Borussia wygrywa, Robert Lewandowski na aucie

Dla brukowców znów jest obiektem kpin, dla trenera - tylko zmiennikiem, dla rywala w walce o miejsce w ataku - piłkarzem, którego można odsunąć od składu zaledwie jednym krótkim wywiadem. Robert Lewandowski stracił szansę na to, by dla Borussii Dortmund być kimś więcej niż rezerwowym.

Mecz z Wolfsburgiem traktowano także jak sprawdzian, na ile mocna jest pozycja w drużynie Lucasa Barriosa i jak duża elastyczność niezłomnego dotychczas na presję piłkarzy trenera Jürgena Kloppa.

Wniosek jest prosty, a dla Roberta Lewandowskiego smutny: nadzieje na to, że uda się mu w Borussii jeszcze w tej rundzie wygrać rywalizację z Barriosem, są złudne.

W ubiegłym tygodniu Paragwajczyk w wywiadzie dla radiowej stacji ABC otwarcie zaczął domagać się gry i stwierdził, że "nie rozumie, dlaczego ostatni mecz zaczął na ławce rezerwowych, skoro jest najlepszym strzelcem zespołu". Paragwajczyk został zastąpiony przez Lewandowskiego, dla którego była to szansa na ważną rolę w drużynie.

Polak nie wykorzystał okazji. Nie zdobył bramki, raził nieskutecznością tak bardzo, że stał się obiektem niewybrednych żartów brukowca. "Bild" najpierw ironicznie - po serii pomyłek na boisku - zmienił jego nazwisko w druku na "Lewandoofski" - "doof" znaczy "głupek". Później Polak stał się też bohaterem kpiącego filmiku w telewizji Westdeutscher Rundfunk - aktor łudząco podobny, w koszulce Borussii z nazwiskiem Lewandowskiego jest pokazany w trakcie swojego zwykłego dnia. To pasmo błędów, pomyłek, efektów rozkojarzenia: myli się, wlewając kawę do kubka, do golenia używa szczoteczki do zębów.

"Bild" - choć niedawno kreował Polaka na potencjalną gwiazdkę ligi - teraz twierdzi, że może być on jedynie rezerwowym: "W tej roli sprawdza się lepiej. Gorzej, kiedy trzeba na niego postawić od początku spotkania".

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że Lewandowski realnie grozi Barriosowi, który dotychczas miał niepodważalną pozycję w zespole. Sam Paragwajczyk czuł się zagrożony.

Wokół Barriosa w Dortmundzie zrobiło się gorąco. Szczególnie gdy lider ofensywy Borussii kilka razy podkreślił, że zdziwiły go opinie Kloppa w mediach, iż nie był przygotowany w pełni do gry. - To zaskakujące. Ja uważam, że jestem w lepszej formie niż kiedykolwiek - odparł Barrios.

Czy Klopp - choć uchodzi za człowieka, który nie ma nawet zwyczaju dyskutować z zawodnikami o ich roli w drużynie - ugiął się pod presją, jaką stworzył Barrios? Kiedy wcześniej piłkarze z Dortmundu w wywiadach również decydowali się na podobne sugestie, albo nie reagował w ogóle, albo wręcz krytykował ich za takie rozwiązania. Teraz ostrych słów Barriosa nawet nie komentował. Przed meczem ograniczył się jedynie do stwierdzenia, że Paragwajczyk wraca do składu i mimo braku kontuzjowanego Shinji Kagawy nie ma zamiaru wystawiać Barriosa i Lewandowskiego jednocześnie.

Borussia bardzo dba o to, by między jej piłkarzami nie dochodziło do spięć. Według klubowych ustaleń wzajemne oceny o piłkarzach powinny być uzgadniane z działem public relations Borussii. A ten niechętnie patrzy na tego typu komentarze. - Uważamy, że piłkarze mają koncentrować się na swojej formie i nie powinni tego robić - informuje klub.

Choć rywalizacja Barriosa i Lewandowskiego robi się coraz bardziej zacięta, na boisku w sobotę nie było widać między nimi niesnasek. Polak po wejściu na boisko świetnie podał do Paragwajczyka, ale ten nie skończył akcji golem. W przeciwieństwie do Polaka wpisał się jednak na listę strzelców - już na samym początku meczu.

Rywalizację z Barriosem Lewandowski w styczniu przegrał. Małe są szanse na to, by grał w środku pola zamiast Kagawy. Japończyk rundę wiosenną może spisać na straty - po złamaniu kości jego powrót do gry jest niemożliwy.

Klopp zdecydował się na inny układ taktyczny - regularnie w środku pola stawia teraz na Mario Götze, dzięki czemu na skrzydłach może jednocześnie korzystać z Jakuba Błaszczykowskiego i Kevina Grosskreutza. Nie widzi w tym ustawieniu Lewandowskiego, choć w dwóch ostatnich tygodniach według lokalnych dzienników właśnie taki wariant ćwiczono na treningach.

Wątpliwości nie ma Dirk Krampe z dziennika "Ruhr Nachrichten": - Lewandowski miał szansę, by przedostać się do podstawowego składu Borussii, ale tego nie wykorzystał.

Inny dziennikarz z Dortmundu: - Takie sytuacje jak z Barriosem zdarzają się w klubie bardzo rzadko. Reakcja Borussii na ostre słowa i presję jest zaskoczeniem. Myślę, że klub definitywnie pokazał, jak ważny jest dla niego Lucas. Klopp nie zmieni swojej taktyki meczowej, a Lewandowski nie ma szans, by czuć się w Dortmundzie tak pewnie jak Barrios. Przecież on jest tak grzeczny, że nigdy nie pozwoliłby sobie na takie słowa jak Lucas.

Tradycyjnie wysoko oceniany po sobotnim meczu był Łukasz Piszczek, który według "Reviersport" należał do najlepszych graczy Borussii. Był mniej widoczny na skrzydle w ofensywie, ale za to perfekcyjnie przerywał akcje Wolfsburga w obronie - kilka razy doskonale przewidywał wydarzenia na boisku i przecinał linię podań gospodarzy. Przeciętne są noty Błaszczykowskiego.

Wszystko o Bundeslidze w specjalnym dziale Sport.pl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.