NBA. Celtics upokorzyli Lakers w Los Angeles

Nie tak kibice w Los Angeles wyobrażali sobie powtórkę z czerwcowego finału. Ich Lakers przegrali w Staples Center z odwiecznym rywalem Boston Celtics aż 96:109.

Starcia Lakers z Celtics to największa rywalizacja w całej lidze. Niedzielne było ich pierwszym od czerwcowych finałów, gdy w siedmiomeczowej serii lepsi okazali się Lakers i wywalczyli 16. mistrzowskie pierścienie. Celtics mają o jeden tytuł więcej.

W niedzielę atmosfera play-off powróciła. Na trybunach tradycyjnie masa gwiazd Hollywood, a na parkiecie najlepsi koszykarze w lidze. Kobe Bryant rzucił aż 41 punktów, ale to Celtics zagrali bardziej zespołowo i zasłużenie wygrali 109:96.

W pierwszej połowie Bryant zdobył 22 punkty, a Lakers prowadzili 54:50. Po przerwie Celtics włączyli drugi bieg. Kontrolę nad zespołem odzyskał niewidoczny w pierwszych minutach Rajon Rondo (16 z 34 asyst zespołu), ważne punkty zdobywali Ray Allen, Nate Robinson i Kevin Garnett.

Kluczowe akcje Celtics wykonywali w ostatnich minutach czwartej kwarty. Świetnie bronili, nie pozwalali Lakers na rzuty z otwartych pozycji, a sami karcili rywali zabójczymi kontrami. Najpierw z powietrza trafił Garnett, a po chwili pięć punktów z rzędu dołożył Allen i przewaga graczy z Bostonu urosła do 14 punktów na trzy minuty przed końcem.

Odpowiedź Lakers? Kolejne niecelne rzuty, chaos w ataku i obronie. Celtics zasłużenie wygrali w Los Angeles. Z bilansem 35-11 prowadzą w Konferencji Wschodniej. Najwięcej punktów dla Celtics rzucił Paul Pierce 32, Allen dołożył 21, a Garnett 18.

Dla Lakers była to druga porażka z rzędu, jednak ich druga pozycja na zachodzie jest niezagrożona. Lepszy bilans mają tylko San Antonio Spurs.

Heat wygrali z Thunder

W pierwszym niedzielnym meczu Miami Heat wygrali na wyjeździe z Oklahoma City Thunder 108:103. Do składu zespołu z Florydy powrócił po dwutygodniowej absencji z powodu kontuzji kostki Chris Bosh i od razu miał spory udział w wygranej. Rzucił 20 punktów, 32 miał Dwyane Wade, a 23 punkty i 13 asyst zaliczył LeBron James.

Kluczowe podanie James wykonał 22 sekundy przed końcem, gdy dograł piłkę do Eddie'ego House'a. ten długo się nie zastanawiał, od razu rzucił z dystansu i dał Heat prowadzenie 105:103. Do dogrywki doprowadzić próbował Kevin Durant (33 punkty w meczu), ale spudłował z czterech metrów, a jego koledzy nie byli w stanie zebrać piłki. Dopadł do niej Wade, a graczom Thunder nie pozostało nic innego jak faulować. Gwiazdor Heat trafił jeden rzut wolny, dwa kolejne dorzucił House i goście ostatecznie wygrali 108:103.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.