Skoki narciarskie. Dzielny mężczyzna żegna Lahti

- Cieszę się przeogromnie. Nawet panowie nie wiedzą jak bardzo. Wspaniale jest wywalczyć dla Polski złoty medal - mówił w lutym 2001 roku Adam Małysz dziennikarzom zgromadzonym w Lahti. Tam nasz znakomity skoczek zdobył swój pierwszy tytuł mistrza świata. Od dziś do niedzieli ?Orzeł z Wisły? będzie latał w tym szczególnym dla siebie miejscu po raz ostatni w karierze

SPORT.PL na FACEBOOK-u - wejdź na nasz profil, zostań fanem. Komentuj, dyskutuj, radź >

29-stopniowy mróz, siekący policzki zawodników wiatr i ogromne nerwy polskich kibiców - tak w skrócie wyglądał tamten pamiętny konkurs. Na jego półmetku Małysz był drugi, bo w pierwszej serii skoczył o dwa metry krócej od Martina Schmitta. W finale Polak znokautował Niemca, osiągając wynik lepszy aż o osiem metrów. "Teraz ważne jest, by wszyscy dookoła tego sukcesu zachowali umiar i roztropność Małysza. Premier polskiego rządu w TVP komentuje skoki narciarskie, Poczta Polska wydaje specjalne serie znaczków. Jeżeli niebawem zaczniemy bić pamiątkowe monety, medale i postawimy Małyszowi pomnik, to nawet ten dzielny mężczyzna może nie wytrzymać" - pisał nazajutrz w "Gazecie Wyborczej" nieżyjący już Zdzisław Ambroziak.

"Dzielny mężczyzna" wytrzymał i w kolejnych latach udowodnił, że zasługuje na wielki szacunek. Nie tylko Polaków. W Lahti, przedostatniej stacji Pucharu Świata w tym sezonie i przedostatnim przystanku kariery Adama, żegnać będą go Finowie z Hannu Lepistoe na czele. "Dziadek", czyli najlepszy w historii trener skoków narciarskich, na co dzień mieszka właśnie w tym mieście. Dla 65-letniego Fina kompleks skoczni Salpausselkä jest może nawet jeszcze ważniejszy niż dla jego podopiecznego. W końcu to na tych obiektach Hannu uczył skoków takich mistrzów jak Matti Nykaenen i Janne Ahonen. Możliwe, że teraz Lepistoe pożegna się z tymi skoczniami jako profesjonalny trener.

Na pożegnanie pięknie byłoby wygrać, ale o to łatwo nie będzie. - W naszym środowisku nikt nie powie o Adamie złego słowa. To ukochany skoczek wszystkich - twierdzi Lepistoe. Fin ma rację, ale on sam doskonale wie, że w dowód sympatii i uznania nikt Małyszowi zwycięstwa nie podaruje.

W Lahti najmocniejsi będą zapewne Austriacy. Andreas Kofler, srebrny medalista niedawnych mistrzostw świata, goni Małysza w klasyfikacji generalnej PŚ. Kofi jest czwarty, a do Polaka traci "tylko" 29 punktów. Thomas Morgenstern, który w Oslo zdobył swe pierwsze indywidualne złoto mistrzostw świata, a wcześniej zapewnił już sobie drugą w karierze Kryształową Kulę, na Salpausselce nigdy nie wygrał. Gregor Schlierenzauer, który w Norwegii także zgarnął tytuł mistrza globu, zwyciężył tu dwa lata temu, ale na mniejszym obiekcie, tym, który przed laty dał złoto Małyszowi.

Teraz skoczkowie będą rywalizować na skoczni K-116. Przed rokiem najlepszy był na niej Simon Ammann. Drugie miejsce zajął "Orzeł z Wisły", potwierdzając, że i ten obiekt bardzo lubi. Na nim Adam zdobył srebro mistrzostw świata, a w Pucharze Świata sześć razy wskakiwał na podium, trzykrotnie wygrywając. Jeśli zwyciężyłby i dziś, byłby to jego jubileuszowy, 40. triumf.

- Adamowi nie jest łatwo, bo odkąd ogłosił zakończenie kariery, każdy chce go oficjalnie żegnać, każdy go gdzieś zaprasza. Po niedzieli, kiedy wrócił z Oslo do kraju, pomyślałem nawet, że jeśli się nie schowa, w końcu będzie tak zmęczony, że w którymś konkursie będzie miał wypadek. Na szczęście on jest doświadczony i mimo wszystko potrafi odpowiednio się skoncentrować. A że jest w formie, to na pewno stać go nawet na zwycięstwo - mówi nam prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner.

Kruczek musi odejść - Wojciech Fortuna

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.