30 lat temu Józef Młynarczyk grał w karty z Andrzejem Iwanem dzień i noc, ale ZSRR zatrzymał

W autobiografii "Spalony" Andrzej Iwan opisał tajemnicę mundialu w 1982 roku, której "jak dotąd nikt nie opowiedział". Były reprezentant Polski z Józefem Młynarczykiem miał przez cztery dnia grać niemal na okrągło w karty, pić whisky i palić. "W końcu zdecydowałem: muszę po prostu szybko przegrać, co wygrałem, w przeciwnym razie Józek nie zagra z ZSRR" - napisał Iwan.

Na mundialu w Hiszpanii w drugiej fazie grupowej Polska i ZSRR pokonała Belgów. Polacy 3:0 (po trzech golach Zbigniew Bońka), Rosjanie 1:0. O awansie do półfinału decydował mecz Polski i ZSRR. Podopiecznym trenera Antoniego Piechniczka wystarczał remis.

Tyle że na drodze mogło stanąć zamiłowanie Młynarczyka do kart. "Jeszcze w Porot Cobo zaczęliśmy grać w karty, ale to było tylko wstępem do partii, którym oddawaliśmy się w dusznych pokojach w Barcelonie. Graliśmy cały dzień i całą noc. A potem znowu - cały dzień i całą noc. Młynarz miał zacięcie do kart. Tracił pieniądze. Im więcej tracił, tym dłużej chciał grać. Im dłużej grał, tym bardziej się wkręcał. Między Belgią i ZSRR karty pochłonęły nas totalnie. Kiedy w nocy zamiast spać Józek chciał rozdawać, trochę się zdziwiłem. Gdy następnego dnia, zamiast iść na trening, ciągle licytował - byłem zdziwiony podwójnie. Drużyna trenowała, my graliśmy dalej" - opowiada Iwan.

Według byłego piłkarza Wisły Kraków Młynarczyk nie pojawił się na treningu, bo przegrywał, a chciał się odkuć. Wtedy do pokoju miał przyjść trener Piechniczek. "Ale z każdym rozdaniem oddalał się od celu. Kiedy następnego dnia znowu nie pojawił się na treningu, przyszedł zaniepokojony Piechniczek. - Józek... - zagadał. - Spierdalaj stąd - wydarł się >>Młynarz<<.

"1 lipca zrozumiałem, że żarty się skończyły. Młynarczyk od dwóch dni nie trenował, prawie nie spał, tylko grał. Czasem strzelił drzemkę, ale wystarczył szmer, by zerwał się na równe nogi. Wtedy otwierał zaczerwienione oczy i warczał: "Potasuj". Nie będę udawał - pasowało mi to. Próbowałem jednak wpłynąć na kolegę z pokoju. - Józek, wiesz przecież, że masz mecz. - Pierdolę to, nie gram. A teraz rozdawaj."

Iwan postanowił więc szybko zacząć przegrywać, by Młynarczyk wrócił do treningów. "Musiałem przegrywać w sposób niezbyt ostentacyjny, w przeciwnym razie "Młynarz" - człowiek honorowy - był skłonny obrazić się na dobre. Zdołał wyjść niemal na zero (zachowałem sobie 900 dolarów). Z wyraźną ulgą poszedł się przespać, by następnego dnia wyjść na trening, a 4 lipca stanąć w bramce.

Młynarczyk gola nie puścił. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, a Polska awansowała do półfinału MŚ, w którym nie sprostała Włochom (0:2). W meczu o trzecie miejsce pokonała 3:2 Francję.

Zbigniew Boniek zapytany o tę historię odpowiada wymijająco, choć nieobecność Młynarczyka na co najmniej trzech treningach na pewno by zauważył. - Chciałby. mówić tylko o meczu, który jest teraz, a nie przed 30 laty. O tamtym spotkaniu można rozmawiać gdzie indziej i w innych okolicznościach.

Ale tak naprawdę było? - dopytujemy.

- Proszę spytać Andrzej Iwana, bo to jego książka - odpowiedział Boniek.

Fragmenty zaczerpnąłem z książki "Spalony" (2012, wydawnictwo Buchman)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.