Biegi narciarskie. Kowalczyk musi skreślić Bjorgen. Na kartce

Myślenie o przeciwniku może być motywujące. Wtedy, gdy zawodniczka powtarza sobie: w każdej chwili, w której ja odpoczywam, ona może trenować. I zmusza się do większego wysiłku.

Jest jednak granica, za którą myślenie o rywalu zaczyna plątać nogi.

- Marit dobrze wie, że bez tych swoich wspomagaczy za bardzo nie miałaby co tu robić i ze mną, i z innymi dziewczynami - powtarza Justyna Kowalczyk. Sugeruje, że Bjorgen zawdzięcza sukcesy bardzo drogiej ekipie, na jaką polskiej drużyny nie stać.

Według psycholożki sportowej Natalii Pukszty sportowa złość czasem motywuje, więc nie zawsze warto ją tłumić. Gorzej, gdy idzie w kierunku frustracji. - W tym przypadku napięcie widać tylko po stronie Justyny Kowalczyk. To niepokojące. Bjorgen robi wrażenie, jakby się nie przejmowała rywalką.

Jeśli ciało sportowca jest doskonale przygotowane do zawodów, o wyniku decyduje głowa. A co w niej najważniejsze, widać w piramidzie Tima Taylora z Uniwersytetu w San Francisco - na dole jest motywacja, potem zaufanie, intensywność, koncentracja, a na samej górze emocje.

W "Psychology Today" Taylor tłumaczy, jak złe emocje mogą zrujnować wyniki sportowe. "Pod wpływem złości i frustracji spada intensywność, mięśnie stają się spięte, zawodnik ma problem z kontrolowaniem oddechu i koordynacją" - pisze Taylor.

Czy Bjorgen aż tak działa na Kowalczyk? Nie sądzę. Ale też nie wierzę, że koncentrowanie się na wspomagaczach rywalki poprawi nastawienie i wyniki.

Kiedy złe emocje mogą pomóc zawodnikowi, a kiedy zaczynają przeszkadzać? Tę granicę na przykładzie boksu pokazuje prof. Andrew Lane, który wykłada psychologię sportu na Uniwersytecie w Wolverhampton w Wielkiej Brytanii. - Ze względu na brutalność w tej dyscyplinie zawodnikom szczególnie trudno powstrzymać wściekłość. Ale najlepsi bokserzy przed walką są spokojni, a w trakcie potrafią kontrolować emocje - wykorzystać złość do zwiększenia motywacji, ale nie dać jej się ponieść, bo to szkodzi taktyce i technice.

Do zwycięstwa zbliża umiejętność ukrywania niepewności i strachu. Bo gdy rywal dostrzeże te uczucia, jego pewność siebie wzrasta.

Ale jak ukryć lub stłumić silne emocje? U Kowalczyk poczucie krzywdy i zawiść są przecież uzasadnione - reprezentacja Norwegii jest większa i bogatsza niż polska, a do zdiagnozowania astmy zabrakło jej bardzo niewiele.

Tylko że skupiając się na tych frustracjach, Kowalczyk marnuje energię, próbuje zmagać się z tym, na co nie ma żadnego wpływu. Niektórym zawodnikom uświadamia to psycholog. - Czasem wystarczy prosta rozmowa. Siadamy z kartką i wypisujemy listę rzeczy, które przeszkadzają w starcie. A potem pytam: na co masz wpływ? Resztę wykreślamy. Odpadają takie problemy jak jakość murawy czy słońce świecące w twarz. Łyżwiarka figurowa skreśliła ładniejsze stroje konkurentki. Tym nie warto się spalać - opowiada Natalia Pukszta.

Strach przed silnym rywalem blokuje psychicznie wielu zawodników. - Miesiąc przed zawodami mówią, że i tak nie mają szans. Przeciwnik bywa wymówką. Teraz Marit nie ma i Justynie idzie dobrze - zastanawia się Pukszta.

Kowalczyk do tej pory uważała, że nie potrzebuje pomocy psychologa. Tak tłumaczyła to "Przeglądowi Sportowemu": "Nie zawodzę w ważnych momentach. Do tej pory pracowałam z... Justyną Kowalczyk. Miałam kilka spotkań z prawdziwym psychologiem, ale kończyło się tak, że to on opowiadał o sobie. W moim sporcie niewiele osób korzysta z takiej pomocy".

Może rzeczywiście wystarczy wziąć kartkę i wypisać problemy? A potem wykreślić wszystko, co dotyczy Marit Bjorgen.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.