Euro 2016. Ukraina - Polska. Dwie twarze kadry, czyli luksus Adama Nawałki

Boleśnie rozlazła i chaotyczna była gra reprezentacji Polski w pierwszej połowie meczu z Ukrainą. Na szczęście Adam Nawałka szybko pokazał, że na słabość na wielkim turnieju nikomu nie pozwoli. Polska pokonała Ukrainę 1:0 i zajęła drugie miejsce w grupie C. W 1/8 finału biało-czerwoni zagrają ze Szwajcarią (sobota, godz. 15).

Nie ma co przypominać historii Piotra Zielińskiego w kadrze Adama Nawałki - od przeciętnej gry w sparingach, przez błysk po eliminacjach i próbowanie go w roli drugiego środkowego pomocnika - bo sam selekcjoner zrecenzował jego występ decyzją po pierwszej połowie. 22-latek dostał swoją szansę, miał za plecami dwóch piłkarzy zabezpieczających go w przypadku ofensywnych szarży, dla niego trener cofnął na bok Arkadiusza Milika. To był gest: "otwieram ci drzwi do pierwszego składu, teraz przez nie wejdź". A Zieliński w Marsylii nawet nie zajrzał przez nie do środka.

Notę wystawił selekcjoner jeszcze w przerwie ściągając piłkarza, którego Liverpool kupi za ponad 20 milionów funtów. Gwoli ścisłości należy więc dodać, że w czterdzieści pięć minut Zieliński miał ze wszystkich piłkarzy najmniej kontaktów z piłką (13), tylko siedem podań, w tym tylko jedno (niedokładne) w strefie "dziesiątki", żadnej udanej próby dryblingu. Gdyby porównać występ jego i Ołeksandra Zinczenki (19-latka grającego na tej samej pozycji po stronie Ukrainy) sprzed przerwy, to była deklasacja. Zieliński nie zaoferował nawet sprintu, zaangażowania, które u Nawałki jest podstawą.

To był równie słaby występ, jak ten ze spotkania towarzyskiego ze Szwajcarią (2:2 w listopadzie 2014 r.), gdy również Nawałka zmienił go w przerwie. Może Zielińskiego nie należy obarczać odpowiedzialnością za to, jak wyglądała gra całego zespołu w pierwszej połowie, ale nie dawał kolegom dodatkowej opcji do zagrania. Opcji potrzebnej, bo biało-czerwoni brnęli w chaos długich podań i przegranych pojedynków w środkowej strefie. Zieliński do pressingu ruszał, ale tylko pod obrońców rywala, Stepanenki i Rotania nie powstrzymując przed zdominowaniem Polaków. I tylko patrzyliśmy, jak topnieje dokładność zagrań piłkarzy Nawałki - w przerwie zatrzymała się na 66 proc., wyniku jak na poziom mistrzostw Europy beznadziejnym.

Mecz z Ukrainą tylko powiększył różnicę między czternastoma piłkarzami z pola z których skorzystał Nawałka w dwóch pierwszych spotkaniach. Może jeszcze udowodnił selekcjonerowi, że Tomasz Jodłowiec może i jako destruktor się spisuje, ale nie daje nadziei na więcej. Przeciwko Ukrainie posyłał takie podania, jakby brał udział w innym spotkaniu. Krzysztofowi Mączyńskiemu zarzucano, że bywa niewidoczny, jednak ma technikę na europejskim poziomie. Może takie mecze sprawią, że kibice docenią m.in. jego podania wszerz boiska, które uspokajają grę zespołu, utrzymują go przy piłce, nie zmuszają do kolejnej walki o jej odzyskanie.

W Marsylii obejrzeliśmy dwie twarze reprezentacji Polski. Ta pierwsza miała oblicze zagubionego Zielińskiego, który pozwolił się zdominować. Pamiętamy to z meczów także z Ukrainą w eliminacjach do brazylijskiego mundialu i mieliśmy nadzieję, że już nie wróci. Może pokazała się, by nie pozwolić kibicom odlecieć, bo na papierze wynik po fazie grupowej jest fantastyczny.

A te siedem punktów i zero straconych goli dała nam drużyna z drugiej połowy. To zespół przede wszystkim spójny, konkretny i pewny swego. Odwrotność tej rozlazłości i chaosu z pierwszej połowy. Chociaż przed przerwą Polacy stwarzali sobie doskonałe sytuacje (Milik, Lewandowski), to i tak kibice w ceimno wezmą zespół z Jakubem Błaszczykowskim, ustawiony w klasyczne 4-4-2, broniący się z poświęceniem pod własną bramką i atakujący na pełnej szybkości. Nie bez wad, ale swoje minusy maskujący np. kapitalnymi interwencjami obrońców lub Łukasza Fabiańskiego. Z Grzegorzem Krychowiakiem interweniującym tak, jak w 85. minucie, a nie ryzykownie rozgrywającym w pierwszej części meczu.

Sytuacja w grupie dała reprezentacji luksus takiej słabej połowy spotkania. Powiedzmy wprost - bylibyśmy zaniepokojeni takim występem nawet w nic nie znaczącym sparingu, a co dopiero na Euro 2016. A skoro teraz kadra idzie krok dalej i czeka ją mecz ze Szwajcarią w 1/8 finału, to Nawałka zostanie przy wspomnianej czternastce piłkarzy, postawi na spójność, konkret a Piotr Zieliński niech czeka. Dojrzeje do presji i walki w Anglii oraz w Liverpoolu, zasłuży na kolejną szansę. Talentem w tej drużynie się nie obroni, u Nawałki ważniejszy jest boiskowy etos pracy.

Zobacz wideo

Euro 2016 jak okręgówka! Pęknięta piłka, porwane koszulki... [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Agora SA