Włosko-polska masa szczelnie wypełniła halę Prudential Center w Newark. Tuż przed piątą rano czasu polskiego na ringu pojawili się Adamek i Maddalone. W głowach mieli całkiem co innego. Adamek, który dopiero co zaczął swoją przygodę w wadze ciężkiej, dzięki Włochowi mógł podszlifować obycie w tej kategorii. 37-letni Amerykanin o włoskich korzeniach walkę z Polakiem traktował jako wielką szansę na pokazanie się światu. Kibicom obiecali bijatykę i nie zawiedli.
Już podczas hymnów, gdy bokserzy przebywali jeszcze w szatniach, wyglądali całkiem inaczej. Adamek podskakiwał pobudzony, śmiało patrzył w kamerę. Maddalone unikał szklanego oka, spuczając głowę szukał czegoś po podłodze.
Po pierwszej rundzie twarz schodzącego do narożnika Maddalone zaczęła się czerwienić. Pomidor dojrzewał i już w drugiej rundzie Amerykanin zaczął lekko krwawić. Adamek ruszył do rywala zdecydowanie. Był szybszy, lepiej pracował nogami, uderzał uważniej. Różnica tempa wyprowadzania ciosów od początku była zdumiewająca.
Maddalone z każdą rundą zataczał potężnymi ramionami coraz większe łuki, pod którymi z gracją przemykał Adamek, co jakiś czas czestując Amerykanina specjalnością swojego bokserskiego zakładu.
W piątej rundzie Adamek trafił. Mocno. Potężne cielsko Amerykanina padło na deski. Wstał, ale na krótko. Adamek przyspieszył i w ekspresowym tempie zarzucił Maddalone'a serią szybkich uderzeń. Nogi jak z galarety chwiały się pod Amerykaninem, głowa balansowała to w jedną to w drugą stronę, ale tam były już pięści Adamka. Sędzia przerwał walkę i dał wytchnienie zamroczonemu Maddalone. Adamek triumfował.
Adamek wygrał zgodnie z przewidywaniami. Teraz przed nim chyba już tylko wielkie pojedynki. Czekają bracia Kliczko, czeka kontrowersyjny David Haye.
Więcej o boksie na Bokser.org