Euro 2016. Portugalia - Francja. Rozbite marzenia Cristiano Ronaldo

Cristiano Ronaldo płakał, gdy lekarze znosili go z boiska na noszach. W finale mistrzostw Europy zagrał przez ledwie dwadzieścia minut po brutalnym faulu Dimitriego Payeta. A przecież to miał być jego wstęp do wiecznej legendy bohatera Portugalii

Wyglądało to okropnie. Cristiano Ronaldo próbował przyjąć piłkę na połowie Francuzów, przed sobą miał jednego rywala, ale to atak zza pleców okazał się mocniejszy. Dimitri Payet nawet nie próbował zwolnić nabiegając na Portugalczyka. Mocno trafił w postawną nogę, w zewnętrzną stronę stawu rywala, przeginając niebezpiecznie kolano. Mark Clattenburg nie zareagował, nie przerwał gry i nie napomniał Francuza. Był sam początek spotkania.

I przez kolejny kwadrans toczył walkę sam ze sobą, patrząc na kolano i myśląc, czy nie powinien zejść. Gdy Joao Mario podbiegł do niego i pytał, czy naprawdę jest w stanie wytrzymać mimo bólu, Ronaldo już chyba wiedział, że nie ma szans. Po chwili położył się, wszyscy koledzy go pocieszali, a on zszedł płacząc. Lekarze jeszcze skleili mu obolałe kolano, wrócił na boisko, ale nic z tego nie było. Wystarczył jeden sprint i było po meczu Cristiano Ronaldo.

- Moim marzeniem zawsze było wygrać puchar z Portugalią - mówił po półfinale. W Lyonie rozstrzygnął losy meczu z Walią, strzelił pięknego gola i asystował przy trafieniu Naniego. Oddalił wątpliwości, że zalicza trudny turniej, że brakuje mu sił do szczytu swojej formy. Ale chociaż nie zawsze błyszczał, to za każdym razem widać było ogromną determinację. Jego najbliższy przyjaciel w kadrze chwalił go za pracę w defensywie, jednym z obrazków półfinału był jego pościg za Garethem Balem na własną połowę, by odebrać rywalowi piłkę.

Zastanawiano się, czy to będzie jego finał. Czy zwycięstwem i golami zdobędzie dla Portugalii mistrzostwo, a dla siebie Złotą Piłkę. W ankiecie "L'Equipe", która zestawiła go z Antoine'em Griezmannem dostał prawie czterdzieści procent z ponad stu dwudziestu tysięcy głosów - dużo, jak gazetę czytaną niemal wyłącznie przez Francuzów.

Jego z oczywistych względów obawiali się najbardziej. "L'Equipe" pytała Raphaela Varane'a o to, jak Francuzi powinni zatrzymać Cristiano Ronaldo - w końcu jego klubowego kolegę. - Po pierwsze, trzeba nie dopuścić do podań. Ograniczyć je do maksimum. Ale on najgroźniejszy staje się w momencie, gdy dostaje piłkę i czuje, że ma z nią komfort. Nie zostawiajmy mu dużo miejsca, nie pozwalajmy manewrować i decydować o tym, jak idą ataki drużyny. Blokujmy jego decyzje, przy piłce i bez. A dodatkowo dodajmy fizycznej presji - mówił kontuzjowany wice-kapitan Francuzów. Było jasne, że Payet przyjął jego rady.

Determinację Cristiano Ronaldo było widać także przed meczem - w trakcie rozgrzewki motywował każdego z kolegów. Podchodził, mówił kilka słów, klepał po plecach i przybijał piątkę. Tak zachowuje się kapitan. Ale chwilę przed tym, jak po dwudziestej minucie po raz ostatni położył się na murawie, rzucił o nią opaską, którą zdjął z ramienia.

Takie pożegnanie - zniesienie na noszach przy owacji całego stadionu - zostanie z nim na zawsze. Bo dziś wszystko miało się wokół jego kręcić. Nie tak, jak w 2004 roku, gdy chodziło o całą Portugalię, a nie wtedy 19-latka, którego talent wielki świat poznał, ale nie znał pełni możliwości. Niezależnie od wyniku finału on i tak nie będzie uważał, że marzenie udało się w pełni zrealizować. Kto wie, czy to nie była ostatnia taka szansa Cristiano Ronaldo na wielkiej karierze. Santos mówił, że jego kapitan jeszcze długo będzie prowadził drużynę na boisku, ale w Rosji na mundialu będzie miał 33 lata. Do tej pory był fizycznym fenomenem, teraz można się zastanawiać, czy wiek go nie dogoni?

Tyle strzelił goli, tyle wygrał i tyle osiągnął, ale dla Cristiano Ronaldo w najważniejszym meczu kariery futbol okazał się okrutny.

Zobacz wideo

Portugalia - Francja. Kto wygrał finałowe starcie na trybunach? [ZDJĘCIA]

Kto wygra Euro 2016?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.