- To jest wielka duma. Dla ojca, który grał w piłkę i od urodzenia kocha sport, widok syna w reprezentacji Polski powoduje wielkie emocje i ogromne wzruszenie. Kiedy widzę kibiców w biało-czerwonych koszulkach z nazwiskiem Piszczek, to jestem dumny z syna.
- Na razie musi skończyć Bundesligę, a w maju czeka go finał Pucharu Niemiec. Na reprezentację przyjdzie czas. Mam nadzieję, że kontuzje będą go omijać i we Francji pokaże na co go stać.
- Grał w finale Ligi Mistrzów, wygrał mistrzostwo, puchar i Superpuchar Niemiec. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko sukcesu z reprezentacją. Kto wie, może uda się we Francji. Polska grupa jest bardzo wyrównana. Do każdego meczu trzeba podejść z maksymalną koncentracją. Wierzę, że reprezentację Adama Nawałki stać na spełnienie wysokich oczekiwań polskich kibiców.
- Na ten moment trudno mi powiedzieć, czy pojadę do Francji. Media cały czas piszą o zagrożeniu atakami terrorystycznymi. Rozmawiałem o całej sytuacji z Łukaszem i doszliśmy do wniosku, że podczas mistrzostw musi mieć czystą głowę. Nie powinien martwić się o bezpieczeństwo najbliższych, więc mistrzostwa pewnie obejrzę w domu.
- Ojciec zawsze martwi się o swoje dzieci. Wiem jednak, że reprezentacja będzie miała zapewnioną maksymalną ochronę. Wierzę, że nic złego się nie stanie. Francja ma duży problem, ale mam nadzieję, że Euro 2016 będzie wielkim piłkarskim świętem.
- Nigdy nie miałem do niego pretensji. Oczywiście zdarzają mu się słabsze mecze, ale wiem, że zawsze daje z siebie wszystko. To nie jest zawodnik, który jest w stanie przejść obok meczu. Nawet jeżeli gra nie układa się po jego myśli, to walczy. Pamiętam, że podczas mistrzostw Europy w naszym kraju patrzyłem na jego grę i nie wierzyłem własnym oczom. Zawodnik, który zawsze biega od jednego pola karnego do drugiego, nie miał siły. Wyglądał jakby ktoś odciął mu prąd. Patrzyłem na jego grę i widziałem jak się męczy. Pretensji jednak nigdy nie miałem.
- Często rozmawiamy po meczach, ale Łukasz woli słuchać swoich trenerów, a nie ojca (śmiech).
- Łukasz od małego kochał to okrągłe coś. Pamiętam, że ledwo zaczął chodzić, a już w przedpokoju kopał z braćmi w piłkę. Zaprowadziłem go na pierwszy trening i tak mu się spodobało, że nie chciał robić już nic innego. W podstawówce powiedział mi, że zostanie piłkarzem, i swój cel zrealizował.
- Mając 14 lat wyjechał z domu. Mieszkał w internacie, ale dobrze radził sobie z samotnością. Nigdy nie narzekał. Tęsknił za rodziną, ale w niedzielę zawsze przyjeżdżał do domu. Wtedy byliśmy wszyscy razem.
- Nawet o tym nie marzyłem! Pamiętam jak grał jeszcze w Gwarku Zabrze i chciałem, żeby dostał się do drugiej, ewentualnie pierwszej ligi. Zastanawiałem się, czy będzie w stanie zaistnieć w polskiej piłce. A onn ciężką pracą przeskoczył moje najśmielsze oczekiwania.
Kazimierz Piszczek - lat 58. Ojciec Marka, Adama i Łukasza. Mieszka w Goczałkowicach Zdroju. Od lat związany ze sportem. Jego najmłodszy syn Łukasz - jest podporą reprezentacji Polski i Borussii Dortmund.