El. Euro 2016. Czy Szkocja wezwie Polaków na finał?

Mecz we Frankfurcie może nie zmienić sytuacji piłkarzy Adama Nawałki w eliminacjach Euro 2016. Spotkanie w Tbilisi na pewno będzie miało wpływ na finisz walki o francuski turniej.

Chyba każda reprezentacja przeżyła wieczór, o którym chciałaby zapomnieć. Polacy dekadę temu ulegli u siebie Łotwie w eliminacjach Euro 2004, Niemcy na początku tego stulecia dostali lanie od Anglików 1:5 w Monachium. Szkoci w piątek zmierzą się ze swoimi demonami przeszłości.

W kwalifikacjach Euro 2008 nikt nie dawał im szans, bo trafili do grupy z mistrzami (Włochy) i wicemistrzami (Francja) świata. Dwukrotnie pokonali jednak Francuzów, dwa mecze przed końcem mieli awans w swoich rękach - wystarczyło wygrać z Gruzją i zremisować z Włochami, by pojechać na ME. Gruzini grali o nic, niezależnie od wszystkiego mieli skończyć na przedostatnim miejscu. Selekcjoner Klaus Toppmöller wystawił więc trzech 17-latków, w tym bramkarza Giorgiego Makaridzego, który zadebiutował w reprezentacji, zanim zagrał pierwszy raz w Dinamie Tbilisi.

Mimo to gospodarze sensacyjnie zwyciężyli 2:0. To jeden z największych koszmarów w najnowszej historii szkockiego futbolu. Piłkarze, którzy grali w Tbilisi, mówią, że wciąż dręczy ich poczucie zmarnowanej szansy. Ówczesny selekcjoner Alex McLeish szczegółowo opowiada dziennikarzom, jakie błędy popełnił.

Trener Szkotów Gordon Strachan, zasypywany pytaniami o traumę sprzed lat, robi, co może, by znaczenie tamtej klęski zbagatelizować. - Nie pamiętam tych czasów. Wiecie, jak bardzo zmienił się świat od 2007 r.? Przeżyliśmy wielki kryzys finansowy, dziś na ręku noszę iWatcha. Gdyby ktoś powiedział osiem lat temu, że będziemy mieć takie rzeczy, zostałby wyśmiany - mówi.

Mecz w Tbilisi olbrzymią stawkę ma także dla Polski. We wrześniu piłkarze Adama Nawałki grają teoretycznie najtrudniejszy (z Niemcami na wyjeździe) i najłatwiejszy (z Gibraltarem u siebie) mecz eliminacji. Bukmacherzy za najbardziej prawdopodobne uważają, że z Frankfurtu Polacy wrócą bez punktu, a w Warszawie zdobędą trzy. Bezpiecznie jest zresztą założyć, że Niemcy kryzys mają za sobą i do końca eliminacji będą tylko wygrywać.

Gdyby zgodnie z tymi założeniami Szkoci z Gruzją zremisowali, drużyna Nawałki wjedzie na autostradę do Francji - mogłaby przegrać we Frankfurcie i Glasgow (8 października), do drugiego miejsca wystarczyłoby samo zwycięstwo z Irlandią (11 października). Gdyby natomiast Szkoci wywieźli trzy punkty z Gruzji, mecz w Glasgow zyskałby rangę finału eliminacji. Zwycięstwo i remis dawałyby Polsce awans, porażka skazywałaby na trzecie miejsce niezależnie od wyniku ostatniego meczu z Irlandią. Nawet wygrana z drużyną Martina O'Neilla oznaczałaby bowiem, że Polacy zgromadzą tyle samo punktów co Szkocja (kończą kwalifikacje w Gibraltarze). W eliminacjach ME w przypadku równej liczby punktów decydują mecze bezpośrednie, więc wyżej sklasyfikowani zostaliby Szkoci (w Warszawie było 2:2).

Najlepsza z drużyn na trzecim miejscu w grupie co prawda również zapewni sobie awans na ME, ale lepiej nie ryzykować, bo inne zagrają w barażach. A tam - biorąc pod uwagę aktualną sytuację w grupach - można trafić na Holandię, Rosję czy Ukrainę, czyli rywali nie gorszych od Szkotów i Irlandczyków, z którymi Polska pierwsze mecze w eliminacjach tylko remisowała.

Wszystkie wyliczenia wezmą oczywiście w łeb, jeśli zdarzą się niespodzianki. Strachan zapowiadał kilka dni temu, że chciałby wygrać w grupie, dlatego we wrześniu planuje zdobycie sześciu punktów. Czyli w poniedziałek zamierza wygrać z Niemcami u siebie. Tego scenariusza nie warto jednak teraz brać pod uwagę. Albo inaczej: zacznijmy się nad nim zastanawiać dopiero po meczu we Frankfurcie. Przecież tam też możliwa jest niespodzianka.

KLIKNIJ NA OBRAZEK I SPRAWDŹ JAK ZMIENIŁY SIĘ SKŁADY

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA