Po losowaniu grup Euro 2020, dziennikarze ze Skandynawii obstąpili Zbigniewa Bońka. Obecnego prezesa PZPN, a niegdyś piłkarza Juventusu czy Romy znają tam wszyscy. Podobnie jak teraz Roberta Lewandowskiego. Rozmowa była wesoła.
- Jeden z reporterów zapytał go o Lewandowskiego. Boniek odpowiedział, że to nie będzie mecz Szwecji z Lewandowskim, tylko Szwecji z Polską. Wasz prezes powiedział, że jesteśmy silną drużyną, grającą fizyczny, dobry futbol – relacjonuje nam dziennikarz “Expressen” Petter Landen.
- Potem Boniek dostał pytanie czy kogoś z drużyny Szwecji obawia się szczególnie. Odpowiedział, że Zlatana.
- Ale on już w kadrze nie gra - zdziwił się reporter.
- Jeszcze lepiej, że nie gra. Ibra to Ibra - wzruszył ramionami Boniek i odszedł. Nie wiemy, czy żartował - śmieje się Landen. Przyznaje, że po Zlatanie, którego znają wszyscy, szwedzka drużyna gwiazd nie ma. Z drugiej strony niespecjalnie są jej potrzebne.
Wylosowanie Polski i jednego z rywali, którego w marcu wyłonią play-offy (Irlandia, Bośnia i Hercegowina, Słowacja lub Irlandia Płn.) w Szwecji przyjmowane jest z optymizmem. Choć zajmujący się szwedzką reprezentacją Landen ma na ten temat trochę inne zdanie.
- To nie jest ani dobra, ani najgorsza grupa. Przypomnę, że gdybyśmy nie trafili na Hiszpanię i Polskę to zostałaby nam już tylko grupa z Francją i Niemcami. Patrząc od tej strony z grupy E się cieszę. Hiszpanię znamy, bo graliśmy z nią w kwalifikacjach. W meczu wyjazdowym nie mieliśmy szans. U siebie było lepiej, ale biorąc pod uwagę, że z Hiszpanami podczas Euro będziemy grać na ich terenie, to nie wiążę z tym meczem wielkich nadziei - mówi nam dziennikarz “Expressen”.
- Co do Polski mam mieszane uczucia. W naszym kraju wszyscy znają Lewandowskiego, ale poza tym wiedza o Polakach nie jest najlepsza. Nie sądzę, by przeciętny kibic kojarzył Piątka czy Milika. Dlatego z tego losowania Szwedzi są zadowoleni. Ja niekoniecznie. Znam siłę polskiej piłki, wiem, że macie sporo utalentowanych graczy. Jedynym pocieszeniem dla nas może być fakt, że zwykle lepiej wychodziły wam kwalifikacje niż same turnieje. Szansę na wygraną w naszym meczu oceniam po równo dla każdej z drużyn. To spotkanie z 24 czerwca zapewne zadecyduje kto będzie wiceliderem grupy, a kto zakończy ją na trzecim miejscu. Rywale z play-offów mnie nie przerażają, choć oczywiście lepiej byłoby uniknąć ewentualnego starcia z Irlandią w Dublinie – komentuje Landen.
Zdecydowana większość piłkarzy, która wywalczyła awans do Euro 2020, z dobrej strony pokazała się już na ostatnim mundialu. Szwedzi pokonując Meksyk (3:0) i Koreę Południową (1:0) doszli aż do ćwierćfinału mistrzostw. W 1/8 finału uporali się jeszcze ze Szwajcarami (1:0). Do tamtych graczy dołączyło jeszcze dwóch młodych piłkarzy. Według naszego rozmówcy to mogą być talenty na miarę największych szwedzkich gwiazd.
- Pierwszym jest Alexander Isak z Realu Sociedad. Kiedy w wieku 17 lat zaczął grać w naszej ekstraklasie wszyscy widzieli, że ma to coś czego brakowało innym. Wybijał się, nawet boiskową inteligencją. Szybko przez Dortmund poszedł do La Liga i dalej wiązane są z nim spore nadzieje. W Realu gra regularnie. Myślę, że będzie gotowy, by na tym Euro pokazać się z jak najlepszej strony - mówi Landen. Mundial w Rosji Isak oglądał w telewizji, ale podczas tamtej imprezy miał niecałe 19 lat i był wykorzystywany w młodzieżowych reprezentacjach.
- Jest też Dejan Kulusevski, który właśnie wybrał grę dla Szwecji, choć mógł reprezentować Macedonię. Zadebiutował u nas w starciu w Wyspami Owczymi (3:0). Teraz czekamy co będzie dalej – zwraca uwagę dziennikarz. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że gra jego drużyny jest prosta. Uśmiecha się, gdy mówimy mu, że polscy piłkarze w rozmowach po ostatnim mundialu stwierdzili, że "zamiast kombinować z nowym ustawieniem, trzeba było być jak Szwecja: zanudzić wszystkich, ale wyjść z grupy".
-W grze Szwedów rzeczywiście nie ma co liczyć na jakieś niespodzianki. Gramy 4-4-2, właściwie cały czas tak samo. To kompaktowa drużyna. Styl gry w kwalifikacjach nie był zaskoczeniem. Może trochę od czasów MŚ poprawiliśmy naszą kontrolę nad piłką. Jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani w defensywie. Trudno jest nas złamać, choć oczywiście jest to możliwe - podsumowuje reporter “Expressen”.
Landen zwraca też uwagę, że dobra gra to zasługa selekcjonera. Ten, trochę tak jak Jerzy Brzęczek, zwrócił na siebie uwagę prowadzeniem drużyn w rodzimej lidze.
- Jan Olof Andersson to trener, który w ostatnich latach za swoją pracę zyskał w Szwecji ogromny szacunek. Razem z Norrkoping w 2014 roku był bliski spadku z AllSvenskan (najwyższa klasa rozgrywkowa – przyp. red.). Drużynę jednak utrzymał. W następnym sezonie zdobył z nią mistrzowski tytuł. To było już olbrzymią niespodzianką. Andersson trenowanie zaczynał w 2004 roku w małym Halmstad, więc ta kariera rozwinęła się bardzo dobrze i szybko. Z kadrą pracuje od połowy 2016 roku. Kontrakt ma podpisany do połowy 2022 - mówi nam Landen.
Gdy przypominamy mu, że Szwecja zawsze była dla nas rywalem niewygodnym odpowiada, że nie ma to znaczenia. -To historie sprzed kilkunastu lat. W tej erze meczu nie graliśmy - odpowiada.
Co ciekawe Polska miała zmierzyć się ze Szwecją w marcu. Obie federacje były już dogadane, ale plany trzeba było porzucić przez sobotnie losowanie. Teraz obie ekipy w pośpiechu muszą szukać rywala na mecz towarzyski, a przeciwko siebie spotkają się trzy miesiące później. Tyle, że już w starciu o punkty, a może i awans do 1/8 finału. Z każdej grupy wyjdą dwie drużyny plus cztery najlepsze z trzecich miejsc. Grup jest sześć.