Euro 2012. Hiszpania - Włochy, czyli świat stanął na głowie

Broniący tytułu Hiszpanie przeżywają najwspanialszy okres w historii swojego futbolu, ich rywale z Włoch przeżywają czas najbardziej ponury. Faworyt dzisiejszego meczu jest oczywisty. I to właśnie najbardziej niezwykłe

Grupy i terminarz Euro 2012

W tej parze zawsze było jasne, kto dominuje. Hiszpania, owszem, wygrywała, ale tylko w sparingach. W meczach o stawkę szczytem jej marzeń był remis. A nawet jeśli udało jej się Włochy ominąć, to zazwyczaj prędko z turnieju odpadała, by następnie patrzeć, jak rywale - multimedaliści, nałogowi wygrywacze - świętują na podium.

Nawet na poprzednich mistrzostwach kontynentu, na których wreszcie Italię przepchnęła, udało się jej dopiero w rzutach karnych. Wcześniejsze 120 minut grania przyniosło bezbramkowy remis.

Od tamtej pory przepaść między obiema reprezentacjami stale się powiększa. Na mundialu w RPA Hiszpanie jeszcze urośli, zdobywając złoto, a Włosi jeszcze zmaleli - nie pokonali nikogo i zajęli ostatnie miejsce w grupie, choć rywalizowali z przeciętniakami (Paragwajem, Nową Zelandią oraz Słowacją). Świat futbolu przechylał się i przechylał, aż stanął na głowie. Piłkarze trenera Vicente del Bosque będą w niedzielę

absolutnymi faworytami.

Problemy Włochów wykraczają daleko poza boisko. Jeśli zaniechanie wszelkich rozgrywek na trzy lata proponuje premier, którego wyborcy nawet w ogłoszeniu postu trzytygodniowego usłyszeliby herezję, to z piłką nożną tego kraju musi być piekielnie źle.

Mario Monti wywołał święte oburzenie, ale na stosie nie spłonął, bo Włosi zdają sobie sprawę, że ich ulubiony sport ostatecznie traci godność. Do skandali przywykli, na mundial w 2006 roku reprezentacja jechała poharatana odłamkami korupcyjnej afery Calciopoli, która swoją kulminację miała w karnym relegowaniu do drugiej ligi Juventusu. I poraniona "Squadra Azzurra" zdobyła złoto. Wówczas jednak piłkarzom kibice mogli współczuć, bożyszcza tłumów wydawały się bezbronnymi ofiarami organizujących ponad ich głowami szwindle działaczy.

Dziś śledczy dopadają graczy, nierzadko właścicieli głośnych nazwisk. Wytropili globalną mafię bukmacherską - z hersztami pochodzącymi z Singapuru, operującą w kilkudziesięciu krajach, fałszującą wyniki meczów na masową skalę, zachęcającą do oszustw piłkarzy.

W zeszłym roku za łapówkarstwo skazany został Cristiano Doni, uczestnik mistrzostw świata w 2002 roku, a aresztowany - Giuseppe Signori, trzykrotny król strzelców Serie A. Dochodzenie trwa, policja niedawno zatrzymała kolejnych kilkunastu podejrzanych, nalot bladym świtem przeprowadziła m.in. na ośrodek kadry w Coverciano. Przeszukała pokój i skonfiskowała laptopa oraz telefon Domenico Criscito, który na Euro miał być podstawowym lewym obrońcą, ale Cesare Prandelli w ogóle z niego zrezygnował, uzasadniając decyzję obawą, czy piłkarz wytrzyma presję. Skandal pośrednio lub bezpośrednio dotyka coraz więcej znanych postaci - przesłuchany został inny kadrowicz Leonardo Bonucci, trenera Juventusu Antonio Conte o próbę ustawienia meczu oskarżył jego były piłkarz ze Sieny, podsłuchy zarejestrowały rozmowę wicekapitana Lazio Stefano Mauriego z umoczonymi w międzynarodowy proceder kryminalistami z Węgier, były obrońca Bari Andrea Masiello opowiedział o oferowanych mu 50 tys. euro za strzelenie w derbach regionu samobójczego gola, dzięki któremu w Serie A miało utrzymać się Lecce (ostatecznie go w tamtym meczu strzelił). Pobojowisko. Gdyby Dante miał dzisiaj dosztukować do swojego arcydzieła dziesiąty krąg piekła, opisałby włoski futbol.

