Ich statystyki przed tym meczem nie powalały. Rybus grał w kadrze 32 razy i strzelił dwa gole (Kanadzie i Liechtensteinowi), a Peszko w 29 meczach trafił raz (w meczu z Danią w śmiesznym Pucharze Króla Tajlandii). Mało kto od nich spodziewał się akcji bramkowej, a jednak. W 26. minucie pobiegli do pressingu na jednym skrzydle, jeden obrońca popełnił błąd, Rybus przechwycił piłkę, drugi obrońca popełnił błąd i Peszko uderzył nie do obrony.
Ta akcja niemal dała nam trzy punkty, ale zaciera obraz występu polskich skrzydłowych. Bo obaj dużo lepiej radzili sobie z zdaniami defensywnymi - walczyli o każdą piłkę, nie odstawiali nogi (Peszko już w trzeciej minucie pokazał, że nie będą mieli z nim łatwo, wszedł bez pardonu między dwóch Irlandczyków i ryzykował kontuzję), przecinali podania, zagęszczali grę, często schodząc do środka. Przy bramce pressingiem wymusili błąd obrońców i to ich wielki plus, ale generalnie w akcjach ofensywnych nie do końca się sprawdzali.
Przede wszystkim obaj słabo współpracowali z bocznymi obrońcami (co też jest winą samych defensorów, choć większą w przypadku słabego Olkowskiego). Szczególnie w pierwszych 20 minutach rzadko pokazywali się swoim kolegom z obrony, którzy pod presją musieli zagrywać piłki do Fabiańskiego. Na palcach jednej ręki można policzyć ich tzw. oskrzydlające akcje. Peszko w całym meczu dośrodkowywał raz (niecelnie), a Rybus sześć (ale trzy razy po rzutach wolnych). Z akcji dośrodkował dobrze tylko raz, na dalszy słupek - po jego podaniu lekko głową uderzył na bramkę Sebastian Mila i był to drugi i ostatni nasz celny strzał na bramkę rywali.
Naszym napastnikom - Robertowi Lewandowskiemu i Arkadiuszowi Milikowi - Rybus i Peszko nie dostarczyli ani jednej piłki, takiej by mieli strzelecką sytuację. Milik nie oddał nawet strzału, a Lewandowski jeden - w samej końcówce w bardzo trudnej sytuacji.
Peszko był bardziej widoczny od Rybusa, trzy razy ruszał z kontrą, za każdym razem groźny atak powstrzymywali faulem rywale. Rybus najgroźniejsze akcje tworzył po rzutach wolnych, które wykonywał nieźle, za każdym razem kotłowało się pod bramką, ale tylko raz - Krychowiak - doszedł do strzału. Raz Rybus strzelał bezpośrednio, ale piłka poleciała obok słupka. Dryblingu spróbował właściwie tylko w samej końcówce, kiedy ładnie założył "siatkę" rywalowi. Szkoda, że nie próbował takich zagrań częściej.
Rybus grał w historycznym meczu z Niemcami, niewiadomą była tylko jego forma, bo liga rosyjska dopiero niedawno wznowiła rozgrywki. Peszko był wielką zagadką, ale stała za nim regularna gra w Bundeslidze. Obaj zagrali nieźle, bardzo się starali, ich bramka jest nie do przecenienia, ale ogólny obraz całego meczu był taki, że skrzydeł drużynie nie dodali. Zabrakło ich akcji, gdy drużyna rozpaczliwie się broniła w drugiej połowie. Dlatego gola Peszki można rozpatrywać bardziej w kategorii kolejnego z cudów, których dokonuje w tych eliminacjach Adam Nawałka. Pokonał Niemcy, odkopał Milę, a wreszcie sprawił, że Peszko trafił do siatki, co udało mu się raz w karierze i w mało ważnym meczu mimo wielu okazji, a teraz wykorzystał pierwszą i jedyną.
Ale czy powracający po kontuzji Jakub Błaszczykowski w tak ostrym meczu zagrałby dużo lepiej? Możemy tylko gdybać.
Internauci komentują Irlandia - Polska. Jest m.in. o Peszce! [MEMY]