Po niezłym pierwszym secie, w którym Radwańska grała momentami ostro i agresywnie, wydawało się, że może to być dla niej przełomowe spotkanie w tym roku. Do tej pory wyjątkowo słabym - z ledwie jednym ćwierćfinałem i mnóstwem wpadek.
Trener Tomasz Wiktorowski tłumaczył kilka tygodni temu, że kryzys formy to częściowo efekt zmian, jakie próbuje do swojego tenisa wnieść Radwańska. Z pomocą zatrudnionej w grudniu w roli konsultantki Martiny Navrátilovej chce grać agresywniej, by radzić sobie z rosnącą w siłę konkurencją. - Potrzeba czasu, by się przestawić - mówił Wiktorowski.
Na razie rewolucja się nie udaje - w Melbourne Radwańska odpadła w IV rundzie (rok temu był półfinał), 10 dni temu w Indian Wells w III rundzie (rok temu był finał), a w Miami w 1/8 finału (rok temu był ćwierćfinał).
Znów przegrała z tenisistką, z którą dotąd sobie radziła - z Suárez Navarro poprzednio dwukrotnie zwyciężała, choć dawno temu - ostatni raz w 2012 r., gdy rywalka była 39. w rankingu.
Dziś Suárez Navarro jest jedną z tych, które pukają do elity. W rankingu zajmuje 12. lokatę, w zeszłym roku pokonała Marię Szarapową, niedawno Petrę Kvitovą, w ostatnich dwóch latach w sumie już siedem razy ograła tenisistki z czołowej dziesiątki.
W drugim secie Hiszpanka zacisnęła zęby, zagrała ostrzej, mocniej wywijała stylowym jednoręcznym bekhendem, atakowała z większą determinacją, a Polka stanęła, opuściła ją i energia, i dobre pomysły. - Graj dłuższe piłki, musisz odrzucić ją od siatki - podpowiadał trener Wiktorowski, korzystając z prawa do tzw. coachingu. Ale Radwańska poderwała się jeszcze tylko na chwilę w trzecim secie, a potem znów zgasła, oddając inicjatywę rywalce.
Ta porażka zepchnie Polkę z ósmego na minimum dziewiąte miejsce w rankingu. Lada moment po raz pierwszy od 2011 r. może znaleźć się poza dziesiątką.