Adamek obronił tytuł

Tomasz Adamek znokautował Johnathona Banksa w ósmej rundzie. Obronił tytuł mistrza świata wagi junior ciężkiej wersji IBF tak bardzo przekonująco, że bardziej nie można.

Zobacz na Z czuba.tv nokautujący cios Adamka ?

Gdyby ktoś nie widział zakończenia, pomyślałby, że pojedynek w Prudential Center w Newark pod Nowym Jorkiem był wyrównany. Według "Gazety" trzy rundy z pełnych siedmiu wygrał Banks, cztery Adamek.

Ale nadeszło ósme starcie, w którym Adamek udowodnił, co to znaczy mieć szczękę z granitu. Otrzymał tak potężny cios prawą ręką Banksa, że powinien leżeć na deskach przez 10 minut. Fontanna wody i potu opryskała chyba ludzi siedzących w pierwszych rzędach przy ringu. A w następnej akcji Polak trafił krótkim, niemal niezauważalnym lewym ciosem, poprawił potężnym prawym i Banks przewrócił się. Po jego oczach widać było, że znajduje się w innym kosmosie, i że nie bardzo ma czym z niego wrócić. Mimo wszystko wstał - co znów dowodzi, że był zamroczony, bo powinien wykorzystać czas na odpoczynek. Po wznowieniu walki Adamek wykorzystał słabość przeciwnika bezwzględnie. Znów do głowy Amerykanina dotarł lewy sierp, a potem lawina uderzeń, na które przeciwnik nie był w stanie znaleźć odpowiedzi. Sędzia Eddie Cotton szybko przerwał pojedynek.

Adamek zaliczył 37. zwycięstwo, 25. nokaut i pierwszą obronę tytułu mistrza świata kategorii junior ciężkiej wersji IBF.

W Prudential Center było ponad 8 tysięcy Polaków i w sumie ponad 12 tysięcy widzów. Ale z jakiegoś powodu kibice nie usłyszeli hymnu. W narożniku Banksa nie wiedzieć czemu nie było jego słynnego trenera Emanuela Stewarda, który według komentatorów Polsatu nie dotarł do hali z powodów kłopotów z transportem. Nie znamy szczegółów.

Taktyka obu pięściarzy była jasna. Banks polował swoim potężnym prawym na Adamka, ale aby w pełni wykorzystać swój najlepszy cios, musiał przepuścić atak Polaka i uderzać z kontry. Zaskakująco, również jego lewy prosty był skuteczny. Nie był również wolniejszy od Adamka, czego spodziewali się fachowcy.

Z kolei taktyką Polaka była konsekwentna walka na dystansie 12 rund. Adamek wiedział, że góruje nad Amerykaninem wytrzymałością, prawdopodobnie (dzięki rozpoznawczej, pierwszej rundzie) zaskoczyła go szybkość zadawanych uderzeń. Stopniowo podkręcał tempo. Ale w każdej chwili mógł się spodziewać mocnego ciosu, tak jak w rundzie czwartej, po której trener Andrzej Gmitruk dopytywał nerwowo: Doszedłeś do siebie?

I klął, że jego zawodnik nie wytrzymuje nerwowo i angażuje się w wymiany, które mogą się skończyć porażką przez nokaut.

Dramatyczną klęskę Amerykanina zapoczątkowała zmiana tempa i zmiana taktyki - Adamek aktywniej zaczął uderzać lewą ręką (od siódmej rundy), a następnie przeszedł do obijania tułowia Amerykanina. Broniąc tułów, Banks naraził się na ciosy na głowę, które zakończyły pojedynek.

Więcej informacji o Tomaszu Adamku- czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.