Play-off NBA. Magic jak Pudzianowski

Jeśli Orlando Magic i Marcin Gortat ciągle chcą zagrać w finale NBA, muszą zrobić coś, co nie udało się nikomu w historii ligi - wygrać cztery kolejne mecze w play-off i wynik rywalizacji z Boston Celtics zamienić z 0:3 na 4:3.

Po trzech spotkaniach wygląda to jednak na mission impossible - Magic są od Celtics słabsi w każdym elemencie gry. Brakuje im nie tylko pomysłów taktycznych, ale także - a może przede wszystkim - woli walki. W sobotnim meczu nr 3 w Bostonie Magic zagrali tak, jakby na grze o mistrzostwo już im nie zależało.

Tak jak w poprzednich meczach - już na początku przegrywali wysoko (6:21 w 11. minucie), ale inaczej niż w spotkaniach w Orlando - nie dogonili rywali w drugiej połowie. Celtics wygrywali nawet 85:53, skończyło się 94:71. To klęska Magic.

Drużynie nie pomógł Gortat, który dostosował się poziomem do swojego zespołu. W ciągu 12 minut spudłował dwa rzuty i łatwo dawał się ogrywać w obronie. Większość z sześciu zbiórek miał w ostatniej kwarcie.

Dzień przed sobotnim meczem Gortat oglądał z trybun walkę MMA, w której Mariusz Pudzianowski - straszliwie bity przez Tima Sylvię - poddał się w drugiej rundzie. Magic nie mogli zejść z parkietu, ale ich gwiazdy wyglądały tak, jakby myślały tylko o końcu rywalizacji.

"Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napiszę, ale Magic grali tak źle, jak Atlanta Hawks w meczu nr 3 przeciwko nim" - stwierdził po spotkaniu felietonista Espn.com Chris Sheridan. W II rundzie play-off Magic wyeliminowali Hawks 4:0, gromiąc ich w każdym meczu różnicą 25 punktów. Wówczas byli głównym faworytem do mistrzostwa, teraz są jak bokser po nokaucie.

W poniedziałek mecz nr 4 w Bostonie - transmisja o 2.30 w nocy z poniedziałku na wtorek w Canal+ Sport. Jeśli podejście i sposób gry Magic nie zmienią się o 100 proc., we wtorek Gortat i jego koledzy rozpoczną wakacje.

NBA. 100 tysięcy dolarów kary dla właściciela Mavericks czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA