Wszystko ma być tak samo. Przez ponad dwa i pół roku współpracy reprezentacja stworzyła sobie pewien schemat działania w dniach meczowych. Każdy jest do tego przyzwyczajony, doskonale wie, jak dostosowane są posiłki pod różne godziny rozpoczęcia spotkań. Gdy Polacy grali ze Szwajcarią o 15, to zamiast obiadu był posiłek dla chętnych.
Dziś powtarzany jest schemat dnia z meczu z Niemcami w Paryżu, gdy Polacy również grali o 21. Piłkarze dzień wcześniej mieli przyzwolenie na dłuższe spotkania w pokojach, śniadanie było nieco później niż zwykle. A następnie rozruch w siłowni, by przygotować się do meczu. 13.15 to godzina ostatniej odprawy Adama Nawałki na której piłkarze poznają skład.
Wielkich tajemnic nie ma, jeśli w porównaniu do wyjściowej jedenastki ze spotkania ze Szwajcarią selekcjoner coś zmieni, to wyłącznie przez wzgląd na rywala. Ale w wyżej podanym składzie Polacy rozpoczęli mecz z Niemcami, który ma - skalą trudności i strategią Nawałki - przypominać ćwierćfinał z Portugalią. Nie zmieni się też kolejność piłkarzy do wejścia na boisko: po zawieszeniu za żółte kartki wraca Bartosz Kapustka i to on po imponujących występach w fazie grupowej jest jedną z dwóch pierwszych opcji Nawałki. Drugą jest środkowy pomocnik Tomasz Jodłowiec.
Po obiedzie piłkarze mają czas wolny. Niektórzy na rozmowy z rodzinami, inni jeszcze na drzemkę czy "łapanie koncentracji" - każdy ma swoje sposoby na przygotowanie się do meczu i w te zwyczaje Nawałka nie chce ingerować. Już dawno przekonał się, że swoim piłkarzom może ufać. Na Stade Velodrome biało-czerwoni mają blisko, ledwie kilka kilometrów, dlatego wyjazd z hotelu zaplanowano na 19.20. Wtedy zacznie się wielki wieczór Polaków.