Fyrstenberg i Matkowski przegrali w Masters Cup ?
Agnieszka Radwańska: W Dausze wszystko było dopięte na ostatni guzik. Miałam swój apartament, samochód i własnego kierowcę. Dostałam potężny pokój hotelowy, chcieli mi dać jeszcze większy, ale podziękowałam. Nie chciało mi się chodzić po jedną bluzkę przez 100 metrów.
- Już po pierwszych meczach, gdy Ana Ivanović bardzo się źle czuła domyślałam się, że wyjdę na kort. Cały czas trenowałam, nie odpuszczałam. Pojechałam jako rezerwowa, ale zdołałam wygrać mecz ze Swietłaną Kuzniecową, zarobiłam 150 tysięcy dolarów. Nie wiem, na co je wydam. Pamiątek zdążyłam nakupić, gdy byłam pierwszy raz w Dausze.
- To mała niespodzianka, choć obydwie grały bardzo dobrze. Zwonariowa miała świetną końcówkę sezonu. Już po jej pierwszym meczu grupowym widziałam, że bez problemów awansuje do półfinału, bo grała jak natchniona.
- Odbyło się spotkanie, które trwało kilka godzin. O żadnym buncie nie może być mowy. W sumie każda zawodniczka z dziesiątki miała coś przeciwko zasadom narzuconym przez WTA. Niestety, raczej nic się nie zmieni. Najwyżej będą małe korekty.
- To nie jest kraj sportowy, więc wieczorami trybuny były puste. Pewnie w Krakowie na meczach Uli było więcej osób. Myślami byłam jednak na polskim turnieju. Cały czas sprawdzałam wyniki siostry. Miała ciężkie losowanie, zagrała dwa maratony.
- Raczej nie doszukuję się takich podobieństw. Jesteśmy różnymi zawodniczkami. Urszula wie, że życzę jej wszystkiego najlepszego.
- Wszystko okaże się niebawem. Planuje tydzień roztrenowania. Egipt, plaża, słońce. W końcu.