Euro 2012. Zbigniew Boniek: Rosji nie można się bać

- Stawiam, że z Rosją będzie 1:1, a to dla nas fantastyczny wynik. Tworzenie psychozy przed tym meczem to niepotrzebne pompowanie balonu - uważa Zbigniew Boniek. Mecz Polska - Rosja we wtorek o 20.45. Relacja na żywo na Sport.pl

Wypełnij sobie Euro - wytypuj wyniki!

Piotr Jawor: Jak Pan ocenia szanse Polaków z Rosją?

Zbigniew Boniek, były reprezentant Polski i zawodnik m.in. Juventusu Turyn: - Po meczu z Grecją widzę brak wiary i nie bardzo wiem o co chodzi. Skoro przed pierwszym meczem byliśmy optymistami, to czemu teraz jest odwrotnie? Widziałem Rosjan i są mocni, ale gdybym poprosił kogoś o wymienienie trzech zawodników klasy światowej, to pewnie byłoby ciężko. Andriej Arszawin, Roman Pawluczenko, czy Jurij Żyrkow to fajni zawodnicy, ale nie wiem kogo się boimy? Jak chcemy coś na tych mistrzostwach zdziałać, to nie możemy się przestraszyć Rosji.

Ma Pan pomysł jak ugryźć Rosjan?

- To nie mój biznes, jestem kibicem. W takich meczach nie liczy się taktyka czy fizjolog, tylko serce. Każdy mecz można rozrysować na tablicy i na potrzeby mediów ładnie przygotować, ale potem na boisku jest coś innego. Trzeba zrobić wszystko, by ten mecz był pięknym widowiskiem. W takich spotkaniach nie liczy się taktyka czy fizjolog, tylko serce. Piłka jest prostą grą. Trzeba być przekonanym, że da się wygrać.

Jakich zmian powinien dokonać Franciszek Smuda?

- Zmian nie robi się w kawiarni przy mikrofonie, bo przecież nie wiemy kto co umie i w jakiej jest formie.

Ciśnienie przed meczem z Rosją jest spore.

- To raczej niepewność. Często tworzymy optymizm bez pokrycia, a później szybko przechodzimy na drugą stronę barykady. Ale nasi piłkarze mogą być spokojni, bo jak dadzą z siebie wszystko, to każdy wynik jest możliwy. Ale jak wygramy z Czechami, to pewnie i tak wyjdziemy z grupy.

Ale przed meczem z Rosją jest też podtekst polityczny. Jak było za Pana czasów, gdy graliście z ZSRR?

- Z wieloma piłkarzami ze Związku Radzieckiego do dziś jestem w kontakcie. Gdy się widzimy, to wyściskamy się i pogadamy. Sport to nie polityka i wywieranie presji wydaje mi się nie na miejscu. Choć oczywiście - jak ktoś strzeli zwycięską bramkę z Rosją, to przechodzi do historii. Tworzenie psychozy to niepotrzebne pompowanie balonu.

Andrzej Iwan w autobiografii "Spalony" opisywał jak przed meczem z ZSRR w 1982 całymi nocami pił oraz grał w karty z Józefem Młynarczykiem, a mimo nasz bramkarz wystąpił, a wy zremisowaliście 0:0. Pamięta Pan tę historię?

- Chciałby mówić tylko o meczu, który jest teraz, a nie przed 30 laty. O tamtym spotkaniu można rozmawiać gdzie indziej i w innych okolicznościach.

Ale tak naprawdę było?

- Proszę spytać Andrzej Iwana, bo to jego książka.

Wówczas remis Wam wystarczał i dzięki niemu awansowaliście do fazy pucharowej mistrzostw świata. A teraz to byłby dla nas dobry wynik?

- Fantastyczny. Uwierzylibyśmy w siebie i to, by wprowadziło dobrą atmosferę przed meczem z Czechami.

W Casa Azzurri [strefie dla włoskich dziennikarzy w Rotundzie - przyp. red.] czuje się Pan pewnie jak w domu.

- Jestem Polakiem, ale lubię i szanuję Włochów, są moimi przyjaciółmi. Zresztą na co dzień żyję w tym kraju... Casa Azzurri dobrze wygląda i może być dobrą podpowiedź dla nas. Ale jak Włosi ją zakładają, to mają nadzieję, że zostaną do samego końca, a my zawsze boimy się, że nasza przygoda z turniejem skończy się po trzech meczach.

Jak Włochom podoba się organizacja turnieju?

- Są zaskoczeni. Od początku mówili: "Przepraszamy, Zbyszek. Nie wyobrażaliśmy sobie, że Polska to taki kraj. Czuć u Was dynamizm i postęp. Wszystko ładnie wygląda, a ludzie są życzliwi. Dobrze się tu czujemy".

Namawiał Pan Włochów do wybrania Krakowa i Wieliczki?

- Zadzwonili do mnie, więc powiedziałem, że robią bardzo dobrze. Oczywiście do końca nie byli przekonani, czy nie pojechać do Gdańska lub Poznania, ale zobaczyli Wieliczkę i uznali, że przemieszczanie się na mecze nie będzie problemem. I teraz są bardzo zadowoleni.

Jak się Panu podobali Włosi w zremisowanym meczu z Hiszpanią?

- Z Włochami zawsze gra się niewygodnie. Mają wielu znakomitych piłkarzy i są dobrzy taktycznie, ale z Hiszpanią mogli zagrać jeszcze lepiej. Oni mają syndrom przeciwny do nas - my przed pierwszym meczem jesteśmy hurraoptymistami, a później zastanawiam się czy słusznie. Za to oni ciągle mają obawy, a z czasem grają coraz lepiej.

Jaki będzie wynik?

- Typuję 1:1, tak samo jak w meczu Czechy - Grecja, a wtedy trzecie spotkanie zagramy o wszystko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.