El. Euro 2016. Gibraltar Polski się nie boi

Jeszcze nigdy tak maleńcy nie starali się o mistrzostwa Europy. W niedzielę z Polakami zagrają strażacy, celnik i policjant, ale jesteście w błędzie, jeśli myślicie, że drużynę Adama Nawałki czeka równie łatwe zadanie jak z San Marino. Początek meczu o 20:45. Relacja Z Czuba na żywo w Sport.pl.

- Nie startujemy w eliminacjach Euro 2016 dla samego udziału. Chcemy wygrywać - mówi David Wilson, asystent selekcjonera reprezentacji Gibraltaru. Jego szef Allen Bula na początku zgrupowania ogłosił, że z Polską celem jest remis.

Można by uznać, że przesadza, bo Gibraltar to najmniejszy członek UEFA (30 tys. mieszkańców, San Marino ma 2 tys. więcej), zarejestrowanych jest tam tylko 600 piłkarzy (w San Marino - 1,5 tys.). Można by, gdyby nie wyniki sparingów.

Jesienią piłkarze Buli zremisowali ze Słowacją 0:0 (45. miejsce w rankingu FIFA), w maju wywieźli 1:1 z Estonii (93.) i pokonali u siebie Maltę 1:0 (150.). Owszem, przegrali też z Wyspami Owczymi (183.) 1:4 i Estonią 0:2, ale w pół roku osiągnęli niewiele mniej niż San Marino przez 20 lat (zwycięstwo i trzy remisy, reszta to porażki). - Wynik jest istotny, ale spotkanie z Polską niezależnie od wszystkiego będzie dla nas świętem. To wyzwanie sportowe i organizacyjne, nigdy nie graliśmy tak ważnego meczu - mówi Mark Viales z "Gibraltar Chronicle".

Gibraltar od 1999 r. zgłaszał się do eliminacji mistrzostw świata i Europy, ale przyjęciu federacji do FIFA i UEFA sprzeciwiali się Hiszpanie dostający białej gorączki zawsze, gdy mowa o skrawku 6,8 km kw. ziemi na południu Półwyspu Iberyjskiego. Hiszpanie zrzekli się praw do przylądka w traktacie z Utrechtu z 1713 r. - od tej pory to terytorium zamorskie Wielkiej Brytanii - ale wielokrotnie próbowali go odzyskać. Nie chcieli słyszeć o przyjęciu do UEFA obszaru, który uważają za swój, obawiali się też, że jeśli zgodzą się na Gibraltar, z precedensu skorzystają Katalonia i Kraj Basków. Do 2012 r. ich zabiegi były skuteczne. Ale wtedy Gibraltarczycy wynajęli firmę PR, która wyprodukowała kilka filmów promocyjnych i stos dokumentów wspierających nową federację. W świat wysłane zostały materiały przetłumaczone na 41 języków, działacze zjeździli 30 krajów i w końcu wygrali głosowanie w UEFA. - Dla naszego futbolu to rewolucja, po przyjęciu będziemy dostawali od europejskiej federacji ok. 3,5 mln euro rocznie, które zainwestujemy w boiska, planujemy też budowę stadionu na 8 tys. widzów - mówił Dennis Beiso z gibraltarskiej federacji (stadion jeszcze nie powstał, mecze eliminacji Euro 2016 Gibraltar będzie grał w Faro w Portugalii).

Nie jest oczywiście tak, że Polacy zmierzą się z drużyną istniejącą dwa lata. Gibraltar rozgrywał sparingi, brał udział w tzw. igrzyskach wysp (w 2007 r. je wygrał) i turniejach dla krajów niestowarzyszonych z FIFA. Selekcjoner Bula - jedyny na przylądku trener z licencją UEFA A (wyższa jest tylko UEFA PRO) - został zatrudniony już w 2010 r. Rodowity Gibraltarczyk wcześniej pracował w MFK Košice, jest uznawany za odkrywcę Nemanji Maticia, za którego pół roku temu Chelsea zapłaciła 21 mln funtów. - Niełatwo było rzucić pracę na Słowacji, bo dobrze tam zarabiałem, a Gibraltar nie miał wtedy nawet pieniędzy na pensję selekcjonera. Ale nie mogłem odmówić - wspomina Bula.

W jego drużynie gra kilku zawodowców i półzawodowców, lecz większość to amatorzy - bramkarz Jordan Perez i lewy obrońca Yogan Santos pracują w straży pożarnej, stoper Roy Chipolina to celnik, napastnik Lee Casciaro jest policjantem. - Od przyjęcia do UEFA w nasz futbol coraz więcej się inwestuje, ale najlepsi piłkarze w lidze nie zarabiają więcej niż tysiąc funtów miesięcznie. Nie wykluczam, że niektórzy reprezentanci więcej dostają za to, co robią poza boiskiem - mówi Viales z "Gibraltar Chronicle". W gibraltarskiej lidze występuje osiem drużyn, w debiucie w eliminacjach Ligi Mistrzów Lincoln Red Imps (połowa kadry to piłkarze tego klubu) przegrało dwumecz z Havnar Bóltfelag z Wysp Owczych 3:6 (w Gibraltarze było 1:1).

Zawodowcy i półzawodowcy w reprezentacji biorą się głównie z niższych lig angielskich, bo tam Gibraltar szuka piłkarzy, którzy mają korzenie na przylądku. Prawy obrońca Scott Wiseman gra w Preston North End (III liga), pomocnik Liam Walker występował niegdyś w Portsmouth (III liga), w tym sezonie jest piłkarzem Bnei Yehuda Tel Awiw (II liga), skrzydłowy Jake Gosling broni barw Bristol Rovers (V liga), a bezrobotny napastnik Anthony Hernandez poprzedni sezon spędził w rezerwach Cádiz (III liga). - Bula ustawia zespół w systemie 5-4-1, ale kończy się na tym, że większość czasu piłkarze spędzają pod własnym polem karnym. Nie oznacza to jednak, że łatwo z nami wygrać - mówi Viales.

W maju Estończycy z trudem przedzierali się w pole karne. Gdy stwarzali sobie sytuacje na gole, świetnie interweniował Perez. Problemem Gibraltarczyków są rzuty wolne i rożne - nie potrafią ani ich wykonywać, ani bronić (Estończycy strzelili gola po rogu). Choć zazwyczaj są głęboko cofnięci, nie da się powiedzieć, by dobrze się czuli w kontratakach. Rozgrywają piłkę wolno, po ziemi, próbują dośrodkowań w pole karne. Gola Estonii strzelili po jednej z nielicznych prób założenia pressingu pod polem karnym rywali - gospodarze się pogubili i bramkę zdobył Gosling.

- Nie wiemy, czego się spodziewać po eliminacjach. Po losowaniu Bula mówił, że jego celem jest gra w barażach, ale realnie za sukces powinniśmy uznać każdego gola i każdy punkt. Mam jednak nadzieję, że okażemy się trudnym rywalem dla Polaków i dzięki nam zobaczymy dobry mecz - kończy Viales.

Psy, które wyglądają jak Harry Redknapp [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA