Skra porywa się na giganta

Do Bełchatowa przylatuje w środę najlepsza klubowa drużyna świata, broniące tytułu w Lidze Mistrzów Trentino. Polscy siatkarze przegrali z nimi dotąd wszystkie cztery mecze. - Czas to zmienić - mówią w PGE Skrze. Relacja na żywo na Sport.pl od 18

W grupie D, do której trafił mistrz Polski, nie ma nieważnych spotkań. Nawet jedno potknięcie może odebrać awans do fazy pucharowej. A wszystko przez to, że na rywali Skra trafiła bardzo silnych - o dwa miejsca walczą także Trentino i VfB Friedrichshafen. Rumuński Ramat Zalau będzie tylko rozdawał punkty, ze Skrą zgodnie z oczekiwaniami przegrał 0:3.

Faworytem nr 1 jest włoska drużyna, która została stworzona po to, by być najlepsza na świecie. Na razie siatkarze z Trydentu realizują plan niemal w 100 proc. Niemal, bo problemy mają tylko we własnej lidze, w której przegrali dwa ostatnie finały. W LM występują po raz trzeci i na razie przegrali zaledwie dwa spotkania. W poprzedniej edycji ulegli na wyjeździe Dynamu Moskwa i we własnej hali Olympiakosowi Pireus. Później jednak nie dali szans Asseco Resovii, zwyciężając 3:0 i 3:1. Rok wcześniej przeszli całe rozgrywki jak burza, pokonując m.in. w półfinale AZS Częstochowa (3:1 i 3:0).

Teraz trafili na sześciokrotnego mistrza Polski PGE Skrę. I choć bełchatowianie będą gospodarzami, faworytami są Włosi. A właściwie bułgarska drużyna z ligi włoskiej, jak żartowali we wtorek sędziowie spotkania. Bo w Trentino jest trzech bułgarskich zawodników i trener Radostin Stojczew, teraz także selekcjoner reprezentacji swojego kraju.

Sebastian Świderski, który ostatnie siedem lat spędził w Serie A, twierdzi jednak, że żadna z drużyn nie ma wielkiej przewagi. - Gdybym miał ocenić szanse, to 51 proc. dałbym Trentino - uważa. Zaraz dodaje, że dużą rolę mogą odegrać kibice. W łódzkiej Atlas Arenie będzie ich ok. 10 tys. To nie jest jeszcze rekord, ale i tak znacznie więcej niż na innych spotkaniach LM. W pierwszej kolejce 12 meczów obejrzało 19 tys. widzów.

Ostatnio największym problemem PGE Skry było zdrowie Mariusza Wlazłego. Najlepszy polski atakujący był na początku sezonu w świetnej formie, ale skręcił nogę. W sobotę wszystkim spadł kamień z serca, bo Wlazły w lidze zagrał, i to bardzo dobrze. - Przy całym szacunku dla Wielunia [Skra pokonała go w lidze 3:0] w środę klasa przeciwnika będzie inna - mówił. - Dlatego ciężko coś powiedzieć o mojej formie, choć jestem dobrej myśli.

W Polsce atutem Skry jest wyrównana kadra, dzięki czemu drużyna nie przechodzi tak dużych wahań formy jak rywale. Trener Jacek Nawrocki niemal na każdej pozycji ma dwóch równorzędnych siatkarzy, więc może co mecz zmieniać skład.

- Z Trento trzeba zagrać bardzo dobrze we wszystkich elementach, a do tego konieczna będzie agresja i trochę szczęścia - mówi szkoleniowiec Skry. Jego zdaniem Włosi stali się jeszcze silniejsi, mimo że stracili podstawowego atakującego Leandra Visotto. - Zmiana na Jana Stokra sprawiła, że zespół jest bardziej zrównoważony i pewniejszy - uważa.

Wlazły twierdzi, że Trentino to najlepsza drużyna na świecie. - Ale żeby liczyć się w LM, z takimi też trzeba zwyciężać - dodaje. Włosi byli w dużych opałach tydzień temu, kiedy pokonali we własnej hali Friedrichshafen 3:2.

Drugi polski zespół w Lidze Mistrzów - Jastrzębski Węgiel - w pierwszej kolejce niespodziewanie uległ u siebie słoweńskiemu ACH Volley Bled 1:3. Ale grupa C, w której rywalizuje, jest bardziej wyrównana i słabsza od tej ze Skrą. Teraz jastrzębianie zmierzą się z Olympiakosem Pireus. Mistrz Grecji jest drużyną porównywalną do Bledu. Na dodatek jeszcze gorzej rozpoczął rozgrywki, bo przegrał w czarnogórskiej Budvie z Budwanską Rivijerą. - I jest teraz w trudniejszej sytuacji niż my, bo nie może sobie pozwolić na drugą porażkę - uważa trener Igor Prielożny. Jego ludzie w piątek pokonali AZS Olsztyn, przełamując passę trzech porażek.

PGE Skra - Trentino, godz. 18, Olympiakos Pireus - Jastrzębski Węgiel, godz. 18.30

Więcej o:
Copyright © Agora SA