Gortat: Dostałem szansę od Boga

Biegałem tylko przez 10 minut, a i tak potrzebowałem w szatni podania mi tlenu, bo nie mogłem oddychać - wspomina w rozmowie z dziennikarzami Gazety Wyborczej i Sport.pl polski koszykarz Marcin Gortat

- Zaliczyłem ogromną karuzelę psychiczną. Zacząłem bardzo słabo, bo źle przepracowałem okres przed obozem przygotowawczym całego zespołu - wspomina początek sezonu Polak. - Przesadziłem z pracą nad siłą i kondycją, okazało się, że moje koszykarskie ogranie jest na poziomie dużo niższym niż innych zawodników. Mecze przedsezonowe były średnie i kiedy zaczął się sezon zasadniczy, pierwsze 20 spotkań spędziłem niemal w całości na ławce rezerwowych. Wówczas to Gortat myślał nawet o odejściu z Orlando. - Takie myśli mnie niszczyły - mówi.- Ale w grudniu, akurat dwa dni po przyjeździe do USA mojego najlepszego przyjaciela, dostałem szansę w wyjazdowym spotkaniu z Phoenix Suns. Na szczęście nie grał wtedy u rywali Shaquille O'Neal - na szczęście, bo biegałem tylko przez 10 minut, a i tak potrzebowałem w szatni podania mi tlenu, bo nie mogłem oddychać. Przegraliśmy mecz niefortunnie, jedną akcją, ja pokazałem, że potrafię grać. Od tego momentu wszystko się zaczęło.

Nie bez znaczenia była też kontuzja, której doznał gwiazdor Orlando Dwight Howard. - Nie myślałem o tym, ale teraz wiem, że dostałem szansę od Boga. Choć ktoś w końcu musiałby odpaść i kiedyś dostałbym szansę gry. Może miałoby to miejsce w późniejszej fazie sezonu? Wolę się nad tym nie zastanawiać.

Gortat dla Sport.pl: moje najbardziej magiczne momenty sezonu Cały wywiad z Gortatem - czytaj tutaj >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.