Lewandowski: Ból kiedyś minie, po nim przyjdzie sukces

Kadrze brakuje ustawienia, które pasowałoby do powoływanych piłkarzy. Odwrotnie - dopasować piłkarzy do ustawienia - się nie da. Ale każdy trener to przecież wie - mówi najlepszy polski zawodnik w sparingach z Litwą i Grecją

Weź udział w ankiecie o Euro 2012 i wygraj IPada! ?

Kadra Franciszka Smudy pierwsze spotkanie przegrała 0:2, w drugim padł bezbramkowy remis. Oprócz kończącego karierę Michała Żewłakowa najlepszym polskim piłkarzem był napastnik Borussii Dortmund Robert Lewandowski.

23-letni napastnik Borussii Dortmund po odejściu Michała Żewłakowa stał się też jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy w reprezentacji Polski. Rozegrał w niej 32 mecze, strzelił dziesięć goli. Jest jednym z liderów kadry na Euro 2012. W Bundeslidze, choć większość meczów zaczyna z ławki rezerwowych, strzelił sześć goli w 26 występach.

Przemysław Iwańczyk: Nieco ponad rok do Euro kadra gra coraz gorzej, może nawet najgorzej od wielu miesięcy...

Robert Lewandowski: Nie wygląda to tak, jak sobie wymarzyliśmy, ale też wiemy, że mamy możliwości, by grać lepiej, efektowniej i zaprezentować na boisku prawdziwą drużynę. Czegoś jednak brak. Myślę, że brakuje nam ustawienia, które pasowałoby do piłkarzy powoływanych przez selekcjonera. Odwrotnie - dopasować piłkarzy do ustawienia - się nie da. Ale każdy trener to przecież wie. Sądzę, że nad tą sprawą na pewno popracujemy na kolejnych zgrupowaniach.

Porusza pan sprawę ustawienia, a właśnie w meczu z Litwą wyglądaliście na nierozumiejącą się zgraję biegającą po boisku bez żadnego ładu.

- W pierwszych połowach meczów z Litwą i Grecją może i nie wyglądało to najlepiej. Graliśmy tzw. choinką Smudy 1-4-3-2-1. W drugiej połowie przeszliśmy na system 1-4-1-4-1 z klasycznymi bocznymi pomocnikami - Kubą Błaszczykowskim i Sławkiem Peszką lub Kamilem Grosickim. Mam nadzieję, że widać było poprawę?

Potencjał w ludziach mamy. Liczę, że w końcu wypalimy, bo czasu do Euro 2012 zbyt wiele nie zostało...

...a mimo to trener Smuda wciąż sprawdza piłkarzy na potęgę, powołując np. ligowców z małym doświadczeniem - bądź bez żadnego.

- Sądzę, że selekcja trzonu zespołu została zakończona. Oczywiście zdarzą się rotacje, ale niewielkie. Jeśli trwa jeszcze poszukiwanie, to bohaterów drugiego planu. Podstawowi gracze muszą wziąć robotę na siebie, a wtedy nie będzie tak druzgocących ocen jak po meczu z Litwą.

Jak pana zdaniem powinna dziś wyglądać jedenastka na Euro?

- Zagrają najlepsi ( śmiech ). Takie przewidywania jeszcze nie mają sensu, bo konkurencja do wyjściowego składu zapewne jeszcze się wzmocni. Jednak widać po ostatnich meczach, na kogo trener Smuda liczy najbardziej.

Najbardziej liczy na tych, których jeszcze nie ma, a więc środkowych obrońców - Kolumbijczyka Manuela Arboledę i Francuza Damiena Perquisa.

- Dopóki ich nie ma, nie ma sensu opierać o nich składu, nawet na papierze. Zresztą nawet jeśli będą, nie oznacza to, że od razu wskoczą do pierwszej jedenastki. Może na Euro zagrają ci, których mamy teraz. Przynajmniej ja tak do tego podchodzę. Zresztą nie mnie decydować, kto zagra, choć przyznam, że szkoda mi końca reprezentacyjnej kariery Michała Żewłakowa. Jeśli był już tym wszystkim zmęczony, to wcale mu się nie dziwię. Przyjeżdżać od dziesięciu lat na zgrupowania, grając non stop w klubie, nie jest łatwe. A "Żewłak" był zawsze.

