Euro 2016. Prawdziwi bohaterowie turnieju

Widziałem to w każdym meczu, który obejrzałem na żywo, słyszałem w każdej wypowiedzi. I wiedziałem, że najlepszych uczestników fazy grupowej nie szukać na boisku, ale patrząc za linię boczną. Bo to nie warci kilkadziesiąt milionów euro piłkarze są wygranymi pierwszej części Euro 2016, ale ci najbardziej niedoceniani trenerzy.

Rzadko zdarza się, że naprzeciw was siada dentysta lub właściciel biura podróży, by na poważnie porozmawiać o taktyce. Co więcej, słuchacie ich z pełną powagą, bo to oni decydują o losach mistrzostw Europy, przyczyniają się do sensacyji na turnieju we Francji. Można powiedzieć, że to magia pucharu.

Nie tylko magia, ale faktyczne wyniki. Powszechnie uważa się, że górna część drabinki fazy pucharowej jest słabsza. Po stronie Hiszpanii, Włoch, Niemiec a nawet Angii jest 11 mistrzostw świata oraz 9 Europy, a po tej Polski, Walii, Irlandii Północna i Węgier - zero. A jednak patrząc tylko pod kątem Euro we Francji różnica jest żadna. Drużyny z "góry" wygrały tylko jeden mecz mniej niż te z "dołu", strzeliły więcej goli (31 do 27), a przegrały po cztery spotkania. W grupach B, D i F pierwszych miejsc nie zajmowali najbardziej oczywiści faworyci.

Mocni na Euro przywieźli najlepszych piłkarzy, przeciętni oraz słabsi za broń wybrali taktykę - i to ta druga grupa na razie wygrywa. A skoro trudno wybrać z niej konkretnego bohatera fazy grupowej, nawet z silnych reprezentacji jest problem, to za najlepszych trzeba uznać selekcjonerów. Na razie są to ich mistrzostwa - kto lepiej ustawi swój zespół, "przeczyta" rywala czy wprowadzi zmiany w trakcie spotkania.

Widać to na boisku. W Lyonie patrzyłem, jak Islandczycy ustawieni w 4-4-2 irytują Portugalczyków z Cristiano Ronaldo na czele, blokując rywalom przestrzeń i niemal każdą próbę strzału. - Świetnie przesuwaliśmy się w liniach, nasza obrona strefowa była świetna - mówił później Heimir Hallgrimsson, który z Larsem Lagerbackiem prowadzi reprezentację Islandii. Oprócz tego prowadzi gabinet dentystyczny na wysepce Heimaey w archipelagu Vestmannaeyjar. To ich zasługą są historyczne osiągnięcia drużyny: walka w barażach o miejsce na mundialu 2014, awans na Euro 2016 i w końcu faza pucharowa.

- Z Larsem mamy jasną wizję tego, jak wszystko powinno być zrobione, a tego wcześniej brakowało. Mamy model pracy, treningów, gry, wyrażania się i zachowania - mówił Hallgrimsson przed mistrzostwami. - Jestem dumny z naszego osiągnięcia, gry z dobrymi przyjaciółmi, których znam od lat, z którymi występowałem w reprezentacji do lat 17 i 19. To nierealne - radował się Bikir Bjarnasson po wygranej z Austrią (2:1). Jednak islandzki pomocnik myli się: plan (wspólne piłkarskie wychowanie, klarowny i spójny model gry oraz utrzymanie pracy trenerów) musiał dać takie całkiem realne efekty. A pokazane na Euro styl oraz mentalność tylko potwierdzają znaczenie duetu selekcjonerów.

Podobnymi cechami można określić inne reprezentacje ich pokroju. Weźmy na przykład Walię, której trener Chris Coleman od początku kadencji wprowadza konkretny model pracy, wykorzystując każdy procent potencjału drużyny. Najlepszego piłkarza (Garetha Bale'a) ustawia w ataku, potrafił pogodzić słabość obrońców (ustawił trzech środkowych), by wystawić także jak najwięcej ze swoich kreatywnych zawodników (Joe Allen, Aaron Ramsey). Chociaż to nadal zespół defensywny (piąta najniższa średnia posiadania piłki w turnieju, najczęściej przechwytująca podania rywali), to zarazem bardzo szybki oraz skuteczny - Walijczycy strzelili do tej pory najwięcej goli w turnieju (6).

