Euro 2016. Cristiano Ronaldo w wersji ekonomicznej

To miał być najtrudniejszy sezon w karierze Cristiano Ronaldo. Tymczasem okazuje się najlepszy. W niedzielę Portugalia zagra w finale Euro z Francją

Tym razem chce, by były to łzy szczęścia. Tuż po półfinałowym zwycięstwie nad Walią gwiazdor Realu Madryt myślał już o niedzielnym finale Euro 2016.

Dla niego będzie to druga próba odczarowania złota. 12 lat temu, jako nastolatek, stawał do walki z Grekami w finale mistrzostw w ojczyźnie. Portugalia była faworytem, choć już w meczu otwarcia uległa rewelacyjnej drużynie Otto Rehhagela. Finał był bolesną kopią i wywołał depresję u milionów Portugalczyków. Ich piłkarze liczyli na swój pierwszy tytuł mistrzowski. Skończyło się na łzach młodego piłkarza Manchesteru United, które do dziś pozostają symbolem tamtego turnieju.

Ronaldo wracał potem na każde kolejne Euro. W Austrii i Szwajcarii drużyna grała fenomenalnie w fazie grupowej, by w ćwierćfinale nadziać się na Niemców. Przegrała 2:3, co nie przeszkodziło jej największej gwieździe zdobyć pierwszego tytułu gracza roku. Już wtedy zaczęły się pomruki, że Ronaldo jest największym solistą wśród piłkarzy i zbyt często traci z oczu dobro drużyny.

Mistrzostwa w Polsce i na Ukrainie znów były niezłe dla Portugalczyków - tym razem w półfinale więcej szczęścia mieli jednak Hiszpanie. Po 120 minutach walki bez goli Ronaldo poprosił trenera, by mógł strzelać decydującego, ostatniego karnego. Ale strzelać nie musiał. Przed nim pudłowali koledzy.

Na francuskie Euro Portugalia przywiozła zespół, nad którym unosił się ogromny znak zapytania. Tak jak nad jej kapitanem. W lutym Ronaldo skończył 31 lat i zdaniem dużej części komentatorów wszedł w okres zmierzchu. Jesienią był katem, ale głównie słabych drużyn. Bilans 20 meczów Ronaldo wyglądał znacząco: 20 goli wbitych Malmoe (dwa mecze), Szachtarowi (dwa), Espanyolowi, Rayo, Sociedadowi, Celcie, Levante, Las Palmas i Eibarowi. Tymczasem w starciach z PSG (dwa mecze), Barceloną, Athletico, Athletikiem, Sevillą, Villarrealem i Valencią nie trafił do siatki ani razu. Remis w tym ostatnim spotkaniu przepełnił czarę goryczy. Rafę Beniteza zastąpił Zinédine Zidane. Plotki, że Ronaldo będzie musiał opuścić latem Madryt, jeszcze długo nie cichły. Unosił się nad nim duch Roberta Lewandowskiego, który wydawał się idealnym kandydatem do zastąpienia Portugalczyka.

Komentarze były ostre. Ronaldo od zawsze budził uczucia ambiwalentne. Wskazywano, że o 2,5 roku młodszy Leo Messi szuka na siebie nowych pomysłów. Wycofał się z pola karnego, coraz rzadziej jest klasycznym goleadorem, częściej pracuje dla Barcelony mózgiem niż nogami. Tymczasem Ronaldo w wersji po trzydziestce wciąż chce być tym samym cyborgiem, któ- ry przewyższał przeciwników mocą, szybkością i witalnością. Nie-realne?

Zidane okazał się jednak nadspodziewanie dobrym wyborem dla Realu. Wielu jego piłkarzy w naturalny sposób traktowało Zizou jak autorytet. Także Ronaldo, który wiosną zdobył zwycięską bramkę w klasyku z Barceloną na Camp Nou, a niedługo potem hat tricka w rewanżu z Wolfsburgiem, który utrzymał Real w Lidze Mistrzów. Utrzymał i zaprowadził do mediolańskiego finału oraz szczęśliwego końca batalii o odzyskanie tytułu numeru jeden w Europie.

Madrycki pojedynek na San Siro nadszarpnął siły reprezentacji Hiszpanii. Fizycznie część graczy Vicente del Bosque nie doszła do siebie i w ćwierćfinale Euro wyglądała na bezradnych wobec galopujących po murawie Włochów. Hiszpanom wydawało się, że ten sam los czeka ich sąsiadów. "Fado brzmi wyjątkowo smętnie" - pisała hiszpańska prasa o grze Portugalczyków. Nastrój narodowej muzyki pasował do trudności, z jakimi Ronaldo i reszta spotykali się na francuskich boiskach. Trzy razy "F", czyli Fatima, fado i futbol to od dziesięcioleci symbole zachodniej części Półwyspu Iberyjskiego.

Mimo wszystko drużyna i Ronaldo trwali, robiąc krok po kroku do przodu. Najwięcej kłopotów sprawili im Polacy, ale ich udało się zmóc po konkursie karnych. W półfinale z Walią Ronaldo zagrał bardzo ekonomicznie. Jego kolega z Realu Gareth Bale był wszędzie, tylko nie tam, gdzie rozstrzygały się losy rywalizacji. Tymczasem Cristiano błysnął dwa razy, z czego urodziły się gol i asysta. Tezę o zmierzchu Portugalczyka trzeba odłożyć. Bez względu na wynik finału w styczniu odbierze pewnie Złotą Piłkę po raz czwarty.

Zobacz wideo

Pięknie skacze i pięknie wygląda. Poznajcie Marie-Laurence Jungfleisch

Więcej o:
Copyright © Agora SA