Roland Garros. Jerzy Janowicz nie zwalnia w Paryżu

Przerwał czarną serię porażek, ale na tym nie poprzestał. W II rundzie Rolanda Garrosa Polak pokonał Fina Jarkko Nieminena 7:6 (7-4), 7:6 (7-4), 6:4. Teraz zmierzy się z Jo-Wilfriedem Tsongą (nr. 13). Dalej gra też Agnieszka Radwańska.

Zaciśnięta pięść, bojowe okrzyki, a na koniec uśmiech na twarzy - takiego Janowicza nie oglądaliśmy od dawna.

Mierzący 204 cm Polak (ATP 23) przed przyjazdem do Paryża przegrał dziewięć meczów z rzędu, ale w I rundzie wyrwał się w końcu ze spirali porażek, a w środę sprawiał już wrażenie człowieka, który kryzys ma za sobą.

Na Nieminena (ATP 60), 33-letniego fińskiego weterana, znanego z nieustępliwości, regularności i groźnej lewej ręki, Janowicz natarł zdecydowanie i skutecznie. Sporo było jeszcze u Polaka gry szarpanej, ale w decydujących momentach wracał Janowicz z poprzedniego sezonu - piekielnie mocny w ofensywie, ale też potrafiący przetrzymać dłuższą wymianę, regularny i dokładny.

Nieminena pomógł rozgryźć trener Kim Tiilikainen, bo tak się składa, że Fin opiekuje się jednocześnie Polakiem i fińską reprezentacją w Pucharze Davisa. - Wiedziałem, co robić, ale kluczem było to, że dobrze zagrałem w tie-breakach - powiedział Polak w Eurosporcie.

Osiągnięcie III rundy to wyrównanie zeszłorocznego wyniku, prawdopodobnie Janowiczowi uda się powstrzymać spadek w rankingu.

Po pokonaniu dwóch 33-latków (przed Finem był Victor Estrella) czas na prawdziwy test mocy. O 1/8 finału Janowicz powalczy w piątek z Jo-Wilfriedem Tsongą, byłym numerem pięć na świecie, byłym finalistą Australian Open, najlepszym francuskim tenisistą ostatnich lat.

Tsonga - jak Janowicz - opiera swoją grę na solidnym serwisie i mocnym ostrzale z głębi kortu. Przez pierwsze rundy Francuz przeszedł łatwo, ale w tym sezonie grał w kratkę. W Madrycie odpadł w drugiej rundzie, w Rzymie - w trzeciej. Powinien też pamiętać jedyny dotychczasowy mecz z Janowiczem - Polak pokonał go rok temu w stolicy Włoch w drugiej rundzie, a potem, rycząc jak Tarzan, rozdarł koszulkę, co stało się hitem internetu.

Zobacz wideo

Do III rundy awansowała też Agnieszka Radwańska po zwycięstwie 6:3, 6:4 z wysoką i ofensywnie nastawioną Czeszką Karoliną Pliskovą (WTA 53). Rywalka w drugim secie miała piłki na 5:2, ale Polka w porę zareagowała, wrzuciła wyższy bieg, uderzyła agresywniej i nie oddała Czeszce już ani jednego gema. Kolejną przeciwniczką Radwańskiej będzie 21-letnia Chorwatka Ajla Tomljanović (WTA 72).

Amerykańscy dziennikarze zacierali ręce na hitowe spotkanie Venus z Sereną Williams w III rundzie, ale siostry postanowiły zagrać im na nosie i z hukiem obie w środęodpadły.

Niespełna 34-letnia Venus, mierząca coraz częściej czas liczbą kontuzji niż wygranych meczów, nie dała rady 19-letniej Czeszce Annie Schmiedlovej (2:6, 6:3, 6:4). Na ostatnie dziewięć turniejów wielkoszlemowych Venus tylko raz udało się przebrnąć II rundę.

Godzinę później broniąca tytułu i rozstawiona z jedynką 32-letnia Serena przegrała 2:6, 2:6 z Garbine Muguruzą, co uznano za sensację. 20-letnia Hiszpanka (WTA 35) to wielki talent młodego pokolenia, ale nawet biorąc na to poprawkę, 17-krotna mistrzyni wielkoszlemowa nie zwykła przegrywać w Szlemach tak wcześnie i w takich rozmiarach. "Najgorsza porażka w karierze" - napisał dziennik "USA Today". Od 1998 r., czyli od debiutu w Szlemie, młodsza z sióstr jeszcze tylko raz przegrała przed III rundą - dwa lata temu w Paryżu w pierwszym meczu zaskoczyła ją Francuzka Virginie Razzano. Ale tamta wpadka był zaciętą bitwą, w środę Williams została znokautowana. Muguruza pogoniła Serenę po korcie, posyłała mocne piłki po rogach. Amerykanka zupełnie się pogubiła, wyglądała, jakby ruszała się w zwolnionym tempie.

- To jeden z tych dni, gdy nic nie wychodzi - wzdychała. Paryż to od kilku lat równie ważny dla niej Szlem, jak US Open, może nawet ważniejszy. Życiowym partnerem Williams jest francuski trener Patrick Mouratoglou, właściciel akademii tenisowej, celebryta w lokalnym środowisku sportowym. Serena spędza we Francji dużo czasu, w Paryżu ma apartament, uczy się języka.

Wciąż głośno o Karolinie Woźniackiej, która odpadła w I rundzie z Belgijką Yanniną Wickmayer. Byłej duńskiej rakiecie numer jeden świat zawalił się przed turniejem na głowę, gdy jej narzeczony, golfista Rory McIllroy, nagle postanowił z nią zerwać. Większość internautów i dziennikarzy nie zostawiła suchej nitki na Irlandczyku z Ulsteru, który rozstał się z tenisistką po kilku latach związku przez telefon, już po wysłaniu zaproszeń na ślub, a potem zwołał konferencję prasową i ogłosił, że "nie był gotowy". Co gorsza, jemu rozstanie służy, bo właśnie wygrał turniej, Woźniackiej - wręcz przeciwnie. Z Wickmayer przegrała w kiepskim stylu. Dunka prosiła, by nie pytać o sprawy osobiste, ale tematu nie dało się uniknąć. - To był dla mnie szok, minie trochę, nim dojdę do siebie, ale życie toczy się dalej - powiedziała.

Roland Garros. Radwańska zachwyciła kwiecistą sukienką, a inni? [ZDJĘCIA]

Korzystasz z Gmaila? Zobacz, co dla Ciebie przygotowaliśmy

Więcej o:
Copyright © Agora SA