Ze słów Żewłakowa wyziera żal po odrzuceniu przez trenera, a nie zmęczenie.

- Nie chcę stawać po którejś ze stron, ale może zbyt szybko został skreślony przez trenera Smudę. W tej sytuacji mogę mieć tylko nadzieję, że nie będzie nam go brakowało. Żebym został dobrze zrozumiany - liczę, że jego następcy będą równie dobrzy.

Żewłakow to jeden z kilku przypadków. Na ostatnim zgrupowaniu selekcjoner właściwie rozstał się z Ireneuszem Jeleniem, zarzucając mu permanentne kontuzje.

- No, tak się akurat składało, że Irek przyjeżdżał z urazami, ale jestem pewien, że jeśli dojdzie do siebie, pomoże nam. Przecież chce grać dla kadry.

Jest pan pewien, że po takim potraktowaniu przez trenera wciąż będzie miał ochotę?

- Wiadomo, jaki jest trener - powie coś w ostrych słowach, ale nie zawsze o to mu chodzi. Wydaje mi się, że już wszystko sobie wyjaśnili.

Jak dotąd jedynym napastnikiem jest pan. Ale - jak mówił pana trener z Borussii Dortmund Jürgen Klopp - potrzebuje pan wielu okazji, by jedną z nich zamienić na gola. A w kadrze tych okazji nie ma pan wielu.

- W meczu z Grecją miałem świetną okazję. Wyprzedziłem obrońców, kiwnąłem ich, został mi tylko bramkarz i może powinienem strzelać, a nie próbować go mijać. Pomyślmy, co by było, gdyby taka szansa się nie zdarzyła. Pytano by, dlaczego nie potrafimy stworzyć sobie szansy na gola. Krótko mówiąc, wolę mieć te okazje, nawet nieliczne, i ich nie wykorzystywać, niż nie mieć ich wcale.

Na Euro będą lepsi obrońcy i bramkarze niż ci z Litwy czy Grecji...

- Przecież graliśmy ze znacznie silniejszymi przeciwnikami i strzelaliśmy im gole. Potrzebujemy wzajemnego zrozumienia na boisku. Jeśli ono przyjdzie, będą okazje i gole.

Niech pan przyzna szczerze - w czym widzi pan nadzieję, że kibice na Euro nie będą wstydzić się za swoją reprezentację?

- Mamy piłkarzy, którzy grają na wysokim poziomie nie tylko w Polsce, ale i liczących się ligach zagranicznych. Wszystko, co pokazujmy w klubach, trzeba przenieść do reprezentacji. Nadzieję widzę także w tym, że błędy popełniamy teraz, kilkanaście miesięcy przed turniejem. Łatwiej będzie nam je eliminować i chyba to lepsze, niż mielibyśmy strzelać byki już na Euro. Zwycięstwa 1:0 po fatalnej grze byłyby mydleniem oczu kibicom. Sukces rodzi się w bólach, ale ból zawsze kiedyś mija i przychodzą sukcesy.

Czy po odejściu Żewłakowa jest w drużynie lider?

- Najpewniej czują się ci, którzy rozegrali najwięcej meczów, choć boisko i życie poza nim to dwie różne sprawy. I tu, i tu trzeba lidera, który pociągnie wszystkich za sobą.

Pan podjąłby się tej roli?

- Najważniejsze jest stworzyć taki klimat w drużynie, żeby każdy czuł się dobrze - pewnie i komfortowo. Każdy musi dorzucić coś od siebie, a ci, którzy będą raczyć dziennikarzy ciętym słowem, wykreują się sami i na pewno nie zaszkodzą. Kluczem jest jednak boisko, na nim rodzi się przywódca.

Świetne transfery Borussii. Oczekiwania przerósł Łukasz Piszczek?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.