- Patrząc na fazę pucharową przyznaję, że graliśmy na maksimum, odpowiednio dobieraliśmy plan meczowy. Ale zawsze wierzyliśmy w siebie i w to, że mamy szansę. Czasem w futbolu tak jest, że słabsi ze wszystkim trafiają, a faworyci nie - mówił po awansie Coleman. "Together, Stronger" (Wspólnie, Mocniej - tłum.red.) takie jest hasło Walijczyków i nawet Bale zgadza się, że ich liderem jest selekcjoner.

Patrząc na pięć nasjkuteczniejszych drużyn Euro, jedynym faworytem w tym gronie są Włosi. Oprócz nich reprezentacje gorszego sortu: Walijczycy, Islandczycy, Irlandczycy z północy i Węgrzy. Ci ostatni imponują najbardziej, od nudnej gry w eliminacjach rozwinęli się w zespół, którego styl niemiecki "kicker" określa mianem "interesującej mikstury". - Potrafią przygwoździć do pola karnego rywali (przeciwko Islandii), jako całość bronić pod własną bramką i groźnie kontrując (w meczu z Austrią) i mentalnie radzą sobie z boiskowymi problemami - pisze Benni Hofmann, dziennikarz niemieckiej gazety. A trener pomaga im z ławki, w środę zmianami opanował bramkowe szaleństwo w spotkaniu z Portugalią (3:3).

- Mam nadzieję, że to początek lepszej przyszłości. Ten zespół może napisać nowy rozdział w historii węgierskiego futbolu. Jesteśmy mocniejsi fizycznie niż w ostatnich latach, ale mamy też więcej opcji taktycznych - mówi Bernd Storck. Selekcjoner Węgrów pole manewru ma szersze i w pełni je wykorzystuje. Należy jednak pamiętać z jakiego korzysta potencjału. Kapitan Balazs Dzsudzsak gra w Bursasporze, największy talent Laszlo Kleinheisler w Werderze Brema. Ponad połowa składu gra w lidze węgierskiej, a sam Storck przyznaje, że do osiągania wyników na Euro musiał wznieść ich na wyższy, turniejowy poziom tempa gry i presji towarzyszącej. Sukces Węgrów oznacza, że i jemu to się udało.

Kolejnym selekcjonerem, który w kontekście Euro 2016 będzie mówił o sukcesie jest Michael O'Neill z Irlandii Północnej. Jak sam przyznawał przed turniejem, obejmując stanowisko największym wyzwaniem nie było wybranie odpowiednich piłkarzy - pulę ma niemal tak ograniczoną, jak Islandia - ale uświadomienie ich, jak mają grać. - Priorytetem stało się to, byśmy byli zespołem bardzo dobrze grającym bez piłki. A taki rodzaj treningu jest dla zawodników trudny, trzeba odpowiednio dobierać środki i czas, by informacja została w ich głowach - zaznaczał. Irlandia Płn. ma najniższe średnie posiadanie piłki na mistrzostwach, tylko dwa gole stracone i miejsce w 1/8 finału w kieszeni. Wyniki, których nikt po nich się nie spodziewał.

- Ich atutem jest to, jak szybko szukają gry do przodu. Są świetnie zorganizowani, trudni do rozbicia w obronie. Przy tym bardzo skuteczni przy stałych fragmentach gry - chwalił swoich sobotnich rywali Chris Coleman. Albo, mówiąc wprost, komplementował warsztat trenerski Michaela O'Neilla. A przecież jeszcze osiem lat temu Irlandczyk z północy był doradcą finansowym, jego analitykiem jest właściciel biura podróży. - O Irlandii Płn. można powiedzieć, że defensywą stara się przykryć braki w kreatywności. (...) Ale gra w obronie to też sztuka - mówił Austin Macphee .

Ich sobotni mecz wpadł w przestrzeń między dwoma ciekawszymi spotkaniami 1/8 finału. Jakością nie zachwyci fanów, ale będzie dowodem na rozwinięty warsztat wymienionych szkoleniowców. Zwycięzca z dwójki O'Neill-Coleman awansuje do ćwierćfinału i w pełni uzasadnione będzie przyznanie mu za to osiągnięcie tytułu najlepszego selekcjonera turnieju. O ile oczywiście żaden z innych trenerów - zwłaszcza z zespołów ze średniego poziomu, jak Szwajcaria czy Polska - nie przebije ich sukcesu. Jednak i wtedy niemal na pewno potwierdzi wstępną tezę, że gwiazd turnieju należy szukać pośród selekcjonerów.

Zobacz wideo

Stadiony z Czuba, czyli najładniejsze gole, których nie widzieliście, bo oglądacie Euro [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.