Justyna jest coraz lepsza, Wierietielny mniej wart?

Puchar Świata, trzy medale mistrzostw świata i zwycięstwo w prestiżowym cyklu Tour de Ski - dlaczego więc twórca sukcesów Justyny Kowalczyk zarabia niemal 30 proc. mniej niż w zeszłym roku? Bo tak stanowią przepisy, a szefowie narciarskiego związku, choć mogli, nie próbowali dotąd tego zmienić

- A panów pensje też co roku maleją? - pytała w czwartek Justyna Kowalczyk szefów Polskiego Związku Narciarskiego. Upomniała się u prezesa Apoloniusza Tajnera o swojego trenera Aleksandra Wierietielnego, który do marca tego roku zarabiał 21200 zł brutto, a teraz sześć tysięcy mniej.

- Dotąd nie zastanawialiśmy się nad kwestią pensji trenera Wierietielnego. Wiedział, ile będzie dostawał, o wszystkim mówi rozporządzenie ministra. Skoro poczuł się urażony i chciał renegocjować umowę, mógł przyjść do związku i spokojnie o tym porozmawiać. Teraz zrobimy wszystko, żeby spełnić oczekiwania trenera - tłumaczy "Gazecie" i Sport.pl Grzegorz Mikuła, sekretarz generalny PZN.

W czym tkwi problem?

Podstawa wynagrodzenia polskiego trenera klasy mistrzowskiej zatrudnionego w związku finansowanym z budżetu państwa to 8,2 tys. i według zarządzenia ministra sportu nie może być wyższa nawet o złotówkę.

Ale minister gwarantuje też dodatki za medale olimpijskie: 8 tys. za złoty, 6 tys. za srebrny i 4 tys. za brązowy, mistrzostw świata (5, 4 i 3 tys.). Jeśli jednak sportowiec wywalczy więcej niż jeden krążek - a tak było z Kowalczyk w Vancouver - trener dostaje 100 proc. dodatku za najcenniejszy i połowę wartości za pozostałe. Po igrzyskach pensja Wierietielnego urosła więc do 21200 zł. Ale prawo do medalowych dodatków przysługuje trenerowi 12 miesięcy i skończyło się w lutym tego roku.

Z tegorocznych sukcesów Kowalczyk: kolejnego Pucharu Świata, 21 miejsc na podium, prestiżowego Tour de Ski i trzech medali MŚ w Oslo, do pensji trenera liczą się tylko te trzy ostatnie. Jego zarobki spadły do 15200 zł, a ponieważ w nadchodzącym sezonie nie ma ani igrzysk, ani MŚ, od marca 2012 roku Wierietielny dostawałby "gołe" 8200 zł.

Ale wcale nie musi tak być.

- Te przepisy dotyczą całego polskiego sportu, ale każdy związek może dopłacać trenerowi z własnych środków otrzymanych od sponsorów. W wyjątkowych przypadkach ministerstwo może też wyrównać całą albo przynajmniej część różnicy w wysokości pensji trenera. Warunek jest jeden: musimy mieć do tego podstawę, czyli pismo ze związku z uzasadnieniem, dlaczego występuje o państwowy dodatek do pensji dla konkretnej osoby - mówi Jakub Kwiatkowski, rzecznik ministra sportu Adama Giersza. Czy trener Wierietielny spełniałby te kryteria? - Raczej tak, ale najpierw do ministra musi trafić pismo z PZN.

Tyle że w PZN wysyłanie pism do Ministerstwa Sportu ostatnio kulało. Działacze zapomnieli, że 31 stycznia upływa termin składania wniosków o sowite nagrody za olimpijskie medale Kowalczyk i Adama Małysza w Vancouver. Na szczęście sportowcy dostali premie gwarantowane w ustawie.

Do 31 stycznia 2012 roku PZN musi wysłać pismo do ministra o nagrody dla Małysza i Kowalczyk za medale MŚ w Oslo.

- Tym razem nie będzie opóźnienia - zapewnia sekretarz Mikuła.

A co z pensją Wierietielnego? Siódmego czerwca podwyżkę dla trenera przegłosuje zarząd PZN.

- Podniesiemy pensję do oczekiwanej przez trenera wysokości z własnych środków, ale napiszemy również do ministerstwa. Z reguły nie jest chętne, tym bardziej że niedawno zwracaliśmy się o pomoc dla związku. Dopóki jednak minister nie dostanie od nas prośby o dodatek dla trenera, dopóty my nie przekonamy się, jaka jest jego odpowiedź - kończy Mikuła.

Liczby:

90 tys.

 

tyle złotych (brutto) premii uznaniowej za wyniki w sezonie 2010/11 dostała od PZN Justyna Kowalczyk

30 tys.

 

a tyle premii uznaniowej dostał od PZN trener. Tak wynika z regulaminu Związku

Tysiące fanów nie może się mylić. Wejdź na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.