Przepłynął w basenie 97 km w 24 godziny! Pobił rekord Polski i pomógł chorej dziewczynce. "Zobaczcie moje ręce, jak u 70-latka"

Damian Bąbol
15.02.2017 13:15
Sebastian Karaś podczas próby bicia rekordu Guinessa na pływalni w Warszawie

Sebastian Karaś podczas próby bicia rekordu Guinessa na pływalni w Warszawie (facebook.com/100km.sebastian.karas)

25-letni Sebastian Karaś, ekstremalny pływak, po raz kolejny udowodnił, że niemożliwe nie istnieje. Z 14 na 15 lutego dokonał czegoś niezwykłego, a w tym roku porywa się na jeszcze bardziej mordercze wyzwanie.
14 lutego, godz. 22.45. Centrum Rekreacyjno Sportowe przy ul. Conrada 6 w Warszawie. Sebastian Karaś właśnie przepłynął 56. km. Płynie w słuchawkach, przez które dowiaduje się o przepłyniętym dystansie, tempie. Koledzy i koleżanki, które zadeklarowały mu pomoc przez całą dobę włączają mu ulubione audiobooki i muzykę z motywacyjnych playlist. Sebastianowi idzie świetnie. Ma nawet 15 minut przewagi nad rekordem Guinessa, który wynosi: 101,9 km. Mijają kolejne godziny. Niestety, zmęczenie narasta. Na 72. km ma za sobą 17 godzin, 3 minuty w wodzie. Średnie tempo 1:30/100 m. Według obliczeń wynika, że jest 6 minut do tyłu w walce o rekord. Nie poddaje się. Przed nim jeszcze ponad 6 godzin. Na 83. km aktualne tempo wynosi 1:33/100 m. Strata się powiększa, ale Sebastian nie rezygnuje. Walczy. Od godz. 6 na pływalni pojawia się coraz więcej kibiców i głośno dopingują. Najbliżsi transmitują jego wyścig z czasem na Facebooku. Ogromne zainteresowanie. Blisko 40 tys. wyświetleń. Ludzie w drodze do pracy oglądają i wysyłają pozytywną energię. Pozdrawiają z całej Polski. "Lajkują", wysyłają setki serduszek, piszą motywacyjne komentarze: "Gigant!", "Sebastian, jesteś MISTRZEM!", "Daaajesz Seba, jest moc!", "Myślę jaki to wysiłek dla organizmu, nie wyobrażam sobie zmęczenia. Ogromny szacunek, brawo za samą inicjatywę". facebook.com/100km.sebastian.karas "Nie wejdę do basenu przez tydzień..." Godz. 10.01. Finisz. Sebastian bez rekordu Guinessa, ale i tak z gigantycznym sukces. Kolejnym w swoim ekstremalnym CV. W 24 godziny przepłynął 96 km i 850 m. Jest lekko zamroczony, ale wychodzi z basenu o własnych siłach. Ma mocno podkrążone oczy i zmarszczone ręce. - Od 6 godz. było najtrudniej. To była walka o przetrwanie, ale dałem radę. Starałem się nie myśleć ile mam do końca. Gdybym ciągle się na tym skupiał, to pewnie mógłbym się załamać. Starałem się ciągle wyrzucać z głowy negatywne myśli. Kurczę, ale jestem szczęśliwy. Dziękuję wszystkim osobom, które mi pomagały, pływały obok mnie, podawały jedzenie, picie i non-stop motywowały. Bez nich nie dałbym rady - mówił Sebastian tuż po wyjściu z wody. Jak będzie wyglądała regeneracja po tak ekstremalnym wysiłku? - Na pewno nie wejdę do basenu przez tydzień. Poza tym mam coś z oczami. Ledwo widzę. Zobaczcie, jakie mam dłonie. Jak u 70-latka, całe pomarszczone. Muszę teraz odpocząć. Mój cel się nie zmienia. Chcę w tym roku przepłynąć dystans z Kołobrzegu do Bornholmu, czyli 100 km w 24 godziny. facebook.com/100km.sebastian.karas >>WIĘCEJ ZDJĘĆ NA FACEBOOKU SEBASTIANA KARASIA<< Warto dodać, że 25-letni pływak nie tylko walczył o rekord Guinessa. Głównym celem Sebastiana była również finansowa pomoc dla chorej Magdy Samoraj. Przez cały czas trwania heroicznej próby, można było wpłacać pieniądze na jej niezbędną rehabilitację. Nadal można to zrobić. Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" Alior Bank S.A. 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 Tytułem: 2766 Samoraj Magdalena - Sebastian płynie dla Magdy Więcej informacji o Magdzie: TUTAJ Kim jest Sebastian Karaś? Przepłynął (bez pianki) kanał La Manche i pobił rekord Polski. Na basenie spędza więcej czasu niż w domu. Na pewno więcej przepływa niż przechodzi kilometrów. Podczas przygotowań do startu zdarza mu się na treningu przepłynąć ciągiem 40 km! Przez trzy miesiące treningów często na koniec dnia wpadał do Mc Donald'sa, żeby ładować puste kalorie. Chciał przybrać trochę tkanki tłuszczowej, ale nie było to proste. Tym bardziej w sytuacji, kiedy dziennie spalał 6 tys. kalorii! KARAŚ - WOLI PŁYWAĆ NIŻ CHODZIĆ. "TO BYŁO 9 GODZIN TORTUR" [WYWIAD] W tym roku chce pokonać wpław dystans z Kołobrzegu do Bornholmu. 100 km morderczego wyzwania, któremu nie sprostał jeszcze żaden człowiek. - 24 godziny i powinno być po wszystkim. To ekstremalny sport, w którym psychika odgrywa niesamowitą rolę. Ale wiem, na co się porywam. Siedzenie na kanapie przez całą dobę nie jest proste, a co dopiero przeprawianie się wpław przez Bałtyk. - mówi.