WTA w Sydney. Wiktorowski po triumfie Radwańskiej: Kluczowe skracanie wymian

- Agnieszka gra odważniej i agresywniej, bo ciągle się rozwija. Pamiętajmy, że to przecież wciąż bardzo młoda dziewczyna, dopiero 22-letnia. Idzie do przodu. Sama coraz więcej widzi, także to, że agresywna gra daje lepsze wyniki - mówi Sport.pl trener Tomasz Wiktorowski po historycznym zwycięstwie Agnieszki Radwańskiej nad Karoliną Woźniacką, liderką rankingu WTA. Kolejny mecz Radwańska rozegra z Wiktorią Azarenką w nocy z środy na czwartek. Relacja po meczu na Sport.pl

Redaktor to dopiero jest kibic! Poznaj nas na profilu Facebook/Sportpl ?

'Agnieszka pokonała Nr 1. To może być rok Radwańskiej!'

 

Radwańska pokonała Woźniacką 3:6, 7:5, 6:2 w środę w ćwierćfinale turnieju WTA w Sydney. To pierwsze od ponad czterech lat zwycięstwo Polki nad duńską tenisistką, a także pierwsze w karierze Agnieszki zwycięstwo z liderką rankingu WTA. Polka odniosła jeden z największych triumfów w karierze na pięć dni przed startem Australian Open.

Jakub Ciastoń: Jak skomentuje pan wygraną Agnieszki?

Tomasz Wiktorowski , trener jeżdżący na turnieje z Radwańską: - Agnieszka w pierwszym secie wdawała się w długie wymiany, na czym znacznie lepiej wychodziła Karolina, bo ona też uwielbia taki styl. W drugim secie Agnieszka przycisnęła, skróciła wymiany, podeszła do siatki, zagrała bliżej linii. Tak samo było w trzecim secie. Skracanie wymian było kluczem do zwycięstwa.

W końcówce meczu Karolina wzywała na kort fizjoterapeutów, żeby opatrzyć lewy nadgarstek, czy ta kontuzja miała znaczenie dla wyniku meczu?

- Byliśmy bardzo zaskoczeni, bo Karolina grała cały czas bardzo dobrze. To na pewno nie był jakiś niższy poziom w jej wykonaniu. Nie można mówić, że zagrała słaby mecz. A to, co momentami grała z bekhendu... niesamowity poziom. Równie dobrze mecz mógł się skończyć 6:3, 6:4, gdyby trafiła kilka piłek w końcówce drugiego seta. Ciężko mi więc oceniać tę kontuzję, trzeba o to pytać sztab Karoliny. Na pewno odpuściła ostatni gem, to było widać wyraźnie, ale wcześniej? Nie wydaje mi się.

Zwycięstwo z numerem jeden na świecie na kilka dni przed Australian Open to sygnał, że Agnieszka może być jedną z faworytek w Melbourne?

- Nie chcę bawić się w takie personalne porównania. Poziom jest bardzo równy. Każda z dziewczyn z dziesiątki może pokusić się o zwycięstwo w Australian Open. To jest Szlem, gdzie ogromną rolę odgrywają czynniki zewnętrzne - upał, wiatr itd. Bardzo ważne będzie doskonałe przygotowanie fizyczne, wytrzymałość. W dziesiątce tylko Kvitova jest nieco cięższa, więc może mieć problem. Pozostała dziewiątka jest fizycznie przygotowana idealnie, nawet kilka dziewczyn z drugiej dziesiątki może sprawić niespodziankę.

O finał w Sydney Agnieszka zagra z Viktorią Azarenką. Jakie ma szanse?

- To będzie zupełnie inny mecz niż ten z Woźniacką. Z Karoliną były dłuższe wymiany, które można było skracać, ucinać w połowie. Z Białorusinką kończyć trzeba od razu. Jak tylko pojawi się pierwsza piłka na rakiecie, trzeba natychmiast próbować przejąć inicjatywę. Trzeba korzystać z każdej szansy, od razu brać, co będzie na stole. Nie będzie drugiej, czy trzeciej okazji w wymianie, jak z Karoliną.

W poniedziałek rusza Australian Open, a wy jesteście w Sydney. Nie boicie się, że zbyt wyczerpujący turniej przed Szlemem może popsuć tę ważniejszą imprezę.

- Zbyt długiego grania w Sydney się nie boimy. Nawierzchnia jest identyczna jak w Melbourne, piłki też, pogoda właściwie taka sama. Agnieszka na pewno nie odpuści. Każda dziewczyna potrzebuje przetarcia przed Szlemem, a to jest początek sezonu, więc tenisistki nie mają w nogach po 60 rozegranych meczów, ale po pięć-sześć. Turniej w Sydney kończy się w piątek, będzie jeszcze czas na odpoczynek przed rozpoczęciem Australian Open. Chcąc grać na poziomie pierwszej piątki, trzeba wytrzymać trzy tygodnie gry na najwyższych obrotach. I Agnieszkę stać na to.

Agnieszka gra ostatnio coraz odważniej, agresywniej. Czy to kwestia większego doświadczenia, przełamywania lęku, rozwoju tenisowego?

- Agnieszka ciągle się rozwija. Pamiętajmy, że to jest przecież wciąż bardzo młoda dziewczyna, dopiero 22-letnia. Idzie do przodu, sama coraz więcej widzi. Odkąd pamiętam jej treningi, było na nich zawsze dużo zbić piłek, zagrań po linii, wyjść do przodu. Ale Agnieszka musiała dojrzeć do tego, żeby grać tak odważnie także w trakcie meczów. Agnieszka też się ciągle wzmacnia fizycznie, co ma duże znaczenie przy agresywniejszej grze. Najważniejsze jest jednak to, że Agnieszka ma w głowie to, że musi grać agresywniej, żeby awansować w rankingu. I chyba ten mecz pokazał po raz kolejny, że sama to widzi.

Agnieszka podobno jest przeziębiona.

- To prawdopodobnie zatoki, ale jest już lepiej. Leczymy się środkami ogólnie dostępnymi. Wszystko musimy jednak pięć razy sprawdzać ze względu na przepisy antydopingowe. Zanim Agnieszka coś zażyje, szczegółowo pytamy o wszystko fizjoterapeutów, bo w co drugim leku są substancje z listy zakazanej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.