Roland Garros. Chwiejna, słowiańska dusza. Radwańska przegrała z Szarapową

Agnieszka Radwańska prowadziła już 4:1 w pierwszym secie, w drugim miała pięć piłek setowych przegrała jednak mecz IV rundy turnieju na kortach Rolanda Garrosa z Marią Szarapowa 6:7, 5:7.

Roland Garros: Wyniki mężczyzn ? Wyniki kobiet ?

Na pierwszej stronie oficjalnego magazynu turnieju "Quotidien" kuło w oczy zdjęcie Marii Szarapowej w zwiewnej żółtej sukience. Wewnątrz numeru dużo się pisze o jej wdzięku, diamentowych kolczykach w uszach, bez których nie może się pojawić na korcie i jeszcze jednej ważnej rzeczy pozostającej już w ściślejszym związku z tenisem - mocnym uderzeniu. " Szarapowa. Lame Slave" - zapowiedzieli dzisiejszy mecz na korcie centralnym Philippe'a Chartier Francuzi z "Quotidien". Można to rozumieć dwojako albo jako " Szarapowa - słowiańskie ostrze" lub " Szarapowa - słowiańska dusza".

W poniedziałek Rosjanka wyciągnęła z tenisowej torby brzytwę. Poraniła nią Radwańską. Łagodną słowiańską duszę - jeśli ją jeszcze posiada - zostawiła już dawno w Rosji skąd wyemigrowała w wieku siedmiu lat. Nauczona tenisa w akademii Nicka Bolleterriego zagrała bezkompromisowo. Atakowała piłkę niemal z każdej pozycji, nie dawała krakowiance chwili spokoju. Wydawała przy tym nieartykułowane okrzyki strasząc miejscowe gołębie nie mogące sobie w tym hałasie znaleźć miejsca wokół stadionu. Szarapowa jest w najlepszej formie od czasu powrotu po kontuzji na kortach Legii w Warszawie w 2009 roku. Nieprzypadkowo wygrała majowy turniej w Rzymie, w marcu grała finale w Miami. Awansowała na ósmą pozycję w rankingu WTA, będąc jeszcze dwa lata temu na 129. miejscu.

Ale to rozstawiona z dwunastką Polka prowadziła w pierwszym secie 4:1 i miała dwie piłki na 5:1. Dała się dogonić i poległa po tie-breaku. W drugiej partii zmarnowała w końcówce aż pięć setboli, w tym od stanu 40:0 przy 5:4 i własnym serwisie.

Szarapowa (nr 7), trzykrotna triumfatorka Wielkich Szlemów, która od 2007 r. nie przegrała z Radwańską, grała falami. Momentami uderzała piłki z ponadźwiękową niemal prędkością i - gdy trafiała nimi w kort - nie było czego zbierać. Ale czasem psuła proste forhendy, posyłała piłki na metrowe auty.

Radwańska starała się wstrzelić w te słabsze momenty gry Rosjanki i na początku pierwszego seta, a potem przez długą część drugiej partii, udawało jej się to doskonale. Zaliczyła kilka fantastycznych wyjść do siatki, zagrała parę świetnych dropszotów, Szarapowa była chwilami bezradna. W kluczowych momentach zaciskała jednak zęby i grała nieziemsko skutecznie, a Agnieszka nie umiała jej wtedy zagrozić.

- Muszę zadać sobie retoryczne pytanie. Czy można zawalić bardziej mecz niż dziś uczyniła to Agnieszka? Nie można - komentował w nerwach po meczu Robert Radwański, jej ojciec i trener. - To powinno się szkoleniowo puszczać dzieciom, pod tytułem: "Jak można wypuścić wygrany mecz". Spotkanie było do wygrania w dwóch setach, optymistycznie licząc 6:1, 6:3 - złościł się Radwański.

Jego zdaniem siła gry Szarapowej nie miała znaczenia, kluczowa była psychika, to że Agnieszka nie wytrzymała ciśnienia. - Mit mówiący o tym, że jest mocna psychicznie trzeba obalić. Zachowuje się jak mała dziewczynka, która boi się wszystkiego i wszystkich - tłumaczył. Pytany o rozwiązanie problemów, odparł: - Cóż... psychiatra, psycholog, coś w tym stylu. "Iśka" nie jest w stanie zwyciężyć pod presją. Umie grać w tenisa, a nie potrafi tego sprzedać. Przy setbolach uderzała zachowawczo, pasywnie, licząc na to, że tamta zepsuje. Ja mogę nauczyć ją forhendu, bekhendu, serwisu, ale jej głowy nie zmienię. Poddaję się - mówił Radwański. Znów zarzucił też córce zły język ciała ("wpatrywanie się we własne buty").

Takie niezwykle surowe opinie po przegranych spotkaniach to u Radwańskiego nie nowość, w podobny sposób komentował porażki córki już m.in. w Australii (z Kim Clijsters) i na Wimbledonie (z siostrami Williams).

- Mówi tak i ocenia mnie, bo to ojciec. Jemu nigdy nie dogodzę. Tak jest już od 17 lat, ale mnie to fruwa i powiewa - odpowiedziała na zarzuty Agnieszka na konferencji z polskimi dziennikarzami. - On jest cały czas wściekły. Mówił, że mogłam wygrać? Gdyby babcia miała wąsy... - dodała.

Co powie o samym meczu? - Jak się nie wygrywa takiego seta, to wszystko potem idzie w dół. Może nie chodzi mi o tego pierwszego, bo miałam tylko jedną szansę na przełamanie, ale o ten drugi. Nie powinnam go przegrać. W Australii miałam takie mecze, w których odrabiałam straty i wygrywałam, tutaj było inaczej. Łatwo się ojcu mówi z wysokości trybun - powiedziała Radwańska, która po raz trzeci poległa w Paryżu w 1/8 finału.

Zdradziła, że w ogóle nie miała ochoty przychodzić na konferencję prasową. Pojawiła się, bo inaczej zostałaby ukarana przez organizatorów. Na koniec padło pytanie, czy w tych okolicznościach, możliwa będzie zmiana trenera? - Będziemy trochę mieszać - opadła tajemniczo Agnieszka. Jej złość na negatywne opinie ojca to też nie nowość. Po kilku dniach zawsze wszystko w rodzinie Radwańskich wracało jednak do normy. Czy teraz też tak będzie?

Agnieszka Radwańska ? przegrała z Marią Szarapową

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.