Real obudził się za późno. Beckham odejdzie

Popełniliśmy błąd, pozwalając odejść Beckhamowi do Los Angeles. Powinniśmy się tego wstydzić - mówi trener Realu Fabio Capello. Madrytczycy robią wszystko, by zatrzymać Anglika

W styczniu Beckham nie przedłużył kontraktu z Realem i podpisał wartą 250 mln dol. pięcioletnią umowę z Los Angeles Galaxy. Capello ogłosił, że Anglik więcej u niego nie zagra, a prezes Ramon Calderon nazwał piłkarza "średniej klasy aktorem mieszkającym w Hollywood". Beckham wrócił jednak do składu i zachwyca. Obok Ruuda van Nistelrooya jest najlepszym piłkarzem "Królewskich" w drugiej połowie sezonu. Od 10 lutego, kiedy Capello znów postawił na "Becksa", Real przegrał tylko jeden mecz w lidze. W ostatnich sześciu spotkaniach Anglik zaliczył cztery asysty.

W niedzielę prezes Realu Ramon Calderon twierdził, że w umowie 32-letniego pomocnika z Galaxy jest zapis pozwalający ją rozwiązać. Real próbował negocjować, ale bez skutku. - Nie ma klauzuli, o której mówi Calderon. Dla nas nic się nie zmieniło. Nie możemy się doczekać, aż Beckham do nas dołączy - powiedział prezes Galaxy Alexi Lalas. - W sierpniu David będzie grał w LA - zapewnił agent zawodnika Simon Oliveira.

Wygląda więc na to, że niedzielny mecz z Mallorcą będzie ostatnim Beckhama w Madrycie. Jeśli Real wygra, zapewni sobie pierwsze od 2003 r. mistrzostwo Hiszpanii. Byłoby to pierwsze trofeum Anglika w Realu. - Jest świetny. Gra tak jak kiedyś w Manchesterze United. Porozmawiam z nim jeszcze - nie może odżałować straty Capello. - To prawda, nigdy nie grał tak dobrze jak teraz - zakończył Lalas.

Beckhamowi znów wszystko się udaje. Kilkanaście dni temu wrócił do reprezentacji i w meczach z Brazylią (1:1) i Estonią (3:0) asystował przy trzech golach. Anglicy martwią się, jak ich idol zniesie dojazdy na zgrupowania z Los Angeles, a prasa donosi, że dostanie od królowej tytuł szlachecki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.