Wrocławska Strefa Kibica: Takie emocje, że nie ma kiedy pójść do toalety

Euro 2012: Fani zgromadzeni we wrocławskiej Strefie Kibica wyjątkowo przeżywali mecz Polska - Grecja. Po zakończeniu spotkania byli jednak nieco rozczarowani: - Skończyło się remisem i pozostał żal - trochę narzekali. Na wrocławskim rynku zgromadził się 30 tysięczny tłum.

Strefa Kibica na wrocławskim Rynku wśród mieszkańców miasta wzbudza mieszane uczucia. Większość narzeka, ale życzliwie toleruje jej obecność. Jednak w piątkowe popołudnie trudno było znaleźć kogoś, kto otwarcie pokusiłby się o krytykę Euro 2012 i głośno krytykował lokalizację strefy akurat w takim miejscu.

- Czuję się tutaj, jak bym spacerował po Krupówkach. Takich tłumów nie widziałem nawet w środku lata w Zakopanem - głośno żalił się jeden z przechodniów jeszcze w czwartek. - Szkoda, że tak oszpecili nam centrum miasta - wtórował mu kolejny, zapewne mieszkaniec Wrocławia.

Sytuacja diametralnie uległa zmianie w piątek. Głosy krytyczne ucichły. A w Strefie Kibica zapanowała atmosfera oczekiwania. Na kilka godzin przed meczem inauguracyjnym Euro 2012 Polska - Grecja w centrum pojawili się pierwsi polscy kibice. Wreszcie było wielu Czechów, którzy w przeciwieństwie do poprzedniego dnia, kiedy dali się zdominować Rosjanom - w piątek głośno o sobie przypomnieli.

- Specjalnie wzięliśmy z żoną dzień wolny. Nasz syn nie chodzi jeszcze do szkoły, więc początek mistrzostw jest dla nas doskonałą okazją do rodzinnego spędzania czasu - tłumaczył Krzysiek, na co dzień mieszkaniec wrocławskiego Gaju. - Zjemy obiad w jednej z włoskich restauracji, a później spróbujemy obejrzeć mecz w Strefie Kibica. Na pewno nie kupimy niczego w Strefie. Kto to widział, żeby za zwykłego gyrosa płacić 24 zł! - denerwował się.

Na godzinę przed rozpoczęciem spotkania wyraźnie widać było, że napięcie zaczyna rosnąć. Co kilkanaście metrów stali przebrani w barwy narodowe kibice, którzy przez telefony komórkowe starali się uzgodnić miejsce spotkania z kolegami, z którymi zaplanowali oglądanie meczu.

- Halo? Gdzie jesteś? Nie słyszę Cię! - denerwowali się pod Strefą Kibica fani futbolu. Gwar rozmów, a przede wszystkim odbywający się akurat koncert popularnego w Polsce hip-hopowca o pseudonimie L.U.C., zagłuszał wszelką komunikację. Dlatego większość postanowiła wysłać do swoich znajomych sms-y. Widok podpierających ściany okolicznych kamienic ludzi, nikogo nie dziwił.

Kibice skupieni w mniej lub bardziej licznych grupkach starali się zabić czas niezobowiązującymi pogawędkami, ale widać było, że rozmowy się nie kleją. Nerwowy śmiech, podniesiony głos, zamyślona mina i telefon komórkowy w dłoni - to najczęstszy widok polskich fanów piłki na parę minut przed godz. 18.00.

Później, niezależnie od stopnia zainteresowania futbolem, zgromadzeni w Rynku kibice dali się ponieść emocjom. Te udzielały się wszystkim, a po kolejnych ofensywnych akcjach Polaków doping stawał się coraz bardziej intensywny.

- Nie mam nawet chwili, żeby pójść do toalety. Boję się, że tak jak w skeczu Marcina Dańca o walce Gołoty, coś mi umknie - żalił się Michał, który pojedynek oglądał na dużym telebimie przy Banku Zachodnim.

Kiedy Lewandowski strzelił gola i Polska prowadziła z Grecją 1:0, cały wrocławski Rynek i plac Solny eksplodował z radości. To było szaleństwo, euforia. Po pierwszej - kiedy Polacy naprawdę grali dobrze - połowie wiara w korzystny wynik, udzieliła się wszystkim. Trudno byłoby znaleźć kogoś, kto nie wierzyłby w zwycięstwo Polaków. Nawet potężne chmury, jakie zawisły nad głowami oglądających, nie mogły wprawić w kibiców w zły nastrój.

- Lewandowski strzeli jeszcze jednego gola. Jestem pewny! - wyrzucił z siebie w przerwie spotkania jeden z kibiców.

Potem było już, niestety tylko gorzej. Zaczął padać deszcz, który nie wróżył niczego dobrego. Wtedy piłkarze Franciszka Smudy stracili bramkę. Na szczęście Przemysław Tytoń obronił karnego i uratował drużynę od porażki, a Polskę od ciężkiej traumy.

Choć zremisowaliśmy z Grecją 1:1, to wśród kibiców zapanowało powszechnie poczucie porażki.

- Pierwszą połowę powinniśmy wygrać 3:0 - analizowali rozczarowani kibice - Co się stało w drugiej połowie? Dlaczego nie było zmian? - roztrząsali.

Smutnych Polaków pocieszali Czesi i Rosjanie, którzy też dopingowali w strefie i w większości byli za Polakami. - Ale jeszcze nic się nie stało. To tylko remis. Na pewno wyjdziecie z grupy. Pod warunkiem, że nie naszym kosztem... - dodawali szybko

Z upływem minut wiara w narodzie rosła.

- W zasadzie remis to dobry wynik. Jest się, z czego cieszyć. Tylko na początku narobili nam apetytu i dlatego pozostał taki żal. Dobrze, że chociaż już nie pada! - mówili polscy fani wracający z meczu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA