Euro 2016. Polska - Gruzja 4:0. Lewandowski kończy z nerwami, zasłużone zwycięstwo Polaków

Jak na tak dobry występ Polaków było to zdecydowanie zbyt nerwowe prawie 90 minut, a przynajmniej do momentu, gdy Lewandowski zdecydował się trafiać do siatki, nie w bramkarza rywali. Zwycięstwo 4:0 było wysokie, ale cieszyć może też gra.

Adam Nawałka nie mógł zaskoczyć bardziej z wyjściowym składem. O ile występ Macieja Rybusa na lewej obronie był zapowiadany, o tyle nikt nie spodziewał się, że obok Krychowiaka zagra Krzysztof Mączyński. Kibice oraz dziennikarze nie przyjęli tej decyzji z entuzjazmem, spodziewając się, że do środka pola pewnie wejdzie 20-letni Karol Linetty z Lecha i zostanie tam na następnych 10 lat.

I chociaż polskich piłkarzy po 45 minutach żegnały gwizdy, to narzekania kibiców były niezrozumiałe. Gospodarze w pierwszej połowie grali dobrze, choć nieskutecznie, bo doskonałe szanse były. Kilka razy akcje drużyny Adama Nawałki tak ładnie się zazębiały, że Gruzini nie potrafili odebrać biało-czerwonym piłki.

Reprezentacja grająca w gorące czerwcowe popołudnie zwykle kojarzy się ze ślamazarnymi atakami i męczarniami dla kibiców - tak było rok temu w Gdańsku, jeszcze przed początkiem eliminacji do Euro 2016, gdy ledwo, ledwo wygrali z Litwą (2:1). W sobotę było inaczej, dynamiczniej, płynniej, z planem. Świetnie współpracowali Grosicki z Piszczkiem, Milik udanie łączył drugą linię z atakiem, a Michał Pazdan nie tylko nadrabiał za Rybusa, ale też za Szukałę.

I tylko ten Robert Lewandowski. Przecież nie jest to napastnik, któremu niewykorzystane "setki" siedzą w głowie. Tymczasem po pierwszych dwóch - świetnych, gdzie najpierw na linii Gruzinów ratował obrońca, a potem bramkarz Loria - kapitan reprezentacji jakby zawziął się, że to on zapewni drużynie trzy punkty. On i tylko on. Milik sam stworzył sobie jedną szansę, także Grosicki był blisko gola, ale hat tricka do przerwy powinien mieć Lewandowski. Może to dla niego były te gwizdy?

A po przerwie przez kwadrans gra Polaków aż prosiła się o zmianę, wprowadzenie kogoś z siłami i pomysłem na rozbicie wcale nie tak pewnej defensywy Gruzinów. Przecież też gorzej wyglądało to pod bramką Fabiańskiego. Najpierw Kaszia mógł głową dać przyjezdnym prowadzenie, później strzał Lobżanidze obronił golkiper Swansea City. Adam Nawałka widział to, z rozgrzewki zawołał Jakuba Błaszczykowskiego, ale... Wtedy wreszcie Polacy przenieśli akcję pod drugie pole karne.

Pierwszy rzut rożny zakończył się zablokowanym strzałem Szukały, drugi Polacy rozegrali krótko. Milik do Grosickiego, ten odgrywa obiegającemu go napastnikowi, jeszcze wymiana piłki z Mączyńskim i kilkanaście metrów wolnego miejsca na przedpolu - piłkarz Ajaksu przymierzył i z 30 metrów wpakował piłkę w samo okienko bramki. 62. minuta i zdecydowanie najlepszy moment, by Polacy wreszcie wyszli na prowadzenie.

Błaszczykowski i tak wszedł, a przy bardziej wycofanym ustawieniu Polaków dał drużynie więcej dynamiki w kontrach. Pierwszą akcję zablokowali obrońcy, druga skończyła się świetnym podaniem do Grosickiego, który przestrzelił. Ale brakowało tej werwy, kreatywności oraz dominacji gospodarzy - Gruzini cierpliwie rozgrywali, znajdowali sobie miejsce na strzały, które Fabiański na szczęście pewnie wyłapywał.

Z każdą kolejną sekundą skrzydłowy Borussii coraz bardziej grał w obronie, Mączyńskiemu zaczynało brakować sił, a Nawałka wprowadził do środka pola jeszcze Jodłowca. Co z tego, skoro na 10 minut przed końcem goście z łatwością przedarli się środkiem pola. Nawalowski dostał piłkę w narożniku pola karnego i przymierzył zewnętrzną częścią stopy cudownie, ale trafiając tylko w poprzeczkę. Dobitkę Fabiański wyciągnął z linii bramkowej, choć i tak Kazaiszwili był na spalonym. Każdy wiedział, że nie powinno być w tym meczu tak nerwowo.

I wtedy nerwy skończył ten, który mecz powinien był rozstrzygnąć przed przerwą - oczywiście hat trickiem. Najpierw w 88. minucie Polacy wreszcie uspokoili grę, zamiast wybijać, rozprowadzili spokojnie akcję, a w środku pola znów znalazł się przy piłce Milik. Prostym, choć lekko nieudanym zwodem, zmylił dwóch obrońców i w ostatniej chwili zdołał podać prostopadle do Lewandowskiego. Ten strzelił raz. Kilkadziesiąt sekund później wyskoczył najwyżej po dośrodkowaniu Błaszczykowskiego i trafił po raz drugi. Zanim Gruzini zdołali podnieść się z murawy, trafił i trzeciego gola, po świetnym przyjęciu. Wynik może za wysoki, ale podkreślający to, ile sytuacji mieli Polacy. A o nerwach już zapomniano.

Jak się skończą eliminacje Euro 2016 w polskiej grupie? [WYTYPUJ SAM!]

Czy Polska wygra swoją grupę w eliminach Euro 2016?
Więcej o:
Copyright © Agora SA