Euro 2016. Niemcy - Polska. Porozmawiajmy o grze w piłkę. Wreszcie

Polacy z Borussii więcej zrobili dla wizerunku Polski w Niemczech niż cała sztafeta ambasadorów. Ale trzeba było jeszcze zwycięstwa w ostatnich eliminacjach, żeby o czwartkowym meczu zacząć mówić: hit rundy grupowej. I żeby o wojnach było mniej niż zwykle. Mecz Niemcy - Polska w Euro 2016 w czwartek o 21:00. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

- Nikt z naszego sztabu nie chciał tego powiedzieć głośno przed pierwszym meczem z Ukrainą, żeby Ukraińców dodatkowo nie motywować. Ale trenerzy uważają od początku, i teraz pewnie już mówią to otwarcie, że to Polska jest najsilniejszym rywalem w grupie. Respekt przed możliwościami Polaków jest naprawdę duży. Bo z Ukrainą nie mieliśmy aż takiej przewagi, jakby na to wskazywał wynik 2:0. Gdy mecz z Polską będzie otwarty, taki jak we Frankfurcie w eliminacjach, wtedy Niemcy raczej wygrają, bo mają lepszych piłkarzy. Ale wcześniejsza eliminacyjna porażka w Warszawie, gdy Polacy mocno się bronili i kontratakowali, była ostrzeżeniem. Poza tym naszej reprezentacji z reguły nie udają się drugie mecze w turniejach. W 2008 r. porażka z Chorwacją, w 2010 r. przegrana z Serbią, nawet w drodze po mistrzostwo świata w 2014 r. zdarzył się remis z Ghaną - mówi Thomas Hummel ze "Süddeutsche Zeitung", monachijskiej redakcji najwięcej miejsca poświęcającej temu, co się dzieje w Bayernie. Z jednej z tych redakcji, w których to, że gwiazdą Bundesligi może być Polak z Monachium czy Dortmundu, stało się przez ostatnie lata tak oczywiste jak to, że Niemcy grają do końca.

Za każdym razem mur jest niższy

Z Niemcami, od kiedy są zjednoczone, mierzymy się w wielkim turnieju trzeci raz. I za każdym razem mur jest niższy. Teraz, być może, już nawet ledwo zauważalny. Ale w 2006 r., gdy było pierwsze takie spotkanie, sięgał jeszcze całkiem wysoko. Polska zaplątała się w mundialu w Niemczech w bajkę o odnowicielu niemieckiej piłki, motywatorze Jürgenie Klinsmannie. Grała z jego drużyną mecz o wszystko na stadionie w Dortmundzie, który wcale się jeszcze nie kojarzył z polskim przyczółkiem w Niemczech, choć grał wtedy w Borussii Euzebiusz Smolarek.

To były czasy, gdy w futbolu byliśmy dla Niemców niewidzialnym sąsiadem. Z niczym specjalnym im się nie kojarzyliśmy, poza tym, że jesteśmy "silni fizycznie" - to takie słowo wytrych, którego się używa, żeby nie powiedzieć: "Żadnego waszego piłkarza nie kojarzę" - że zawsze z nami wygrywali i że w Polsce się urodzili Łukasz Podolski i Mirosław Klose. W filmie dokumentalnym o mundialu 2006 jest scena z Klinsmannem, który na odprawie przed tym meczem krzyczy do swoich piłkarzy: "Polacy stoją pod ścianą i my ich przez tę ścianę przebijemy!". Nie brzmi to po niemiecku najlepiej. Ale przez ścianę Polaków oczywiście się przebili, choć dopiero po golu w ostatnich minutach.

Dwa lata później w mistrzostwach Europy 2008 Klinsmanna już nie było. Drużynę prowadził jego dotychczasowy asystent Joachim Löw, dużo bardziej stonowany. Ale wtedy również nie dało się zbyt wiele porozmawiać o futbolu. Bo nadal nie było w Bundeslidze żadnej polskiej gwiazdy, a Jürgen Klopp jeszcze był bardziej znany jako ekspert telewizyjny, a nie trener (dopiero po tym turnieju przeszedł do Borussii Dortmund). Była za to okładka, z "Super Expressu", na której Leo Beenhakker trzymał odcięte głowy Löwa i kapitana Niemców Michaela Ballacka. I zamiast o piłce, na konferencjach przed meczem było o okładce. A po meczu - o Łukaszu Podolskim, który naiwnej i gubiącej się przy łapaniu na spalone polskiej obronie strzelił dwa gole. O tym, jak się z nich nie cieszył, jak po meczu w Klagenfurcie podszedł do swoich polskich krewnych. I o tym dlaczego on nie ma problemów, żeby wywiadów po meczu udzielać po polsku, a Mirosław Klose ma. Mimo, że prywatnie o swoje polskie korzenie i o uczenie dzieci polskiego dba równie starannie jak Podolski, o czym mało kto wie.

Wreszcie nas dostrzegają

W Paryżu gramy z Niemcami w przeddzień 25. rocznicy podpisania traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Łukasz Podolski pozostał w niemieckiej kadrze specjalistą od polskich spraw i jak zwykle był na jednej z ostatnich konferencji przed meczem z Polską. Ale gra mało i nie jest już głównym tematem przed spotkaniem Polski z Niemcami. Mirosław Klose tym bardziej. On reprezentacyjną karierę już zakończył. Nie było przed starciem w Paryżu żadnych okładek z odciętymi głowami. Udało się podgrzewanie emocji przed meczem ograniczyć do rozmowy o piłce. Bo wreszcie jest o czym rozmawiać, nie tylko kurtuazyjnie. Przez te osiem lat, które minęły od dwóch bramek Podolskiego w Klagenfurcie, trzech Polaków grało razem w składzie niemieckiego klubu w finale Ligi Mistrzów, zdarzało się im wszystkim trzem trafiać do jedenastek sezonu, dwa razy Polak zostawał królem strzelców Bundesligi. Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Robert Lewandowski zmienili sposób, w jaki się w Niemczech patrzy na polskich piłkarzy. A może nie tylko piłkarzy, po prostu pracowników.

- To jest niebywałe, jak się zmieniło postrzeganie Polaków od czasu, kiedy przychodziłem do Bundesligi - mówił mi Lewandowski podczas pracy nad książką o nim. Zmieniło się postrzeganie, zmieniły się ceny, jakie niemieckie kluby są gotowe za Polaków zapłacić.

Staliśmy się sąsiadami, którzy się wreszcie nawzajem w futbolu dostrzegają.

Zobacz wideo

Cristiano Ronaldo i Eden Hazard do poprawki. Wybraliśmy najgorszych [PO PIERWSZEJ KOLEJCE]

Copyright © Agora SA