Być może największy wstrząs wywołał cień podejrzenia, który padł na Gianlugiego Buffona. Śledczy odkryli, że w 2010 roku bramkarz przekazał 14 czeków na łączną sumę 1,5 mln euro parmeńskiemu bukmacherowi. To nie musi oznaczać przestępstwa - piłkarze mogą obstawiać wyniki w innych dyscyplinach sportu, zresztą prawnik kapitana kadry twierdzi, że pieniądze były zapłatą za 20 zegarków Roleksa - ale na włoskich fanów spadło już tyle potwornych wieści, że wszystko zdaje się prawdopodobne.

Atmosfera tężała, aż sam selekcjoner wyraził gotowość do rezygnacji z Euro 2012, wywołując panikę wśród szefów federacji. - Wycofałbym drużynę z turnieju, gdybym został o to poproszony dla dobra calcio - oświadczył Prandelli, trener znany z moralnej wrażliwości. W kadrze wprowadził surowy kodeks etyczny, przy powołaniach ignorował piłkarzy w klubach zachowujących się jego zdaniem w sposób niegodny reprezentanta.

- Jest gorzej niż w 2006 roku, przynajmniej dla mnie - skarżył się przed wylotem do Polski Daniele De Rossi. - Policja wchodzi do ośrodka treningowego, aresztuje moich znajomych. Szokujące. Na Euro zawieziemy na sobie piętno - dodał pomocnik Romy, który przeżył i mundial złoty, i najbardziej traumatyczny dla Italii w historii.

I dziś ryzykują, że jak afera Calciopoli nie okazała się lądowaniem na samym dnie, tak pod względem sportowym

zejdą jeszcze niżej

niż podczas MŚ. Wymarzony atak rozbiła kontuzja Giuseppe Rossiego, wymarzoną obronę zdemontowało wykluczenie Criscito i uraz Barzaglego, kiepskie nastroje jeszcze pogorszyły trzy przegrane mecze z rzędu (nie zdarzyło się od 1986 roku), zdesperowany trener zaczął rozważać radykalną woltę taktyczną. Tydzień przed turniejem. Jutro wystawi prawdopodobnie trzech obrońców - z De Rossim, który na tej pozycji w kadrze nie grał nigdy, i Angelo Ogbonną, który miniony sezon spędził w Serie B...

Przy włoskim bałaganie przygotowania Hiszpanów przebiegają sielankowo. Choć przylecieli bez Carlesa Puyola, od lat szefa defensywy i mentalnego przywódcy całej drużyny, oraz Davida Villi, króla strzelców poprzedniego Euro, to zdają sobie sprawę, że dysponują nieprzebranymi bogactwami kadrowymi, reprezentacja Italii zapewne zaprosiłaby chętnie do siebie kilku graczy, których Vicente del Bosque w ogóle zmieścił wśród powołanych na mistrzostwa. A jedynym włoskim graczem z umiejętnościami godnymi podstawowej jedenastki obrońców tytułu jest Buffon. Godnym nie znaczy potrzebnym - kapitan Iker Casillas to też bramkarz instytucja.

Hiszpanie byliby głównymi pretendentami do złota, gdyby nie to, że sukcesami mogli się nasycić. Ich gwiazdami są triumfatorzy mundialu, Euro, Ligi Mistrzów (wielokrotnie!) i ligi hiszpańskiej, a także laureaci Złotej Piłki przyznawanej najlepszym graczom na planecie, stąd wątpliwości, czy wciąż są gotowi walczyć do upadłego. Barcelonie wytykano wiosną właśnie brak zadziorności, którą kiedyś uzupełniała fenomenalne umiejętności futbolowe.

Mistrzowie rozrzedzili też szeregi defensywne. Na zwycięskich turniejach przede wszystkim fantastycznie bronili, ale teraz stracili wspomnianego Puyola, Gerard Piqué miał przeciętny sezon klubowy, na bokach staną nowi ludzie - Jordi Alba i Alvaro Arbeloa (zastąpi przesuniętego do środka Sergio Ramosa). Włosi - mimo nieskuteczności ich ofensywa w sparingach wyglądała nieźle - mogą liczyć na to, że znajdą między nimi luki. O ile oczywiście w ogóle dorwą się do piłki. W każdym razie są poszlaki pozwalające im wierzyć, że wciąż mają sposób na Hiszpanów. Swój jedyny ładny wynik od tamtego beznadziejnego mundialu osiągnęli w towarzyskim meczu z nimi. Jak każe tradycja, wygrali.

Rok temu kłótnie Realu i Barcelony byłyby problemem - mówi Iker Casillas ?

Możesz wygrać piłkę, którą Lewandowski strzelił gola. Weź udział w naszym konkursie!

Więcej o:
Copyright © Agora SA