Euro 2016. Polska - Portugalia. Lato: Błaszczykowski? Pomyliłem się, oglądam go z przyjemnością

- Ja nigdy nie miałem problemu, żeby się przyznać do błędu - mówi Grzegorz Lato. Były reprezentant Polski i były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej przed Euro 2016 skreślał Jakuba Błaszczykowskiego. - Nie spodziewałem się, że aż tak się zaangażuje. Walczy na całym boisku, cofa się, pomaga w defensywie. Oglądam go z dużą przyjemnością - mówi teraz. W czwartek o godz. 21 Polska zagra z Portugalią o półfinał. Relacja na żywo w Sport.pl

Obserwuj @LukaszJachimiak

Łukasz Jachimiak: Jak się Panu podoba gra Jakuba Błaszczykowskiego na Euro 2016?

Grzegorz Lato: bardzo mi się podoba, powiem panu. Kuba obecnie gra bardzo dobrą piłkę. Ma trochę kłopotów, bo Włosi go nie chcą [Fiorentina nie zdecydowała się wykupić Polaka z Borussii Dortmund po zakończeniu okresu wypożyczenia], Dortmund ma z nim kontrakt, ale tam też go specjalnie nie chcą. Mimo to gra dobrą, ciekawą piłkę. Walczy, przy tym strzela bramki. A walczy na całym boisku. Nie idzie jak kiedyś tylko cały czas do przodu. Teraz się cofa, pomaga w defensywie. Z dużą przyjemnością oglądam Błaszczykowskiego.

Pytam o niego, bo przed mistrzostwami na antenie TVN-u stwierdził Pan, że Błaszczykowski nie powinien jechać na Euro. Musi Pan być teraz zaskoczony.

- Bardzo. Bardzo! Pozytywnie, powiem panu. Są takie zasady piłkarskie - jak pan nie gra u siebie w klubie, to dla trenera reprezentacji jest ryzyko, żeby pana powołać. Ale trener Nawałka podjął ryzyko i wygrał na tym.

Czyli nie ma Pan problemu z przyznaniem się do błędu?

- Ja powiem panu inaczej - ja nigdy nie miałem problemu, żeby się przyznać do błędu. Bardziej dziennikarze mają problem, żeby się przyznać do błędu. Wy nie znacie słowa "przepraszam", u was takiego słowa nie ma, powiem panu. Niektórzy zmyślą cuda, a później cisza, jakby nic się nie stało.

Miał Pan takie doświadczenia?

- Oczywiście, ale ja jestem zawsze otwarty. Jeżeli co do Kuby się pomyliłem, to mówię uczciwie, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony.

Tym, że Polska w czwartek zagra o półfinał Euro 2016 też jest Pan zaskoczony?

- Panie redaktorze, ja z reprezentacją jestem na dobre i na złe, wyrosłem z rodziny piłkarskiej i, powiem panu, jestem ostatnim, który by myślał, że ten nasz piękny sen zaraz się skończy. Patrząc na nasze spotkania z Portugalią, to nie mamy się czego bać. Kiedy jeszcze byłem zawodnikiem, to wygraliśmy u nich, w Porto 2:0, na mistrzostwach świata w 1986 wygraliśmy 1:0, za Beenhakkera wygraliśmy u siebie 2:1, kiedy dwie bramki zdobył Ebi Smolarek, a w rewanżu Krzynówek strzelił na 2:2 i tak się skończyło. To nie my mamy problem. Uważam, że Polska jest taką drużyną, która Portugalii nie leży.

0:4 na MŚ w Korei i w Japonii w 2002 roku lepiej przemilczeć?

- Na tyle naszych wygranych z nimi raz zdarzyło się przegrać. Ale patrząc na statystyki jesteśmy od nich zdecydowanie lepsi.

Z 10 meczów wygraliśmy trzy, a oni cztery.

- Jest jedna kwestia - w czwartek o godz. 21 trzeba zacząć walczyć tak, jak się zaczęło walczyć ze Szwajcarią czy wcześniej z Niemcami. I jesteśmy spokojni o wynik. A później zobaczymy. Albo będzie Walia, albo Belgia. Wolałbym w półfinale trafić na Walię, bo Belgia prezentuje piękny poziom. Nawet przegrany mecz z Włochami grali bardzo dobrze. A przecież Włosi urośli teraz do roli głównego faworyta. Ciekawe, jak się potoczy ich hit z Niemcami. A później my w pierwszym półfinale, a oni w drugim.

Aż tak bardzo jest Pan przekonany, że awansujemy do półfinału?

- Postawiłem, że będzie 2:1 dla Polaków.

Dużo Pan postawił?

- Nie, niedużo. Ja nie jestem hazardzistą, powiem panu uczciwie. Stówkę postawiłem. Rzadko grywam w totolotki i w wyniki ligi, bo u nas liga to jest nieobliczalna.

Zauważył Pan, że Błaszczykowski dużo pomaga w defensywie, czyli Nawałka wycisnął z niego więcej niż poprzedni szkoleniowcy reprezentacji. Dziwi się pan, że zarabia dwa razy mniej niż od Pana dostawał Franciszek Smuda?

- Panie redaktorze, z tym pytaniem trzeba iść do mojego kolegi z boiska, przyjaciela Zbyszka Bońka, a nie do mnie.

Gdyby od Pana zależała wysokość pensji Nawałki.

- Nie ma "gdyby". A najwięcej to u nas zarabiał Beenhakker. Jak zatrudnialiśmy Smudę, to i tak żeśmy zeszli do dołu.

Tylko że ponad połowę kontraktu Beenhakkera płaciło Tyskie, więc oszczędności nie zrobiliście.

- Tak, płacili większą połowę. Ale mając u siebie mistrzostwa Europy myśmy zdawali sobie sprawę z tego, że musimy drużynie i trenerowi zapewnić wszystko, nawet ptasie mleko. Franek miał stopniowo pieniądze podwyższane, najwięcej zarabiał dopiero w ostatnim roku. A wy musicie zrozumieć jedno - trener nie dostawał i nie dostaje nawet złotówki od polskiego podatnika. Przecież PZPN nie ma żadnych dotacji. Wy się martwicie, że ktoś zarabia 150 tys. złotych, a nie martwicie się, ile zarabiają w prywatnych telewizjach. Ale koniec, na temat pieniędzy nie rozmawiam. Negocjacje będą tajemnicą Nawałki i Bońka. Na pewno się dogadają, bo takiego trenera nie można wypuścić z rąk. A co do Kuby, to jeszcze raz powiem uczciwie - nie spodziewałem się, że aż tak się zaangażuje. Z drugiej strony wie, o co walczy. Z tego, co widzę, w Dortmundzie ciężko będzie mu się zmieścić w składzie, musi się starać o dobry transfer. Szczególnie, że ma 31 lat, czyli walczy o ostatni, konkretny kontrakt w swojej karierze. Tego mu życzę z całego serca, powiem panu. Bo ja nie jestem ani zazdrosny, ani złośliwy, jak niektórzy. Jak słyszałem Radka Majdana, który krytykuje bramkarza Islandii, mówiąc, że jest trzecioligowy, że to muchołap, to ręce mi opadły. Nie chcę Radkowi jego błędów przypominać.

Piłkarze reprezentacji Polski jako Michał Pazdan [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Kto zagra w półfinale?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.