Euro 2016. Polska - Irlandia Północna 1:0. Nie było łatwo, ale zwycięstwo było pewne!

Tylko końcówka była nerwowa, przez większą część pierwszego meczu Polaków na Euro 2016 to piłkarze Adama Nawałki kontrolowali mecz. Wygrali z Irlandią Północną 1:0. Bohaterem spotkania został Arkadiusz Milik, który zdobył bramkę, lecz w pierwszej połowie grał fatalnie. Ale najwięcej pochwał zebrał młodziutki Bartosz Kapustka.

Pierwsze zwycięstwo w historii gry na mistrzostwach Europy stało się faktem. O wygraną nie było łatwo, ale była niezaprzeczalna, Polacy atakowali przez niemal całe spotkanie. Oddali o 16 więcej strzałów niż Irlandczycy.

Adam Nawałka raczej nie zaskoczył składem. Przed meczem znaki zapytania były dwa: obsada lewej strony. Miejsce w defensywie dostał Artur Jędrzejczyk, a na skrzydle młodziutki Bartosz Kapustka. Cała Polska drżała o zdrowie Kamila Grosickiego i stan jego kostki, ale niedzielne spotkanie pokazało, że niepotrzebnie. Kapustka zagrał znakomicie.

Polska kruszy beton - Milik nieskuteczny

Na przerwę Polska schodziła mając w nogach 22 dośrodkowania, z których jedynie dwa były celne. 226 podań, lecz tylko osiem trafiło w pole karne Irlandczyków. To Polacy mieli znakomitą przewagę, rywale ledwie kilka razy przebili się na połowę piłkarzy Adama Nawałki. Nie oddali ani jednego strzału.

Ale pojawiły się głosy, że Polska gra tak, jak chce Irlandia, która zabetonowała środek. Michael O'Neill wystawił ultradefensywną jedenastkę. W sumie grało aż siedmiu obrońców, więc niektórzy z nich biegali w pomocy. Najlepszy strzelec Irlandczyków - Kyle Lafferty - był zupełnie bezrobotny poza powrotami we własne pole karne, gdy Polacy mieli rzuty rożne bądź wolne.

Po jednym z kornerów Lafferty dotknął piłkę ręką, ale Polacy nie mieli czasu protestować, bo wciąż była szansa na gola. Do piłki dopadł Bartosz Kapustka, który huknął z powietrza zza pola karnego pod poprzeczkę, lecz jego strzał obronił Michael McGovern.

Był to drugi celny strzał Polaków w pierwszej połowie. Wcześniej, też z dystansu, próbował Arkadiusz Milik. Ale było to być może jedyne dobre zagranie napastnika Ajaksu Amsterdam przed przerwą.

Milik w piątej minucie dostał podanie w polu karnym, próbował uderzenia z woleja, ale efekt końcowy był komiczny - nie trafił nawet w piłkę. Jeszcze gorzej było po pół godzinie gry, gdy po znakomitej akcji Łukasza Piszczka (obrońca Borussii Dortmund samym przyjęciem minął rywala) zbyt długo zwlekał ze strzałem w polu bramkowym, a gdy już znalazł miejsce, uderzył z ledwie kilku metrów ponad bramką!

Polacy grali skrzydłami, ale brakowało zdecydowania. Artur Jędrzejczyk miał najwięcej dośrodkowań, ale żadne z nich nie było dla niego wygodne. Jest prawonożny, gra po lewej stronie, więc albo gra lepszą nogą i traci czas na przyjęcie, albo zagrywa drugą i traci czas.

Często będziemy oglądać Kapustkę, Milik ratuje skórę

Milik szybko odkupił wszystkie winy z pierwszej połowy. Dopadł do dośrodkowania Jakuba Błaszczykowskiego i kopnął tak mocno i precyzyjnie, że piłka po jego uderzeniu nie tylko minęła wszystkich próbujących bloku obrońców, ale była też poza zasięgiem bezradnego McGoverna. Zrobił to, czego przed przerwą nie potrafił - nie kalkulował, po prostu uderzył.

Pierwsze minuty po objęciu prowadzenia upłynęły pod znakiem niepewności. Cofnąć się i liczyć na kontrataki? A może grać tak samo, licząc na jeszcze lepszy wynik? Moment niezdecydowania i mecz zamienił się w walkę. Polacy jednak nie ustępowali, nawet wątły Bartosz Kapustka, który przecież mógłby się schować za większością irlandzkich piłkarzy i nie byłoby go widać.

Ale widać go było bardzo dobrze. Był to jeden z lepszych polskich piłkarzy na boisku. W stu procentach sprawdziło się to, co mówi się o nim od co najmniej dwóch lat - to piłkarz bez układu nerwowego. Nie ma dla niego znaczenia, czy gra w Niecieczy, czy w Nicei. Szybko przykuł uwagę zagranicznych ekspertów. Spokojny, kreatywny, waleczny. Fenomen - najmłodszy piłkarz z pierwszej jedenastki jakiejkolwiek drużyny na Euro. Nastolatek. Wciąż gra w Polsce. Ale zapewne już niedługo. - Będziemy go często oglądać - napisał na Twitterze Gary Lineker.

Polacy widząc, że najmniej doświadczony z nich gra kompletnie bez stresu, sami zaczęli grać na luzie. Utrzymywali się przy piłce, choć O'Neill wpuszczał coraz więcej ofensywnych zawodników, kazał im grać wyżej i wyżej. Ale Irlandczycy co kilka chwil przypominali Polsce, że mecz jeszcze się nie skończył.

W 71. minucie Conor Washington wpadł w pole karne, ale Wojciech Szczęsny nie dał się zaskoczyć. Wcześniej było kilka stałych fragmentów gry i Polacy musieli utrzymać koncentrację do końca.

Nawałka zareagował na kwadrans przed końcem. Postawił na defensywę i kontratak. Zdjął Krzysztofa Mączyńskiego, który zapoczątkował akcję bramkową i wprowadził słabszego technicznie, ale silniejszego i wyższego Tomasza Jodłowca. Potem zszedł Błaszczykowski, na boisko wkroczył Kamil Grosicki, który jak widać nie był w stanie wytrzymać całego meczu po kontuzji kostki.

Polacy cofnęli się, a Irlandczycy złapali lekki wiatr w żagle. Zaczęli atakować, ale widać było, jak brakuje im kreatywności. Najgroźniej pod polską bramką było na cztery minuty przed końcem, gdy Steven Davis uciekł polskim obrońcom w polu karnym po rzucie wolnym, ale nie potrafił oddać strzału.

Ciśnienie wzrosło jeszcze w doliczonym czasie gry. Do dośrodkowania daleko poza pole bramkowe wyskoczył Wojciech Szczęsny, który wybił piłkę, ale jednocześnie uderzył Łukasza Piszczka łokciem w twarz. Obrońca Borussii trzymał się za głowę, ale szybko wstał i obyło się bez interwencji lekarza.

Kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie. Następny mecz Polacy zagrają w czwartek 16 czerwca z Niemcami o godz. 21.

Wyniszczająca walka Polaków z Irlandią Północną. Drwale chcą nas zniszczyć! [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.