Euro 2016. Niemcy - Polska. Szanowny pan Pazdan

Siłą Biało-Czerwonych w eliminacjach do Euro był atak, najlepszy na kontynencie. We Francji drużyna Adama Nawałki jest najskuteczniejsza w defensywie. To bardzo inteligentna zmiana

Ogień w sercu i chłodna głowa - tak odbierają zespół Nawałki za granicą. Dobrze zajrzeć do mediów z krajów niezainteresowanych, by uświadomić sobie, jak widzą tam polską drużynę. Hiszpański dziennik "Marca" napisał, że stoperzy Kamil Glik i Michał Pazdan nie są co prawda kandydatami na bohaterów pierwszych stron największych europejskich gazet, ale swoją robotę w meczu z mistrzami świata wykonali doskonale.

Drużyna Nawałki pokazuje inteligencję. Zagrała we Francji dwa zupełnie inne mecze, z rywalami z kompletnie odmiennej rzeczywistości.

Wspólnym mianownikiem między Irlandią Płn. i Niemcami było tylko to, że obaj bramkarze: zarówno Wojciech Szczęsny, jak i Łukasz Fabiański nie musieli wystąpić w głównych rolach. To, co miało być słabością kadry: niepewna defensywa, osierocona kontuzją Macieja Rybusa, stało się jej atutem. Na wielkich turniejach to sprawa fundamentalna. Bitwy wygrywa się atakiem, wojny obroną.

Glika zostawmy - to od dawna opoka drużyny. Aby zgrać tak świetny mecz przeciw mistrzom świata, Michał Pazdan musiał przekroczyć kilka barier. Łącznie z tą największą - barierą niewiary. Jak mówi Tomasz Frankowski, który pracował z obrońcą w Jagiellonii Białystok, jest on piłkarzem wyjątkowo samokrytycznym. Pazdanowi nie wydaje się, że jest Matsem Hummelsem lub Jérome'em Boatengiem. On nigdy nawet nie otarł się o poziom stoperów niemieckich, ani na wielkim turnieju z reprezentacją, ani w Lidze Mistrzów. Trzeba było dużej siły wewnętrznej, by w chwilę nadrobić tak kolosalną wyrwę w doświadczeniu. To tak jakby tenor chóru kościelnego z Nadarzyna zaśpiewał w La Scali. I to zaśpiewał tak, aż zatrzęsły się mury.

W meczu z Irlandią Płn. Pazdan nie uniknął błędu, uratował go dobrą interwencją Szczęsny. Na Saint-Denis nikt go ratować nie musiał - grał bezbłędnie. W cztery dni Polska potrafiła się przepoczwarzyć z zespołu, który całkowicie zdominował Irlandczyków, w drużynę, która znalazła sposób na mistrzów świata, nie wdając się w zgubną wymianę ciosów. Gdyby tak jeszcze Arkadiusz Milik przyłożył do piłki nogę zamiast głowy. Ale Niemcy i tak zaliczyli na wielkim turnieju pierwszy mecz od 7 lipca 2010 roku, gdy nie zdobyli bramki. Ostatni był półfinał mundialu w RPA z Hiszpanami (0:1), na mistrzostwach w Brazylii drużyna Joachima Löwa remisowała bez bramek z Algierią i Argentyną, ale wygrywała po dogrywce.

Zwycięstwo zespołu Nawałki nad Niemcami w eliminacjach było ważne dla nas. Mistrzowie świata na nim przesadnie nie ucierpieli. I tak pojechali na Euro 2016 z pierwszego miejsca w grupie. Remis na Saint-Denis ma o wiele większe znaczenie. Pokazuje, że grając mądrze, z determinacją i ogniem w sercu, piłkarze Nawałki są w stanie osiągnąć światowy poziom. I nie pojedynczo, bo Lewandowski, Krychowiak, Piszczek, Glik czy Fabiański to już klasa światowa, ale jako całość, włącznie z piłkarzami kopiącymi piłkę w lidze, której mistrz od dwóch dekad nie potrafi sforsować bram Champions League.

Pazdan może być więc graczem symbolicznym. A przecież kiedyś budził narodową uciechę. "Chętnie poznam pana Pazdana" - powiedział Michał Żewłakow, przyjeżdżając na zgrupowanie kadry Leo Beenhakkera w grudniu 2007 roku. Holender zebrał zaciąg zagraniczny i krajowy, zapraszając piłkarza Górnika Zabrze, by udowodnić, że Polska nie jest piłkarską pustynią. 20-latek miał pokazać, że gracz ekstraklasy może wykonać krok na poziom określany przez selekcjonera jako "international level". Stał się jednak raczej obiektem żartów: choć Beenhakker zabrał go na Euro 2008, nie zagrał na nim nawet minuty. W Austrii i Szwajcarii na poziom międzynarodowy wspięli się tylko bramkarz Boruc i naturalizowany Roger Guerreiro.

Co znaczył Pazdan bez Beenhakkera?

Wydawało się, że niezbyt wiele, toteż selekcjonerzy przypomnieli sobie o nim dopiero 5,5 roku później, gdy na czele kadry stanął Nawałka, były asystent Holendra. Od debiutu w reprezentacji w grudniu 2007 roku do rozegrania pierwszego meczu o punkty w czerwcu 2015 roku piłkarzowi minęło jakieś 75 proc kariery. Po udanych pojedynkach sprzed roku z Gruzją (eliminacje) i Grecją (sparing) Legia zapłaciła za Pazdana 700 tys. euro. I niedawno zdobył swój pierwszy tytuł mistrza Polski.

Dla Nawałki Pazdan też nie był pierwszym wyborem. Gdyby nie zagubił się gdzieś Łukasz Szukała, on byłby partnerem Glika. Ale jest nim stoper Legii, dziś już prawie 29-letni.

To pokazuje, że w piłce można wierzyć w cuda, choć to biznes obracający setkami milionów. Niech Pazdan we Francji śni swój sen na jawie. Nawet jeśli Lewandowski jest piękną twarzą polskiej kadry, a gracze z ekstraklasy brzydszą, o którą najbardziej drżeliśmy przed wielkim egzaminem, Nawałka potrafił to, czego nie umiało tylu przed nim - udowodnić, że mityczny "international level" bywa w zasięgu ręki piłkarza z ekstraklasy.

Zobacz wideo

Skandal na trybunach. Petardy, race na murawie. Chorwaccy kibice przesadzili [ZDJĘCIA]

Czy Polska pokona Ukrainę?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.