Tour de Ski. Krasicki: Kowalczyk byłaby faworytką, nawet gdyby startowała Bjoergen

Główną faworytką siódmej edycji prestiżowej imprezy w biegach narciarskich jest jej trzykrotna zwyciężczyni, Justyna Kowalczyk. -Stawiałbym na nią, nawet gdyby startowała Marit Bjoergen - przekonuje były trener naszej kadry Szymon Krasicki. Prolog - bieg na 2,5 km stylem dowolnym w Oberhofie - w sobotę o godz. 13. Transmisje: TVP 2 i Eurosport, relacja na żywo w Sport.pl.

Łukasz Jachimiak: Miała być kolejna wojna Justyny Kowalczyk z Marit Bjoergen, Norweżka miała zrobić wszystko, by wreszcie wygrać Tour de Ski, ale przez problemy z sercem zabraknie jej na starcie. To znaczy, że nasza trzykrotna zwyciężczyni prestiżowego cyklu wygra po raz kolejny; czy spodziewa się pan, że nie pozwoli jej na to Therese Johaug?

Szymon Krasicki: Nawet kiedy nic nie wskazywało na to, że Bjoergen nie wystartuje, uważałem, że Justyna jest główną kandydatką do wygrania Tour de Ski. Oczywiście nieobecność Norweżki zmienia sytuację, Polce będzie łatwiej o sukces, ale to nie znaczy, że łatwo. Bardzo dobrą zawodniczką, i do tego na pewno świetnie przygotowaną, jest Johaug. W zeszłym roku była w Tour de Ski trzecia, jak pamiętam, w dwóch ostatnich edycjach miała najlepszy czas końcowej wspinaczki na Alpe Cermis, a Justynie nie była w stanie zagrozić tylko dlatego, że startowała do tego etapu z bardzo dużą stratą.

Mówi pan jak Norwegowie, którzy twierdzą, że skrócenie Tour de Ski z dziewięciu do siedmiu etapów sprzyja Johaug. Sama Johaug przyznaje, że się z tego cieszy, a Bjoergen liczy, że dzięki temu jej koleżanka wyruszy na Alpe Cermis z niewielką stratą do Kowalczyk i w rezultacie pokona Polkę.

- Johaug, Bjoergen i inni mogą uważać, że mniej etapów to zła wiadomość dla Justyny. Ze zmian w programie cieszyć się może też Kikkan Randall, bo sporo krótkich biegów sprzyja Amerykance, która zawsze radzi sobie w nich dużo lepiej niż na dystansach. Jeśli na nich nie straci za dużo, to może być naprawdę groźna. Ale tak naprawdę nie ma sensu oglądać się na innych i bać się, że mocna w ubiegłym roku Johaug teraz wygląda jeszcze lepiej albo że Amerykanka wyraźnie poprawiła się na dystansach. Najważniejsze, żeby Justyna spisywała się tak jak w poprzedniej edycji, kiedy była świetnie skoncentrowana i wspaniale walczyła w każdym etapie, zawsze zajmując miejsce na podium. Może Justyna nie wygra Tour de Ski śpiewająco, pewnie będzie ją to kosztowało dużo wysiłku, a nas nerwów, ale uważam, że ostatecznie znów będzie najlepsza.

Przed rokiem Norwegowie prognozowali, że na trasę ostatniego etapu Bjoergen wyruszy z przewagą aż sześciu minut nad Kowalczyk, co okazało się bzdurą. Teraz zastanawiają się, jaką stratę do Polki będzie w stanie odrobić podczas wspinaczki na Alpe Cermis Johaug.

- Tamta edycja pokazała, jaką wartość mają wyliczenia robione przy stoliku nawet przez największych ekspertów. Na trasach dzieją się różne rzeczy, nie da się przewidzieć, jak wszystko się ułoży. Kwestii nie ulega tylko to, że będzie ciekawie.

Przed rokiem ostatnie 9 km Tour de Ski Johaug pokonała w czasie aż o 51 sekund lepszym niż Kowalczyk. Jaką przewagę Polki nad Norweżką przed etapem z podbiegiem na Alpe Cermis uznałby pan za bezpieczną tym razem?

- Na pewno im większa będzie przewaga Justyny, tym lepiej. Ale w biegach nigdy nic nie wiadomo na pewno. Człowiek różnie się mobilizuje, różnie potrafi pobiec w zależności od dnia. Bardzo różnie bywa w bezpośredniej walce, a Johaug jest na pewno bardzo niebezpieczna.

Spróbujmy prześledzić etap po etapie. W sobotnim prologu na 2,5 km stylem dowolnym w Oberhofie stawia pan na Kowalczyk, Johaug, a może na Randall?

- Jednego możemy być pewni - dużych różnic na tak krótkim etapie nie będzie. Każda z zawodniczek pokona ten dystans w swoim najlepszym stylu, to będzie taki przedłużony, indywidualny sprint, a skoro one nie będą biegły obok siebie, to raczej żadna się nie potknie, nie przewróci i na mecie będą bardzo niewielkie różnice. Najmocniejsza może tu być Randall.

W niedzielę, też w Oberhofie, bieg pościgowy na 10 km "klasykiem". Stawia pan na Justynę?

- Zdecydowanie. Myślę, że po tym biegu ona będzie liderką Tour de Ski. Tak mi mówi serce.

Ewentualną przewagę wypracowaną w Niemczech Kowalczyk może stracić w Nowy Rok, podczas sprintu "łyżwą" w Muenstertal?

- Boję się tego sprintu, niewątpliwie mocna będzie w Szwajcarii Randall. Ale z drugiej strony przypuszczam, że ona dosyć sporo straci w tych dłuższych biegach. Pewnie nie aż tyle co w ubiegłych latach, ale myślę, że przez te straty jednak nie będzie w stanie walczyć o zwycięstwo w całym cyklu. Ostatni bieg całego Tour de Ski dla Amerykanki będzie jeszcze dużo trudniejszy niż dla Johaug i dla Justyny.

Przed wspinaczką na Alpe Cermis, a po sprincie w Szwajcarii panie pobiegną jeszcze w Toblach na 15 km "łyżwą" i na 3 km "klasykiem", a dzień przed końcem Tour de Ski, w Val di Fiemme, zmierzą się na 10 km stylem klasycznym ze startu wspólnego. W którym z tych biegów Justyna ma największe szanse na wypracowanie przewagi?

- Na pewno w klasyku ze startu wspólnego. Tam Randall raczej nie wytrzyma tempa, to będzie szansa na zyskanie dość dużej przewagi też nad Johaug, bo i jej pewnie Justyna będzie w stanie uciec, choć ona będzie się trzymała naszej zawodniczki dłużej.

Mówi pan o przewadze "dość dużej". Co to dokładnie znaczy?

- Proszę mnie nie wypuszczać na takie rzeczy (śmiech). Minuta, dwie minuty, 35 sekund? To jest wróżenie z fusów. Nie trzeba być wielkim ekspertem, żeby wiedzieć, że im większą przewagę Justyna wypracuje, tym lepiej. Ale też bardzo ważne jest, żeby nie zdobywać jej za wszelką cenę, bo równie ważny jest odpoczynek po każdym ze startów. Z nakładającym się zmęczeniem trzeba sobie radzić, nie wolno analizować sytuacji tylko, opierając się na wynikach, nie ma sensu porównywać ich z tymi z ubiegłego roku, patrzeć, że skoro wtedy była taka różnica, to teraz musi być podobna.

Zapytam inaczej - wierzy pan, że jeśli 6 stycznia Johaug wyruszy na trasę, powiedzmy, 30 sekund po Justynie albo wręcz wybiegnie razem z nią, to Polka będzie w stanie wygrać Tour de Ski?

- Oczywiście. Ona nawet w takiej sytuacji nie będzie skazana na niepowodzenie, bo jest bardzo ambitną i bardzo dzielną zawodniczką. Justyna w żadnej sytuacji łatwo się nie podda, nigdy tanio skóry nie sprzeda. Wierzę, że nawet jeśli sytuacja nie będzie układała się po jej myśli, to ona do końca będzie się starała wygrać. Czekajmy na to cierpliwie do końca, nie planujmy dla Justyny sześciu minut przewagi, bo to jest wariactwo. Nie ma co się wygłupiać.

Na początku rozmowy powiedział pan, że widziałby w Justynie faworytkę, nawet gdyby jedną z jej rywalek była Bjoergen. W czym według pana Kowalczyk jest lepsza od norweskiej mistrzyni?

- W tym, że trzy razy z rzędu wygrywała Tour de Ski, co pokazuje, że wie, jak się do tego cyklu przygotować. Jestem przekonany, że teraz też wie, jak na te najbliższe dni rozłożyć siły i że ma ich dużo. Ona potrafi świetnie odpoczywać i bardzo dobrze się koncentrować. Przecież w zeszłym roku zniszczyła Bjoergen w drugiej części ostatniego etapu, podczas decydującej wspinaczki uciekła jej, była jak błyskawica. Dlatego uważałem, że kolejny pojedynek z Bjoergen znów by wygrała. Może krótsze etapy by przegrywała, ale na pewno nie wyraźnie, bo nie widziałem żadnych powodów, żeby tak było. Przecież poprzedni sezon zaczął się jak ten - Bjoergen też na początku nokautowała, a począwszy od Tour de Ski, zaczęła przegrywać z Justyną. Poza tym bardzo wierzę temu, co mówi Aleksander Wierietielny. To jest świetny fachowiec, na pewno ma rację, kiedy zapewnia, że Justyna znów będzie biegała coraz lepiej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.