsze słychać to w telewizji, zdarzyło się, że publiczny nadawca zawczasu przygotował na czas hymnu inne obrazki do transmisji.

Polacy trafili do bardzo wymagającej grupy. "Nie możemy pompować balonika"

Zobacz wideo

Mecz kadry? W Katalonii i Kraju Basków nawet rozstawienie stref kibica jest problemem

Na takim stadionie reprezentacja Hiszpanii ma rozegrać trzy mecze grupowe – drugi, 20 czerwca, z Polską – i może jeszcze jeden w fazie pucharowej. Będzie grała pod hasłem „Futbol nas odróżnia. Futbol nas łączy”, ale różnie z tym łączeniem bywa. Pielęgnowana przez lata w Katalonii i Kraju Basków niechęć do reprezentacji Hiszpanii może osłabła nieco w XXI wieku, gdy ta drużyna zdobywała dwa mistrzostwa Europy, mistrzostwo świata i trudno było jej nie kochać. Ale nadal jest silna.

W Barcelonie tylko przy okazji mundialu w RPA 2010 udało się rozstawić strefy kibica z wielkimi ekranami. I to tylko przed finałem, wcześniej opór władz był zbyt wielki, mimo że w pierwszym składzie tej drużyny było aż pięciu Katalończyków: Gerard Pique, Xavi, Carles Puyol, Sergio Busquets i Joan Capdevila. Przy okazji pozostałych zwycięskich turniejów Hiszpanii: Euro 2008 i Euro 2012, takich stref kibica postawić się w Barcelonie nie udało. Władze miasta i Generalitat de Catalunya utrącały ten pomysł, mimo że nie brakowało chętnych do organizacji i sponsorowania takich stref. Podobnie było przed Euro 2016 we Francji.

„Jeśli goszczenie Euro 2020 ma oznaczać, że zagra tu Hiszpania, to wolę żeby Bilbao nie było gospodarzem”

A w Kraju Basków ta niechęć do reprezentacji Hiszpanii idzie znacznie dalej. Gdy w 2014 rozstrzygało się, że Bilbao będzie jednym z miast gospodarzy turnieju, i gdy okazało się, że nie da się wymigać od obowiązku goszczenia tutaj Hiszpanii, jeśli się zakwalifikuje do finałów, szef Diputacion Foral de Vizcaya, czyli najważniejszej lokalnej władzy w Kraju Basków, ostrzegał: Hiszpania grająca w Kraju Basków to zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli, trzeba będzie wyprowadzić czołgi na ulice, „zanim tu przyjadą autobusy z czerwono-żółtymi flagami, czarnymi bykami, i tłumem gotowym zająć zbuntowaną prowincję”.

- Ja jestem za tym, żeby tu Hiszpania nie przyjeżdżała, i jeśli to oznacza, że Bilbao ma nie być gospodarzem Euro 2020, to niech nie będzie, bo są rzeczy ważne i ważniejsze. Hiszpania będzie tu mile widziana tylko jeśli zagra jako gość, a jej rywalem będzie reprezentacja Kraju Basków. Wtedy przyjmiemy ją miło, tak jakby to była Anglia, Francja czy Niemcy - mówił Jose Luis Bilbao,  wieloletni szef Diputacion Foral, w wywiadzie dla Radio Euskadi. Pozwolił w nim sobie nawet na uwagę, że nie jest jasne, czy podczas Euro 2020 Królestwo Hiszpanii będzie jeszcze istnieć. Bilbao przepraszał potem za niektóre słowa, od 2015 nie jest już szefem Diputacion, ale to nie oznacza, że nastroje się mocno zmieniły.

W 2016 lokalni działacze Partii Ludowej wnioskowali, żeby Bilbao rozważyło organizację finału Pucharu Króla. Szacowali korzyści ekonomiczne dla miasta na 10 milionów euro. Ale wniosek przepadł. Rok później w parlamencie Kraju Basków była debata, czy nie zaprosić reprezentacji Hiszpanii na jakiś mecz. Wniosek znów złożyła Partia Ludowa. Podczas tej debaty - 21 czerwca 2017, czyli dokładnie trzy lata przed grupowymi meczami Hiszpanii w Bilbao - przedstawiciele Nacjonalistycznej Partii Basków (z niej wywodzi się burmistrz Bilbao) przekonywali z mównicy, że „reprezentacja Hiszpanii nie jest naszą reprezentacją” i wzywali FIFA, żeby wreszcie uznała za oficjalną reprezentację Kraju Basków.

Burmistrz Bilbao: wolałbym, żeby tu grała trzy mecze jakaś inna reprezentacja, nie Hiszpania

Burmistrz Bilbao Juan Maria Aburto jest na tle niektórych partyjnych kolegów dość umiarkowany, ale i tak kilka dni temu zapowiedział, że nie będzie na czas mistrzostw żadnego łączenia herbu Bilbao z herbem reprezentacji Hiszpanii ani kampanii promocyjnych miasta z udziałem reprezentacji. Wnioskowali o to, oczywiście, lokalni działacze Partii Ludowej. Burmistrz Bilbao odpowiedział im, że liczy się to, że Euro 2020 jest w Bilbao, a nie to, kto w Bilbao zagra. Mało tego, w wywiadzie radiowym dodał, że wolałby żeby te trzy mecze w Bilbao rozegrała jakaś inna reprezentacja, nie Hiszpania.

- Z ekonomicznego punktu widzenia wolałbym kogoś innego, zagraniczni kibice zostawiliby więcej pieniędzy - powiedział burmistrz. - Pamiętajmy, że to jest wydarzenie międzynarodowe. I dla nas liczy się w nim to, że Bilbao może się pokazać jako wyjątkowe miejsce - mówił burmistrz. Nie brzmi to jak „Czujcie się jak u siebie w domu” do piłkarzy Luisa Enrique. Być może turniejowa euforia znów, jak w 1992 roku w Barcelonie, weźmie górę nad podziałami, ale i tak ze wszystkich gospodarzy Euro 2020, których Polska mogła wylosować, Hiszpania będzie gospodarzem najmniej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.