Tomasz Wiktorowski (trener Agnieszki Radwańskiej): Przez ostatnie cztery lata dzięki świetnej grze Agnieszki wszyscy byliśmy szczęśliwi i czasami gdzieś wysoko w obłokach, a teraz przyszedł czas, że musimy chodzić po ziemi, i to bardzo twardo, bo nie jest łatwo... Ale nikt się nie poddaje. Jestem już jednak zmęczony pytaniami stawianymi w taki sposób, analizowaniem osobno każdego meczu, każdego kolejnego tygodnia. Nie licząc kilku akcji w pierwszym secie, mecz z Giorgi na pewno nie był dobry. A to, że Włoszka przegrała potem finał, dowodzi, że była do pokonania. W finale grała z większą presją niż w półfinale, bo była faworytką, ale dla nas to żadne usprawiedliwienie. Nic fundamentalnego się jednak w tym tygodniu u Agnieszki nie zmieniło, dlatego czasem już po prostu nie odbieram telefonów, bo nie mam nic nowego do powiedzenia. Pracujemy nad lepszą grą, ale na wszystko potrzeba czasu, cierpliwości, solidności i wsparcia.
- Ale czasy się zmieniły. Nie możemy analizować tenisa Agnieszki w oderwaniu od otoczenia. Dziś dziewczyn grających podobnie do Williams czy Szarapowej jest kilkanaście, a ciut słabiej - może kilkadziesiąt. Poziom się podniósł, pojawiają się młode strzelby w typie Garbine Muguruzy, Madison Keys, Karoliny Pl~škovej czy Eliny Svitoliny, a do przodu poszły też takie zawodniczki jak Simona Halep, Lucie Šafárová, Jekatierina Makarowa czy Carla Suárez Navarro. Malkontenci zawsze będą narzekać, że poziom kobiecego tenisa jest niski, ale jak przestaną go bezsensownie porównywać do męskiego, może dostrzegą coś innego. Dobrze widzimy zmiany i musimy się do nich dostosowywać.
- Powolna zmiana warty będzie następować. Agnieszka nie jest już jedną z młodszych dziewczyn w czołówce. W 2007 r. w Miami nastoletnia Agnieszka pokonała Martinę Hingis. Czy Szwajcarka po tym meczu jakoś niebywale rozpaczała? Czy zakończyła natychmiast karierę? Nie, grała dalej, próbując coś zmieniać. Agnieszka też musi się dostosować, bo grając swój stary tenis, czyli defensywę i bieganie, z nową falą tenisistek nie ma po prostu szans i będzie z nimi przegrywać.
Jeśli Agnieszka nie zmodyfikuje trochę stylu gry, to z czasem będzie jej coraz trudniej, bo fizycznie pracuje w meczach o 30-40 proc. więcej niż przeciwniczki, biega o 1-2 km więcej. Tenis oparty na bieganiu w miarę upływu lat musi wyhamować. Dlatego tak ważne jest przygotowanie fizyczne, Agnieszka poświęca mu mnóstwo uwagi, ale upływu czasu w pewnym momencie nie oszuka.
- Jak obserwuję Agnieszkę, to widzę, że to jest jednak dla niej duża rozterka, że toczy się wewnętrzna walka, czy ma kontynuować to, co robiła przez 20 lat, czy próbować się otworzyć na bardziej agresywny tenis. Gdy wykorzystuje nowe elementy - gra ostrzej, bliżej linii, zaryzykuje przy returnie, widać, że najczęściej jej to wychodzi i jest bardzo efektywne. Takich momentów jest jednak wciąż za mało. W trudnych chwilach Agnieszka się cofa. Nad zmianami pracujemy jednak od niedawna, trzy-cztery miesiące to niewiele czasu. Na turniejach trzeba się regenerować, między nimi trzeba podróżować, odpoczywać, pracy na korcie nie było dużo. Ale nie pytajcie, ile czasu trzeba, bo sam nie wiem.
- Agnieszce dużo trudniej gra się ofensywnie, bo nie jest w stanie wygenerować dużej siły uderzenia. Za mało wykorzystuje skręt obręczy barkowej i nogi. Bardzo długo uczyła się grać na ultraszybkich nawierzchniach, gdzie piłka łatwo nabierała prędkości, wystarczyło tylko przystawić rakietę. Taką sekwencję ruchów ma zakodowaną i niezwykle trudno coś teraz modyfikować. To nie pomaga w rywalizacji z agresywnie grającą konkurencją na coraz wolniejszych kortach. Przez ostatnie pięć lat wszystkie nawierzchnie bardzo zwolniły, nawet wimbledońska trawa, w co trudno uwierzyć. Anglicy stosują inną mieszankę, która celowa zwalnia piłkę po koźle.
- Jest to pewien problem... Ciągle o tym z Agnieszką rozmawiamy. Tyle mogę powiedzieć.
- Nie oceniajmy wszystkiego, co dzieje się w karierze Agnieszki, tylko przez pryzmat jej finału Wimbledonu. W życiu każdego człowieka są momenty lepsze i gorsze, Agnieszka przechodzi teraz ten gorszy, ale w tenisie to nic specjalnie dziwnego. Mogę wymienić 20 dziewczyn, których kariery miały większe wstrząsy. Jak dogłębnie to przeanalizujemy, to okaże się, że Agnieszka na ich tle radzi sobie całkiem dobrze. Najgorsze, co można zrobić, to usiąść i rozpaczać. Agnieszka nie płacze, skupia się na przyszłości.
- Wszyscy w to wierzymy.
- Na pewno będziemy razem na Rolandzie Garrosie, być może także przed Madrytem. Jesteśmy umówieni na współpracę do Wimbledonu, potem zdecydujemy, co dalej.
źródło: Okazje.info