Turniej WTA w Rzymie. Radwańska pewnie pokonała Vinci

Agnieszka Radwańska zmiotła z kortu w Rzymie Robertę Vinci. Zbigniew Boniek ratował kostkę Łukasza Kubota, który przez uraz nie wystąpi na turnieju w Belgradzie

Po porażce poniesionej tydzień temu w Stuttgarcie i kilku dniach przymusowego odpoczynku Radwańska przeniosła się do Rzymu, gdzie w pierwszym meczu doprowadziła we wtorek do łez 27-letnią Włoszkę Robertę Vinci. Rozstawiona z ósemką Polka grała koncertowo, oddała rywalce gema, i w niecałą godzinę zwyciężyła 6:1, 6:0. Vinci starała się, biegała bez wytchnienia, ale wszystkie decydujące punkty zdobywała Radwańska. W końcówce Włoszka zrezygnowana rzucała rakietą, a potem już tylko bezsilnie patrzyła w niebo, a jej oczy mówiły: "Dlaczego ja?".

Rzym z pulą nagród 2 mln dol. to jeden z najważniejszych przystanków przed zaczynającym się 23 maja wielkoszlemowym French Open. Po raz pierwszy od początku sezonu na czerwonej mączce obecna jest cała czołówka z siostrami Williams na czele. Kilka faworytek zdążyło już jednak odpaść, m.in. Dinara Safina (nr 3) i Swietłana Kuzniecowa (nr 5). Radwańska w III rundzie (z Vinci była w II, w I miała wolny los) zmierzy się z kolejną Włoszką Flavią Pennettą (WTA 16) lub Czeszką Lucie Safarovą (WTA 35).

W zeszłym tygodniu z Rzymu wyjeżdżał smutny Łukasz Kubot (ATP 42). Polak odpadł w I rundzie, a potem na treningu skręcił kostkę. - Jako pierwszy z pomocą pośpieszył Zbigniew Boniek, który przyszedł na trening. To on zorganizował szybko jakiś okład z lodu i opatrunek - opowiada Wojciech Fibak pomagający Kubotowi w sprawach taktyki.

Przez uraz Kubot musiał zrezygnować z występu w Belgradzie, co będzie kosztować go aż 150 pkt w rankingu ATP, bo rok temu doszedł tam do finału. - Łukasz spadnie pewnie w okolice 70.-80. miejsca, ale zdrowie najważniejsze. W Belgradzie grałby pod wielką presją, trudno byłoby mu powtórzyć wynik. Teraz jedzie do Madrytu, gdzie jest szybka mączka. Takie warunki powinny mu pasować - zakończył Fibak.

Challenger ATP w Kairze: Porażka Janowicza w deblu czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.