- Dziś nie, porozmawiajmy po pierwszym meczu, OK? - rzuciła Radwańska w stronę dziennikarzy wczoraj po treningu na kortach przy Church Road.
Nastroje w ekipie najlepszej polskiej tenisistki po zeszłotygodniowym finale w Eastbourne są dobre, co było widać na treningu, pełnym uśmiechów i pozytywnej energii płynącej z kortu. - Świetna piłka! O to chodzi! Wyjdź do przodu i uderz pod linię! - pokrzykiwał trener Tomasz Wiktorowski, a Agnieszka raz po raz ćwiczyła wyjścia w stronę siatki i poprawiała celownik. - To co, trafiasz teraz w puszkę z piłkami na linii? Stawiam 20, że nie - powiedział pod koniec sparingpartner Dawid Celt, gdy Radwańska ćwiczyła serwis. Nie trafiła, zakład przegrała, ale dobre humory nie opuszczały wszystkich już do końca.
Ale te uśmiechy to trochę zasłona dymna. W powietrzu czuć też bowiem napięcie, niepewność, czy Polka zdoła utrzymać w Londynie formę z poprzedniego tygodnia, gdy po raz pierwszy w roku zagrała pięć meczów z rzędu i po raz pierwszy sięgnęła finału. Widocznie ona sama nie jest tego do końca pewna. Woli poczekać na pierwszy mecz, zobaczyć, czy piłka będzie się jej słuchać tak jak w Eastbourne. Nad kanałem La Manche Polka pokonała m.in. Karolinę Pliskovą, Cwetanę Pironkową i Sloane Stephens, ale nawet przegrany finał z Belindą Bencić oglądało się świetnie.
- Agnieszka tak dobrze w tym roku jeszcze nie grała. Najważniejsze, że wróciło zaangażowanie i walka o każdą piłkę, których w tym sezonie najbardziej brakowało. Bez tego nie byłoby tych zwycięstw. Agnieszka grała dobrze seta, a potem coś się waliło i wiele razy w tym roku był dramat. Teraz wszystkie mecze zagrała z pełną wiarą, że może wygrać każdy punkt i mecz - powiedział Sport.pl Wiktorowski.
W finale przeciwko Bencić Radwańska posłała aż 48 winnerów, czyli bezpośrednio wygrywających piłek. W górę poszła też statystyka serwisowa - ponad 70 proc. pierwszych podań Polki prowadziło do zdobycia punktów. - Serwis dostarcza teraz Agnieszce sporo punktów, o to chodziło nam od dawna. Nie wiem, czy to trawa wydobywa z niej tę energię, ale Agnieszka wreszcie swobodniej gra w ofensywie, lepiej czuje piłkę, akcje się zazębiają. Piłka leci tam, gdzie trzeba, nie ma przypadku. Mamy nadzieję, że tak samo będzie to funkcjonowało w Londynie - podkreśla Wiktorowski.
Trener szybko jednak dodaje, że nie zapomniał o tym, jak finał z Bencić się skończył (4:6, 6:4, 0:6). Radwańska na 14 ostatnich trzysetowych spotkań wygrała raptem trzy, seta do zera oddała też dwa tygodnie temu w Nottingham Rumunce Monice Niculescu.
- Ten przegrany 0:6 set z Bencić podciął trochę skrzydła. Nie pierwszy już raz Agnieszka przegrywa w taki sposób. Mam nadzieję, że to był tylko przypadek. Agnieszkę mnóstwo energii kosztował set drugi, Bencić walczyła jak o życie, bo nie zdobyła jeszcze tytułu WTA. Agnieszka, mając w perspektywie Wimbledon, po przegraniu kilku gemów straciła rozpęd, wyhamowała - opowiada Wiktorowski. - Cały tydzień w Eastbourne był jednak pozytywny. Agnieszka zobaczyła, że wciąż umie w sobie znaleźć energię do walki i ciężkiej pracy. To jest najważniejsze.
Radwańska nie narzeka na żadne większe urazy, turniej w Eastbourne ponoć specjalnie jej nie wymęczył. Ale stuprocentowej pewności, jaką Radwańską zobaczymy w Wimbledonie, wciąż nie ma - czy tą z drugiego seta z Bencić, czy tą z trzeciego i z wielu innych słabych momentów tego kryzysowego sezonu.
Dziś w I rundzie rozstawiona z nr. 13 Polka zmierzy się z Czeszką Lucie Hradecką (WTA 52), byłą dwukrotną mistrzynią wielkoszlemową w deblu, świetnie grającą przy siatce. W ofensywie Lucie potrafi przygniatać rywalki potężnymi serwisami i forhendami. W styczniu wyrzuciła z Australian Open Anę Ivanović. Hradecká nigdy jednak nie grała dobrze w Wimbledonie, ma w Londynie bilans 0-8. Radwańska, finalistka z 2012 r., jest - przynajmniej w teorii - zdecydowaną faworytką.
- Hradecká może być szalenie groźna, o ile będzie trafiać w kort. Siła jej serwisu i uderzeń, szybkość piłek jest znacznie większa od tych samych zagrań Agnieszki. Bilans 0-8 nie ma znaczenia, zawsze może jej wyjść mecz życia - powiedział szkoleniowiec Radwańskiej.
Młodsza siostra Agnieszki Urszula (107) bez większych problemów pokonała w I rundzie wracającą po 18-miesięcznej kontuzji Amerykankę Edinę Gallovits-Hall (WTA 301) 6:2, 6:1. Teraz będzie znacznie trudniej - w II rundzie czeka Australijka Samantha Stosur (23), była mistrzyni US Open.
W wielkim tenisie pierwszego dnia bez sensacji - dalej grają m.in. główni faworyci Novak Djoković i Serena Williams.
Tenisistki przed Wimbledonem. Czy Urszula Radwańska przebiła Anę Ivanović? [ZDJĘCIA]
Partner - materiał Nike Performance AIR... Babolat CONTACT Tour Wilson Piłki Tenisowe Us Open...