MŚ w Oslo. Małysz: Szkoda, co więcej mogę powiedzieć?

Mimo upadku Severina Freunda polskim skoczkom nie udało się sięgnąć po medal w drużynowym konkursie skoków na MŚ w narciarstwie klasycznym w Oslo. - Przewaga Niemców nad nami była tak duża, że chyba jakby nawet dwóch się przewróciło, to byłoby za mało do medalu - ocenił rozczarowany wynikiem lider naszej reprezentacji Adam Małysz.

MŚ w Oslo. Małysz: Trzeba było skakać ponad 100 metrów

Robert Błoński: Zadrżało panu serce, kiedy Freund upadł?

Adam Małysz : No tak, choć nigdy nikomu upadku nie życzyłem. Oczywiście, cień nadziei przemknął przez głowę, ale szybko zniknął. Przewaga Niemców nad nami była tak duża, że chyba jakby nawet dwóch się przewróciło, to byłoby za mało do medalu.

Apetyty były odważniejsze niż czwarte miejsce.

- Szansa na medal była ogromna. Naprawdę walczyliśmy, ale żeby wskoczyć na podium każdy musiałby dzisiaj osiągnąć ponad sto metrów. Jednak Austriacy, Norwegowie i Niemcy odstawali od reszty - ich zresztą bałem się najbardziej. Finowie i Japończycy też mnie niepokoili, bo są nieobliczalni, ale ich akurat pokonaliśmy. Czwarte miejsce jest pechowe, choć nikomu z nas nie można zarzucić, że nie chciał walczyć o medal.

Szukamy straconych metrów.

- Żyjmy przyszłością, myślmy już o konkursach na dużej skoczni i kolejnych szansach.

Austriacy znowu mistrzami, są do pokonania?

- W najbliższej przyszłości raczej nie. Schlierenzauer lądował dziś niepewnie, ale ja też. W pierwszej serii przytrzymało mi narty na zeskoku i wydawało mi się, że wyjadę na głowie. Skakałem fajnie i, o dziwo " dziadek" [czyli trener Hannu Lepistoe - red.] odpuścił mi dziś ranny trening i serię próbną. Zwykle nie odpuszcza, więc sam byłem w szoku. Myślałem, że się chociaż się wyśpię, ale

obudziłem się o siódmej i już nie spałem. Na konkurs poszedłem z biegu. Hannu tłumaczył, muszę nabrać świeżości i dodał, że jest pewny moich dwóch skoków. Od poniedziałku przygotowujemy się do dużej skoczni.

Zabrakło czterech wyrównanych skoków. Pan skoczył świetnie, Kamil bardzo dobrze, Piotrek dobrze w drugiej serii. Zabrakło czwartego...

- Stefan od początku nie skakał tutaj jakoś rewelacyjnie, ale skoczył przyzwoicie.

Po tym drugim, na 93 metr, trochę się pan skrzywił.

- Bo życzyłem mu, żeby skoczył ponad sto metrów. On też chciał, ale w tym momencie nie był w stanie. Nie będziemy mieli do niego jakichkolwiek pretensji. Czwarte miejsce zostanie czwartym i nie chcemy do tego wrócić.

Następny konkurs dopiero we czwartek.

- Szkoda, że to wszystko jest tak późno. Wolałbym skakać wcześniej, ale podchodzę do tego spokojnie.

Pan jest w Norwegii bardzo popularny, telewizja kręci o panu reportaże telewizyjnie. Odwrotnie niż Justyna Kowalczyk.

- Justyna jest na wojennej ścieżce z Norwegami, bo bardzo rywalizuje z Bjoergen. Ja raczej z nikim nie drę kotów nie drę, staram się być miły. W Norwegii jest mnóstwo Polaków. Kiedyś podszedł do mnie Bjoern Einar Romoeren i poprosił o kilka kartek z autografami , bo Polacy remontowali mu mieszkanie. Powiedział, że są fajnymi gośćmi i poprosili go właśnie o moje podpisy. Zapytałem, czy wszystko robią w porządku, a Bjoern odpowiedział, że super i że Norwegowie na pewno tak by nie zrobili. Tutaj mnie cenią, bo dla nich skocznia w Holmenkollen to wielka historia, a ja jako jedyny wygrałem na niej pięć razy. No i gdyby nie ja, to nie byłoby tylu kibiców na konkursach, bo rok temu na skoczni byli głównie nasi rodacy.

MŚ w Oslo. Kruczek: O trzy błędu za dużo

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.