Euro 2016. Pół wieku cierpienia reprezentacji Anglii

Mają najmłodszą drużynę na mistrzostwach i nie uważają się za faworytów, więc może w końcu nie wrócą z turnieju rozczarowani? Euro 2016 wyspiarze zaczną od sobotniego meczu z Rosją (21, relacja na żywo na Sport.pl).

Od 50 lat zawsze było tak samo. Przed mistrzostwami świata i Europy Anglicy uznawali się za murowanych kandydatów do złota, rywali nie dostrzegali. Na turnieju trudności mieli jednak z przeciętniakami, ewentualnie okazywało się, że nie potrafią wykonywać rzutów karnych (z siedmiu serii jedenastek na MŚ i ME wygrali jedną). I przez te pół wieku - jedyne złoto wyspiarze zdobyli na mundialu w 1966 r. - tylko dwa razy dotarli do półfinału MŚ (1990) i ME (1996). Po klęsce zawsze wpadali w panikę, rozpaczali nad zacofanym systemem szkolenia, nadmiarem obcokrajowców w Premier League i liczbą meczów w klubach, która miała sprawiać, że na wielkich imprezach angielskie gwiazdy podpierały się nosami. A potem przychodziły wygrane eliminacje i wszystko zaczynało się od nowa.

Teraz jest inaczej. Anglicy skończyli eliminacje Euro 2016 z kompletem punktów, ale lata porażek w finałach czegoś ich nauczyły. Dziś cieszą się z najmłodszej drużyny mistrzostw Europy (średnia wieku kadry to 25 lat i 10 miesięcy, Rosjanie mają średnio 29 lat i 4 miesiące, są jedną z najstarszych drużyn ME), stawiają się w roli zespołu, który może sprawić niespodziankę. Innymi słowy: kiedyś patrzyli na siebie jak na Barcelonę, teraz postawili się w roli Leicester City, które w ostatnim sezonie sensacyjnie wygrało ligę angielską. - Nie chcę, żeby moich piłkarzy zdusiła presja, nie chcę, żeby myśleli, co się stanie, jeśli nie sprostają oczekiwaniom. Ale kto wie, gdzie dojdziemy, jeśli zagramy najlepiej, jak umiemy - mówił niedawno selekcjoner Roy Hodgson.

Wyspiarzom może pomóc powiększenie mistrzostw z 16 do 24 zespołów, w fazie grupowej zmierzą się z Rosją, Walią i Słowacją, czyli z drużynami w najlepszym wypadku przeciętnymi. Z faworytem będą się mogli zmierzyć najwcześniej w ćwierćfinale. A to byłby już krok do przodu w porównaniu z mundialem w Brazylii, który skończyli z jednym punktem i na ostatnim miejscu w grupie.

Co z tą młodzieżą?

Pytanie tylko, czy młodzież, zachwycająca w otoczeniu piłkarzy z zagranicy w Premier League, będzie zachwycała również po założeniu koszulek reprezentacji, w otoczeniu samych Anglików.

20-letni rozgrywający Dele Alli w ostatnim sezonie imponował wyobraźnią, strzelił dla Tottenhamu dziesięć goli i miał dziewięć asyst. Jego klubowy kolega Harry Kane przez ostatnie dwa lata zdobył 59 bramek. Boczni obrońcy klubu z White Hart Lane Kyle Walker i Danny Rose również mają za sobą świetny sezon. W końcu Jamie Vardy - w kadrze rezerwowy - poprowadził Leicester do historycznego triumfu.

Żaden nie miał jednak styczności z europejskim futbolem na najwyższym poziomie. Żaden nigdy nie grał w Lidze Mistrzów, wszyscy na opinię zapracowali wyłącznie w kraju. A że popisy w lidze angielskiej niewiele mówią o faktycznym miejscu w europejskiej hierarchii, pokazują wyniki Anglików w europejskich pucharach. W ostatnich dwóch sezonach tylko jeden reprezentant Premier League dobił do ćwierćfinałów Ligi Mistrzów (Manchester City skończył ostatnio na półfinale) i Ligi Europy (Liverpool przegrał później finał z Sevillą).

W pierwszej jedenastce Roya Hodgsona mieszczą się też oczywiście zawodnicy, którzy wygrywali Ligę Mistrzów, byli na niejednym wielkim turnieju. Ale ten, który teoretycznie powinien być przywódcą angielskich juniorów, przeżywał ostatnio najgorszy czas w karierze. Przez ostatnie miesiące angielski selekcjoner musiał nawet odpowiadać na pytania, czy Wayne Rooney powinien zatrzymać kapitańską opaskę, czy biorąc pod uwagę skuteczność kolegów, wciąż zasługuje na miejsce w pierwszej jedenastce. Kapitan był w ostatnim sezonie równie bezbarwny jak jego Manchester United. Latem trener Louis van Gaal zapowiadał, że Rooney strzeli 25 goli, ale później często ustawiał go bliżej środka pola niż napadu. W dodatku Anglika zraniły kontuzje, w lidze zagrał tylko 28 meczów i zdobył osiem bramek.

W sobotę Rooney staje przed jedną z ostatnich szans, by osiągnąć coś z reprezentacją. Był nastolatkiem, gdy pojechał na Euro 2004, został rewelacją imprezy, choć Anglia odpadła w ćwierćfinale. Ówczesny selekcjoner Anglików Sven-Göran Eriksson nazwał go "Białym Pele". Wyjeżdżającemu z Portugalii Rooneyowi pewnie nawet nie przeszło przez głowę, że kolejne turnieje będą dla niego wielkim rozczarowaniem. Gdyby odrodził się we Francji, spiąłby karierę klamrą - na Euro 2004 był najmłodszym piłkarzem angielskiej kadry, dziś jest najstarszym.

Już wybraliśmy! Oto najlepsza jedenastka Euro 2016 według Sport.pl

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA