Sezon Justyny Kowalczyk. Cztery sekundy od pełni szczęścia...

Jak Justyna Kowalczyk ocenia zakończony właśnie sezon? - Do pełni szczęścia zabrakło czterech sekund... - wzdycha Polka. Właśnie o tyle przegrała z Marit Bjoergen tytuł mistrzyni świata w biegu na 10 km techniką klasyczną. Poza tym zdobyła jednak Puchar Świata, a na mistrzostwach świata wywalczyła dwa srebra i brąz. - Nigdy wcześniej nie czułam się tak mocna - deklaruje Kowalczyk.

- Nigdy nie byłam w takiej formie jak w tym sezonie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak mocna, ale paradoksalnie wygrałam najmniej startów, odkąd zdobywam Kryształowe Kule. W tym roku zarezerwowane dla mnie było głównie drugie miejsce - podsumowała Kowalczyk, która wygrała klasyfikację generalną i rywalizację na dystansach. W sprintach triumfowała 32-letnia Słowenka Petra Majdić, która w niedzielę zakończyła karierę.

Polka, jako druga w historii biegaczka, zdobyła Kryształową Kulę trzy razy z rzędu. W połowie lat 80., dokonała tego też Finka Pirjo Matikainen. Rekordzistką jest legendarna Rosjanka Jelena Wialbe, która wygrała PŚ pięć razy.

Biegaczka z Kasiny Wielkiej po raz drugi z rzędu przekroczyła magiczną barierę 2000 punktów w sezonie - przed nią nie dokonał tego nikt. Do tego, w trzecim z kolei sezonie, z najważniejszej imprezy roku Kowalczyk znowu przywiozła trzy medale. W 2009 roku w Libercu była podwójną mistrzynią świata, zdobyła też brąz. Na igrzyskach w 2010 roku w Vancouver każdy z trzech krążków był innego koloru. Na tegorocznych MŚ wywalczyła dwa srebra i brąz.

- Do pełni szczęścia zabrakło czterech sekund - wzdycha Polka. Właśnie o tyle przegrała z Marit Bjorgen tytuł mistrzyni świata w biegu na 10 km techniką klasyczną. To był jeden z najpiękniejszych, najbardziej wyczerpujących i emocjonujących występów w karierze Polki. - Na pewno najtrudniejszy, bo lepiej pobiec naprawdę się nie dało - powiedziała Kowalczyk, która kilkusekundową przewagę straciła dosłownie na ostatnich metrach.

W tym sezonie Bjorgen prześladowała Polkę od samego początku. Można powiedzieć, że Norweżka poświęciła Puchar Świata, byle tylko świetnie wypaść na mistrzostwach świata w swojej ojczyźnie. Udało się - tak jak na igrzyskach w Vancouver wywalczyła cztery złote medale. Kowalczyk jako jedyna w stawce próbowała się jej przeciwstawiać. Ale kiedy obie stawały na starcie, Polka najczęściej oglądała plecy Norweżki. Była jej cieniem i w cieniu pozostała do końca.

Kryształową Kulę zapewniły jej regularne starty - Kowalczyk odpuściła w sezonie tylko dwa biegi. Bjorgen wybrała inną metodę - na przełomie roku nie wystartowała w Tour de Ski i to tam rozstrzygnęły się losy Kryształowej Kuli. Kowalczyk prowadziła w TdS od pierwszego do ostatniego etapu i zapewniła sobie bardzo bezpieczną, kilkusetpunktową przewagę nad Norweżką. Losy Pucharu rozstrzygnęły się ostatecznie już 20 lutego, po biegach w Drammenn. Tak wcześnie Polka nie zapewniła sobie triumfu nigdy.

- Pierwszą Kulę zdobyłam w ostatnim starcie, dopiero na samej mecie finału PŚ w Falun odebrałam żółtą koszulkę Petrze Majdić. To o tę pierwszą kulę walka była najtrudniejsza, kosztowała mnie najwięcej bólu i wysiłku - wspomina Kowalczyk. W 2009 roku szansa na PŚ pojawiła się późno. Wtedy Polka eksplodowała formą podczas MŚ w Libercu. Wygrywała bieg za biegiem w PŚ i w piorunującym tempie odrabiała straty do rywalek. Bjorgen była wtedy słaba, z Liberca wyjechała bez żadnego medalu, za to ze spuchniętymi od płaczu i łez oczami. Nie liczyła się w PŚ, nie wygrała żadnego biegu.

Wtedy podjęła decyzję, że w dwóch kolejnych sezonach nie wystartuje w wyczerpującym TdS, byle tylko dobrze przygotować się do igrzysk i norweskich MŚ. - Przygotowała się do nich dobrze fizycznie, psychicznie i medycznie - mówił w telewizji z gorzkim przekąsem trener Aleksander Wierietielny. Chora na astmę Norweżka przyznała się dwa miesiące temu, że stosuje zakazany dla zdrowych sportowców symbicort. Padające z różnych stron zarzuty o nieuczciwość kontrowała zaświadczeniami lekarskimi i zdaniem, że "na każdy lek mam zgodę komisji medycznej FIS".

Kowalczyk harowała jak wół w trakcie przygotowań, stosowała morderczy trening i w ubiegłym sezonie była niemal pewna triumfu w PŚ jeszcze przed igrzyskami, choć formalnie Kryształową Kulę zapewniła sobie dopiero w marcu w Lahti. W poprzednim sezonie Polka wygrała sześć biegów, Norweżka - siedem. Polka biegała niemal co tydzień, Bjorgen wybierała sobie miejsca, w których pojawiała się na starcie. - Dwa lata temu Puchar Świata był jednym z celów, a teraz głównym zadaniem - mówi Kowalczyk.

- Jeśli tylko zdrowie pozwoli, dalej będę wybierała taką drogę do osiągnięcia najlepszej dyspozycji. Trudno mi przegrywać z Marit, bo w pewnym momencie rodzi się we mnie najgorsze uczucie dla człowieka, czyli bezradność. Nie powiem, że nie mam sobie nic do zarzucenia, ale zawsze staram się biec najlepiej, jak potrafię. Dzisiejsza Justyna w porównaniu z tą sprzed dwóch lat jest o wiele lepsza, dużo bardziej wytrzymała fizycznie i psychicznie. Pewnych rzeczy nie przeskoczę, ale ciągle wierzę, że można wygrywać - twierdzi Kowalczyk.

W tym sezonie w PŚ udało się to Justynie dwa razy. Kryształową Kulę dała jej stabilna forma i regularność, Polka nigdy nie zeszła poniżej wysokiego poziomu. - Takiej rzeczy w biegach nie dokonał nikt od ponad 20 lat, więc trzecia z rzędu Kryształowa Kula to dla mnie wspaniała chwila. Wysiłek nie poszedł na marne - mówi Kowalczyk. - Latem, w trakcie pierwszego obozu przygotowawczego, obudziłam się z myślą, że bardzo pragnę trzeciej Kryształowej Kuli. To pozwalało mi później wstawać bladym świtem i mobilizować na trening.

Nie wiadomo jeszcze, co polskiej "królowej śniegu" przyśni się za kilka miesięcy, czy po raz piąty zmobilizuje się do walki o Kryształową Kulę. Piąty, bo przed tym, gdy zaczęła kolekcjonowanie kryształów, w klasyfikacji generalnej PŚ zajęła trzecie miejsce. Może być jej jeszcze trudniej, bo oprócz Majdić kariery zamierzają skończyć też Włoszki Arianna Follis i Marianna Longa, z którymi Polce dobrze się współpracowało. Może być i tak, że w przyszłym sezonie w rywalizacji z biegaczkami ze Skandynawii zostanie sama.

- Najważniejsze, żebym utrzymała swój poziom - uśmiecha się Polka i obiecuje, że wczesną jesienią powie, co jej się śniło i jaki jest cel na sezon 2011/12. - Przygotowania dopiero przede mną i zobaczę, czy będę miała siłę każdego dnia wstawać o piątej rano. Jeżeli nie będę umiała się zmotywować psychicznie albo popsuje się coś fizycznie, to... może nie będzie źle. Jestem człowiekiem, a nie maszyną i też mogę mieć słabszy rok. Wszystko po to, żeby podnieść się w następnym i znowu walczyć o najwyższe cele.

Na razie wiadomo, że w przyszłym sezonie do walki o PŚ staje Bjorgen, która wygrała go dwa razy (2005 i 2006). Już zapowiedziała, że nie będzie odpuszczać startów i pobiegnie też w TdS. Bo w przyszłym sezonie to PŚ i TdS są imprezami głównymi. MŚ dopiero w 2013 roku w Predazzo, a igrzyska rok później w Soczi.

2

Tyle biegów PŚ Justyna Kowalczyk wygrała w tym sezonie

15

a tyle w całej karierze

7

Tyle razy była w tym sezonie druga. Tylko raz nie wyprzedziła jej Marit Bjorgen - tydzień temu w Lahti Polka przegrała z Therese Johaug

46

Tyle biegów PŚ wygrała w karierze Bjorgen. Jest liderką wszech czasów, po wygranej w Falun wyprzedziła Wialbe

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.