WTA Eastbourne. Agnieszka Radwańska w formie, jest już w ćwierćfinale

Agnieszka Radwańska (WTA 3) w dobrym stylu awansowała do ćwierćfinału turnieju WTA w Eastbourne. Pokonała 48. w rankingu Eugenie Bouchard 6:3, 6:3. W poniedziałek zaczyna się Wimbledon.

Tak relacjonowaliśmy gem po gemie

Radwańska pokonała 6:3, 6:3 Eugenie Bouchard w meczu reklamowanym jako starcie dwóch finalistek Wimbledonu. Polka zagrała w nim w 2012 roku, a Kanadyjka dwa lata później, mając zaledwie 20 lat. Zachwyciła cały świat, wróżono jej karierę na miarę Marii Szarapowej, ale Bouchard już drugi sezon nie może wrócić do światowej czołówki. W rankingu WTA zajmuje 48. miejsce. W Eastbourne szybko odprawiła dwie rywalki, ale z Radwańską nie miała nic do powiedzenia.

Polka grała spokojniej i skuteczniej. - Serwowałam lepiej niż w ostatnich meczach - cieszyła się po spotkaniu. Faktycznie, w pierwszym secie ani razu nie dała rywalce szansy na przełamanie. Trafiała 69 proc. pierwszego serwisu i w 81 proc. kończyło się to punktem dla niej. Dwukrotnie przełamała popełniającą liczne błędy Bouchard i wygrała seta 6:3 w 35 minut. W drugim gra była wyrównana do stanu 4:3, ale wówczas Polka pokazała kilka znakomitych zagrań i ponownie przełamała rywalkę i chwilę później skończyła mecz.

- To było bardzo dobre spotkanie. Zachowałam skupienie do końca - mówiła Radwańska. Wyglądała znacznie lepiej niż w dwóch pierwszych w tym sezonie meczach na trawie.

Sezon na mączce Radwańska skończyła w kiepskim humorze. W czwartej rundzie Rolanda Garrosa przegrała z Cwetaną Pironkową w meczu przerywanym przez deszcz, krytykowała organizatorów, że kazali jej grać w takich warunkach. Po dwóch tygodniach treningów w Warszawie wyleciała do Anglii, by lepiej przygotować się do Wimbledonu. W Polsce korty trawiaste można policzyć na palcach, zgłosiła się więc do turnieju w Birmingham. Tam przegrała w pierwszej rundzie z będącą w życiowej formie Amerykanką Coco Vandeweghe, w meczu znów zakłócanym przez deszcz. - Mam nadzieję, że w Eastbourne pójdzie mi lepiej - mówiła.

Dla Polki to już stały element kalendarza. Tydzień przed Szlemem wiele zawodniczek woli poświęcić na spokojne treningi, ale Radwańska gra w Eastbourne już dziesiąty raz. W 2008 roku wygrała turniej, przed rokiem była w finale.

I tu wreszcie zaświeciło dla niej słońce. Dosłownie - w trakcie meczu z Bouchard nad zawodniczkami stawały dziewczynki z parasolkami chroniącymi przed promieniami słońca, a nie strugami wody. Ale też w przenośni - bo gra Radwańskiej wygląda coraz lepiej. W spotkaniu z Bouchard Polka zmuszała rywalkę do biegania i z chirurgiczną precyzją posyłała wygrywające uderzenia albo ośmieszała przeciwniczkę lobami pod końcową linię, do których ta nawet nie próbowała się cofać. Po spotkaniu Radwańska nie mówiła, jak w Birmingham, o braku ogrania na trawie.

W meczu o ćwierćfinał Polka zmierzy się ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą (WTA 21). Nasza zawodniczka przegrała z nią cztery z dziesięciu meczów, ale nigdy nie zmierzyły się na trawie. A to wciąż czynnik, który daje Radwańskiej przewagę. - Pokochałam grę na trawie od pierwszego treningu, kiedy w 2005 roku, jeszcze jako juniorka, przyjechałam na Wimbledon. I to uczucie wciąż trwa.

Tenisowy ślub roku! Przyjechał nawet Boris Becker [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA