Włosi osiągnęli swój cel. Wygrali z reprezentacją Szwecji i umocnili się na pierwszym miejscu grupy E. Piłkarze Antonio Conte w dwóch meczach zdobyli sześć punktów i nie stracili żadnej bramki. W zdecydowanie gorszej sytuacji są Szwedzi, którzy na inaugurację nie potrafili pokonać Irlandczyków, a w piątek nie złamali włoskiej defensywy.
W spotkaniu rozegranym w Tuluzie brakowało przede wszystkim ciekawych akcji ofensywnych, strzałów na bramkę, czyli tego co w piłce nożnej jest najpiękniejsze. Włosi i Szwedzi dali za to pokaz gry defensywnej.
Przez większość spotkania grę prowadzili Szwedzi. Piłkarze Erika Hamrena dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie potrafili poważnie zagrozić bramce Gianluigiego Buffona. Ciekawe ataki kibice zobaczyli dopiero w końcówce spotkania.
W 72. minucie Szwecja mogła wyprowadzić decydujący cios. Ibrahimović dostał świetne podanie z lewego skrzydła, piłka po drodze minęła Buffona i Zlatan miał przed sobą pustą bramkę. Szwed jednak fatalnie przestrzelił, ale na jego szczęście był na spalonym, co świetnie wychwycił sędzia asystent.
Włosi do ataku ruszyli jeszcze później. Najpierw świetną sytuację zmarnował Marco Parolo. Zawodnik Lazio w idealnym momencie wbiegł w pole karne, uderzył piłkę głową, ale trafił w poprzeczkę. Co nie udało się Parolo, wykończył Eder. Piłkarz Interu Mediolan zdecydował się na indywidualną akcję, minął kilku Szwedów i pięknym strzałem pokonał Andreasa Isakssona i Włosi mogli zacząć świętować.
Niemcy - Polska. Po meczu Loew pogratulował Nawałce. Smutni Niemcy, zły Neuer [ZDJĘCIA]